środa, 30 grudnia 2015

You're too mean. IV: Niewinny w istocie



Dzisiaj jest dla Taehyunga dość... męczący dzień. Niejednokrotnie stawał na naprawdę profesjonalnej scenie i grał, więc szkolne przedstawienie było w zasadzie niczym w porównaniu do tego. Tym bardziej, że chłopaczek nie chciał tego robić. Nie lubił być zmuszany do czegoś, a szczególnie gdy chodziło o pasję. Chciał się w niej realizować wtedy, gdy miał na to ochotę, robić to dla kogoś lub dla samego siebie, bądź gdy chodziło o jakieś konkursy, poważniejsze wydarzenia czy prestiżowe występy. Jednak nic nie mógł zrobić, blondyn rzadko kiedy potrafił odmawiać, musiałby być naprawdę wściekły i negatywnie nastawiony. A to w sumie nic takiego... Więc nie było sensu robić szumu o jeden, godzinny spektakl, w którym jakiś czas podmucha w saksofon i zaraz potem zejdzie za amatorską kurtynę. 


- Taehyung, chodź tu szybko! Za chwilę wychodzisz!
- Już idę, pani profesor. 
Ciekawe, czy Yoongi przyjdzie razem z Hobim, by mnie zobaczyć... Chyba mnie lubi, powinien przyjść, prawda? 
W głowie ciągle zadawał sobie tego typu pytania. Odpowiedź dostał, gdy stanął przed wszystkimi uczniami. Rozejrzał się po całej hali kilka razy, by przypadkiem nie przeoczyć poszukiwanych przez jego oczy dwóch chłopaków. Wreszcie napotkał nimi Hoseoka, który wymachiwał do niego rękami z wyszczerzonymi zębami i wysyłał mu liczne serduszka ułożone z palców u dłoni. Blondyn od razu wykrzywił usta w kwadratowym uśmiechu, a jego ciało zalało przyjemne ciepło ze szczęścia. Jednak... nie było tego wrednego, za wrednego, czarnowłosego chłopaka, który doprowadzał go do szału. I tak szybko jak się pojawiła, cała jego euforia wyparowała w jednym momencie, a na buzię wszedł przybity wyraz. Z totalną obojętnością odwalił swoją robotę i wszystko dobiegło końca szybciej niż było to w rzeczywistości, dla Taehyunga minęło pięć minut, a tak naprawdę całe wydarzenie trwało ponad godzinę. Zszedł za kurtynę, spakował się  i wyszedł z hali, olewając przy tym wszystkie dziewczęta obok, które wykrzykiwały, jaki on jest super utalentowany i idealny. Leniwie pokonał wszystkie schody i usiadł na dziedzińcu szkoły.
- Czemu ten idiota się nie pojawił? Przecież wiedział, że będę występować, chciałem zagrać dla niego i zobaczyć znowu jego uśmiech. Może i bezpośrednio go nie zapraszałem, no ale... byli wszyscy uczniowie! A jego nie! Gdzie on się podziewa?! Aish! - ostatnie słowa wykrzyczał opierając brodę na dłoniach.
- Hej, TaeTae, spokojnie. - za jego plecami doszedł znajomy głos, a na swoich barkach poczuł ciężar. Młody momentalnie odwrócił się za siebie i ujrzał Hoseoka. - Wyluzuj. Nic nie wiesz, więc się tak nie oburzaj. - powiedział i usiadł obok chłopaka na ławce. 
- To czemu nie przyszedł? Był każdy... - wymamrotał pod nosem głośno wzdychając.
- Yoongi... On jest bardzo skomplikowaną osobą, ma trudny charakter. Wiele przeszedł i w zasadzie nadal przechodzi, a to będzie się ciągnąć za nim do końca życia. Często nie przychodzi do szkoły, przyzwyczaj się. Dzisiaj też go nie ma. I zapewniam, że nie chciał ci zrobić przykrości i tak dalej, po prostu nie mógł się pojawić. - odpowiedział spokojnie i pogłaskał młodszego po ramieniu.
- Pewnie i tak mi nic więcej nie powiesz... - rzekł smutno. 
- Dokładnie. - Hoseok uśmiechnął się i poczochrał włosy blondyna. - Sam zdecydowałeś się na tego chłopaka, prawda? Chciałeś się z nim zaprzyjaźnić, bo cię zafascynował i jest czymś nowym dla ciebie. Ja ci w tym nie mogę pomóc, musicie sami zbudować jakąś więź. To oczywiste, że jak Suga przesadza, to staram się go naprostować, ale nie zrobię nic więcej. 
- Rozumiem, hyung. Masz rację. Sam sprawię, że jeszcze będzie chciał mieć mnie za kumpla. - młody rozpromieniał i zacisnął pięści w geście zmotywowania. 
- No i świetnie... A, jeszcze jedna rada... Nie naciskaj i nie wypytuj za dużo o jego życie. Z czasem sam ci o wszystkim powie. 
- Mhm, spoko. Nie będę nachalny. Bynajmniej nie w tej kwestii. 
- Grzeczny chłopaczek. To co, idziemy gdzieś? 
- Taaaaaak! 


W tym czasie Yoongi przesiadywał w swoim pustym mieszkaniu, w zasadzie leżał na łóżku z ręką na czole i przyglądał się pustym wzrokiem śnieżnemu sufitowi. 
- Jaki dziś dzień? - zapytał siebie i wziął telefon do ręki. - Czwartek... Dzieciak miał chyba dzisiaj jakieś przedstawienie. Rety, znowu będzie mi truć...- westchnął i rzucił urządzenie na bok. Podniósł się z łóżka i powolnie ruszył w stronę łazienki, za chwilę przekraczając jej próg. Wyciągnął z szafki jakieś tabletki i jednym zamachem umieścił je wszystkie w ustach, popijając wodą z kranu. 
- Kurwa, znowu się zaczyna... - wytarł pot z twarzy i opłukał ją zimną wodą. - Dobra, muszę coś zacząć robić. - powiedział i wrócił do ciemnego pokoju. Generalnie mieszkanie Yoongiego wyglądało jakby mieszkał w nim jakiś wampir. Światła pogaszone, okna zasłonięte, jedynie zapalone dwie lampki, jedna na biurku, a druga na korytarzu. Przynajmniej było ciepło, zawsze coś... 
Już chciał zacząć pisać, gdy zadzwonił telefon. Przeklął pod nosem i odebrał słuchawkę. 
- Niee, ziomki, nie wychodzę dzisiaj... Czuję się jak gówno, zostanę w domu. Poza tym jestem lekko na haju potabletkowym, serio dajcie spokój. - powiedział zmęczony.
- No chodź! Hope tam jest z tego co widziałem. - namawiał Namjoon.
- A ten co tam robi sam? 
- Nie jest sam pewnie.
- Zresztą co to za argument, niech sobie będzie, bawcie się dobrze. - powiedział pospiesznie i odłożył słuchawkę. 
Nie miał na długo spokoju, bowiem kilka sekund później do jego drzwi zadzwonił dzwonek. 
No ja pierdolę... Dajcie mi żyć...
- Kto tam? - zapytał przez drzwi. 
- No otwieraj, to my! 
Przekręcił zamek i otworzył drzwi. Naprzeciwko stał Namjoon z dwoma chłopakami. 
- Co wy tutaj robicie, mówiłem, że nie jestem w sta... - nie zdążył dokończyć, bo cała trójka wniosła mu się na chatę, trącając go przy tym.
- To było do przewidzenia, że się rozłączysz, dlatego od początku tu staliśmy. Zakładaj buty i kurtkę, idziemy. Nie możesz się zamknąć w tym bunkrze, wiesz, że to źle na ciebie działa. 
- Możecie sobie odpu... - znowu mu przerwano. 
- IDZIESZ! - krzyknęli jednocześnie rzucając w niego butami. 
- Kurwa, nienawidzę was. - burknął. Ubrał się i wszyscy opuścili jego mieszkanie. 


- Dajcie mi fajkę, moje się skończyły. 
- Łap. - Nam rzucił mu szluga, a ten od razu włożył go do ust i odpalił. 
- Ach, jakie to cudowne uczucie, poczuć smak papierosa po całym dniu bez ani jednego... - Suga się rozmarzył i wypuścił dym przed siebie, uśmiechając się przy tym delikatnie. 
- Weź, bo ci zaraz stanie... - rzucił Rap Mon, śmiejąc się do rozpuku z pozostałymi. 
- W chuj zabawne. - olał durny tekst i ponownie z nieopisanym szczęściem zaciągnął się dymem w płuca. 
Szli dwadzieścia minut aż znaleźli się przy jakimś klubie. Zaraz... co to ma być? Nikt mu nic nie mówił o żadnej dyskotece! 
- Ej, czemu przyszliśmy tutaj? Już totalnie wam siadło na łeb? Co, laski się zachciało wyrywać? 
- Właśnie tak. Czeka tutaj taka jedna na mnie... - napalił się Nam. - Poza tym dobrze zrobi to i tobie, i reszcie chłopaków. 
- Właśnie stoczyłem się na dno... Na dodatek ten debil Hobi tutaj siedzi... Widzę, że temu też się nudzi w życiu. - rzucił z zażenowaniem i wszyscy po kolei weszli do środka. Wewnątrz było okropnie duszno i parno, dookoła masa pijanych lasek wymachiwała dupami na lewo i prawo, a wielcy ,,samce alfa" ślinili się na sam ich widok i rozpinali paski od spodni, bo gdyby nie to, to by pękły. Suga naprawdę był skonsternowany, nigdy nie chodził do takich beznadziejnych miejsc. Poza tym miał tu być Hoseok, a jeszcze go nie dojrzał. Eh, na trzeźwo nie da rady, zanudzi się tutaj, a ten głupek z twarzą dżdżownicy już wywija z jakąś blondyną, to samo z resztą jego ziomków. Chociaż w głowie mu już nieźle wirowało po tych skamieniałych proszkach. 
- Poproszę dwie kolejki. A najlepiej to pięć, będę miał na potem. - powiedział siadając za barem i rzucając kasę na ladę. Piękna brunetka jedynie uśmiechnęła się do niego zadziornie i wykonała polecenia. Yoongi nawet nie odwzajemnił gestu, tylko od razu zabrał się do pochłaniania alkoholu. I tak minęła godzina, czarnowłosy już nie bardzo ogarniał co się dzieje, pić więcej nie chciał, bo by się zrzygał, zresztą wydał wszystkie pieniądze, w końcu doszło jeszcze kilka piw i drinków, a samo przecież się nie zapłaci. Nagle przysiadł do niego również spity Namjoon, ale dodatkowo chyba po ciężkiej godzince w x-roomie, bo spocony był, jakby ciągnął przez Wielki Mur Chiński stado koni za sobą. 
- A ty co tak tu przynudzasz, idź na podryw, ja potrzebuję przerwy, była ostra... - powiedział wyraźnie usatysfakcjonowany i puścił oczko Sudze. 
- Niestety nie kręcą mnie takie numerki z tymi pustymi laskami... Ruchałbym w sumie, ale w głowie to one nic nie mają. Podziękuję. - wybełkotał i oparł się o ladę. 
- Jak chcesz... - wzruszył ramionami. - I weź się podnieś, bo jak menel wyglądasz. 
Yoongi podniósł głowę i skarcił wzrokiem kolegę. 
- Dobra idę dalej, siły mi wróciły. Nie spij się tutaj na śmierć, bo chcę cię całego stąd wyprowadzić. - dodał Nam.
- To idź, nie przeszkadzaj sobie. - wygonił go gestykulując rękoma, a ten zniknął w mgnieniu oka. 
- Suga? Co ty tutaj robisz? - dosiadł się Hoseok marszcząc brwi. - Nie miałeś przypadkiem spraw do załatwienia? 
- O, Hoseok, już załatwiłem... Nic, siedzę. A ty co tutaj robisz? - zapytał z ledwo otwartymi oczami.
- Jesteś zalany... Matko. - przyłożył dłoń do swojego czoła. - Przyszedłem z Taehyungiem trochę się rozluźnić. 
- Taehyung tu jest? Gdzie? - zapytał, od razu mając więcej energii. 
- Tańczy tam. Co ty taki zaaferowany? 
- Idę do niego. - ignorując pytanie przyjaciela wstał z krzesła i zaczął zataczać się na parkiet. Hobi rozdziawił usta i machnął ręką, pozwalając mu iść. Akurat w tle brzmiała piosenka Calvina Harrisa ,,Feel so Close" - nie jego typ, ale generalnie był schlany i całkiem przyjemnie się do niej szło po pijaku, więc zbytnio nie miał na co narzekać. Z trudnością znalazł Tae w tłumie, zważając na fakt, że prawie już nie widział na oczy przez tyle używek naraz. 
- Gdyby nie to, że masz prawie białe włosy to za nic bym cię tu nie znalazł. - zaszedł go od tyłu i szepnął mu do ucha. Blondyn jak poparzony odwrócił się w jego stronę, widząc go tak blisko siebie zalał się rumieńcem.
- Hyung? Czemu tu jesteś? - zapytał go przestając tańczyć. - Śmierdzisz na kilometr, ile ty wypiłeś?
- A czemu nie? To ty jesteś nieletnim gówniarzem, w dodatku jutro szkoła, może sam mi odpowiesz? - zapytał uśmiechając się zaczepnie i lekceważąc ostatnie pytanie. 
- Eem, przyszliśmy tu z Hobim hyungiem no i... - Suga zasłonił mu usta palcem wskazującym i uciszył. 
- Cii. Skoro już tu jesteśmy, to wykorzystajmy jakoś ten czas. - powiedział i zabrał swoją rękę. 
- Co ty wyprawiasz? Jesteś pijany... Weź się w garść... Hipokryta. - zaznaczył ostatnie słowo i wyminął go, wychodząc na zewnątrz. 
Czy on mnie właśnie olał? Yoongi prychnął z niedowierzania i ruszył za nim. Wgramolił się ciężko schodami do wyjścia i wyszedł, nabierając świeżego powietrza w płuca. Tae stał oparty o murek z naburmuszoną miną. 
- Jesteś pewien tego co właśnie zrobiłeś i robisz? - zapytał czarnowłosy zmierzając do niego chwiejnym krokiem. 
- O co ci chodzi? - odparował marszcząc nos.
- Mi się nie odmawia. Zapamiętaj to sobie. - odrzekł starszy i stanął naprzeciwko chłopaka, przyciskając go do ściany za nadgarstki.
- C-co ty robisz, hyung? - zająknął się młodszy. 
- Nic. Chcę ci się przyjrzeć z bliska. - puścił jedną rękę i powędrował nią na głowę blondyna. Przesunął z gładkich włosów, poprzez policzek, aż dotarł do ust, leniwie dotykając ich warg.
- Yoongi hyung, nie rozumiem... - wycedził w palce starszego, bo nadal trzymał je na jego różowych ustach. Bez przerwy unikał kontaktu wzrokowego.
- I o to chodzi. - szepnął przyglądając się twarzy Tae. - Patrz na mnie. - dodał rozkazującym tonem i uniósł go za podbródek do góry. 
- Prze-przestań... Nie chcesz tego... - mruknął niesłyszalnie, czerwony jak burak.
- Masz rację. Nie chcę ogólnie, ale chcę w tym momencie. Więc zamilcz wreszcie. - zgasił go i stopniowo przybliżył swoją twarz do tej Taehyunga. 
- Nie baw się mną. - wyszeptał, głośno przełykając ślinę, a nogi się pod nim uginały. 
- Pizdeczka z ciebie. Ale taki jesteś całkiem uroczy, to trochę przykre, że dostrzegam to jedynie po prochach i procentach. - pokiwał głową na boki zrezygnowany i nachylił się nad młodszym, zatapiając się w jegustach i ospale poruszając swoimi chłodnymi wargami. Przywarł do młodego ciałem i mozolnie zmierzwił dłonią jego włosy. Blondyn niechętnie, ale odwzajemnił pocałunek, bo w sumie co miał zrobić? Łzy napłynęły mu do zamkniętych oczu i pojedynczo wydostały się na zewnątrz. Suga odkleił się od chłopaka i puścił jego rękę, przegryzając i oblizując wargę. 
- Hyung... - zaczął roztrzęsiony Tae i przyłożył dłoń do swoich ust.
- Chciałem cię spróbować, bo w sumie po używkach nawet mnie kręcisz. Jesteś takim słodkim kociakiem... Szkoda, że tylko w takiej sytuacji. - przetarł mu łzę. - Nie płacz, kochanie. 
- Znowu to robisz... Postanowiłem, że nie będę się narzucać i postaram się z tobą zakumplować normalnie, a ty znowu zjebałeś, jesteś beznadziejny! - krzyknął mu prosto w twarz, osuwając się na dół.
- Aish, nie krzycz tak dzieciaku, bo mi łeb pęka... - starszy się skrzywił i zacisnął zęby, czując mocny ból głowy. 
- Trzeba było więcej się nachlać i nałykać tabletek. Wyobraź sobie, że to na mnie darłeś japę jeszcze niedawno, a teraz zachowujesz się jeszcze gorzej. Jesteś głupi jak but. - założył ręce na siebie i oparł o nie głowę kucając. 
- Kuurwa, wszystko wokół mnie wiruje, chyba właśnie to gówno przestało działać... - zachwiał się i runął na ścianę, podpierając się jej.
- Hyung, co się z tobą dzieje? - zapytał przerażony blondyn i wstał na równe nogi.
- Mówiłem temu głupiemu doktorkowi, że nie mogę już tego ścierwa brać... - wybełkotał do siebie i odsunął się od ściany, bez przerwy trzymając się za głowę.
- Ej, opanuj się, co jest? - zapytał ponownie młody. Jakby oboje zapomnieli zupełnie o tym, co się przed chwilą wydarzyło. Suga jednak mu nie odpowiedział, nadal burcząc coś pod nosem. - Hyung!
Nadal nic. Jedynie jakieś niezrozumiałe słowa. Wreszcie gdy blondyn chciał nim potrząsnąć, ten opadł bezładnie na niego i zemdlał w jego ramionach. Chłopaczek z trudem utrzymał równowagę i objął rękoma starszego, by mu się nie wyśliznął.
- Do domu... - czarnowłosy ocknął się na chwilę i wydukał niesłyszalnie, mając zamknięte oczy.
- Ja nie wiem gdzie mieszkasz... - odpowiedział. - Hyung... - szturchnął go, ale na marne, bo znowu był wrakiem człowieka. 


Przez to całe zamieszanie Tae zapomniał o Hobim, który przecież bez problemu mógłby mu pomóc. No nie ważne, już po ptakach, musiał zaciągnąć go na własną rękę do swojego domu, nie potrafiłby go tak zostawić, a zapomniał, że istnieje coś takiego jak pogotowie ratunkowe. W każdym razie nieźle się wkopał, mieszka w jednej z największych willi w Seulu, nie wspominając o wielkich rodzicach. Oczywiście nie przejmował się ewentualnym wytykaniem palcami przez obcych na ulicy, że taki poukładany i znany blondynek szlaja się z jakimś zaćpanym starszakiem. Chodziło raczej o to drugie, gdyby ojciec i matka ich zobaczyli... Ugh, samo wyobrażenie jest okropne. Musiał być bardzo cwany, a to w zasadzie nie było dla niego dużym wyzwaniem.

Po cichutku wśliznął się tylnymi drzwiami do mieszkania i mocno trzymając Sugę pod ramionami wdrapał się na drugie piętro do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi na klucz. Było nieco ciężko, bądź co bądź czarnowłosy jest leciutki i chudziutki, ale no targaj ze sobą takie zwłoki i spróbuj ich nie poobijać. Jednak mam nadzieję, że wielu siniaków młody mu nie zafundował...
Położył go ostrożnie na swoim łóżku, ani trochę nie przejmując się tym, że śmierdzi od niego jak od starego dziada. Ściągnął buty swoje i jego, rzucając gdzieś w kąt. Usiadł na brzegu i spojrzał na śpiącego chłopaka.
- Meh, i co ja mam teraz z tobą zrobić... Same kłopoty... Głupi hyung. - powiedział do śpiącej królewny i oparł ręce o brodę. 
Już nic nie zrobisz, po prostu się nim zajmij i nie marudź. Sprawdził komórkę, 18 nieodebranych połączeń od Hobiego. Szlag. Wybrał jego numer i czekał, aż odbierze. 
- Tae?!
- T-ta...
- Taehyung! Gdzie ty jesteś?! I gdzie jest Suga?! Czemu nie odbieracie telefonów i gdzie się podzialiście?! - Hoseok tak się darł, że młodemu prawie uszy odpadły.
- Uspokój się, jesteśmy u mnie, on jest ze mną, śpi teraz...
- Co? Ale czemu? - jego głos troszkę się uspokoił. 
- Źle się poczuł i do mnie było bliżej, zresztą nie był w stanie powiedzieć, gdzie mieszka...
- Eh, mogłeś do mnie zadzwonić głupku. 
- No taaa...
- A rodzice?
- Nie wiedzą, spokojnie, wszystko mam pod kontrolą.
- No dobra. Następnym razem masz mi dać znać. Zajmij się nim odpowiednio, trzymaj się głuptasie.
- Pa hyung.
Odłożył telefon i wyszedł z pokoju, przed zamknięciem go upewnił się jeszcze, że chłopak nadal śpi. Zszedł po cichu na dół i wszedł do kuchni.
- Dobry wieczór kochanie, kiedy wróciłeś? Nic nie słyszałam... - zapytała mama stojąc przy kuchence i nakładając jedzenie.  Za chwilę podeszła do syna i ucałowała go w policzek, na co ten pogodnie się uśmiechnął.
- Cześć mamo, dopiero wróciłem. Przecież zawsze wchodzę niepostrzeżenie. - odpowiedział i rozejrzał się po pomieszczeniu. - Gdzie tata? 
- Nie wróci dzisiaj na noc, ma dużo pracy. 
- Znowu? - zmarszczył brwi.
- Tak, wiesz jaką ma pracę... W końcu szef wszystkich szefów. Siadaj Taeś przy stole. 
Taehyung grzecznie zajął miejsce, za moment dołączyła jego mama, usadawiając się naprzeciw. 
- Oooo, zrobiłaś spaghetti! Kocham cię! - wykrzyczał jak małe dziecko, gdy postawiła mu przed nosem talerz z makaronem. 
- Ja ciebie też, jedz dziecko. - uśmiechnęła się radośnie.
- Jesteś najlepsza. - dodał i zaczął zajadać się jak najęty. Po kilkunastu minutach oboje byli już najedzeni za wszystkie czasy.
- Daj, pozmywam. - powiedziała i zabrała naczynia. 
- Mamo, jutro mamy wolne, jest jakieś święto szkoły, więc nie budź mnie... Dobranoc i miłej pracy jutro. Kocham! - krzyknął i zniknął za drzwiami.
- Och, dobra... - zacięła się w połowie. - Ten dzieciak... - zaśmiała się pod nosem. - Dobranoc skarbie.


Musiał skłamać, nie wyobrażał sobie nawet, że Yoongi rano wstaje normalnie, a co dopiero tak o idzie do szkoły. Nie wyobrażał sobie też, że zostawia go w domu i on idzie na lekcje. Taehyung nie opuszczał zajęć, w dodatku to ostatni dzień tygodnia, więc nic się nie stanie. Przekręcił zamek i wszedł do środka, z powrotem go za sobą zamykając. Yoongi nadal spał jak zabity, ściągnął z niego bluzę i spodnie, następnie koszulkę. Miał farta, że był nieprzytomny, bo w innym wypadku by go zabił. Ale nie mógł przecież tego małego pijaka zostawić w tych brudnych łachach. Wyciągnął więc z szafy koszulkę i spodnie dresowe i ostrożnie nałożył je na chłopaka. Przykrył go kocem, na co ten podświadomie się uśmiechnął i lekko poruszył głową. Przez to Tae skupił uwagę na jego ustach i przypomniał sobie o sytuacji pod klubem, mocno się rumieniąc. Potrząsnął głową i głęboko odetchnął.

- Potrafisz wyglądać tak niewinnie i bezbronnie... Jutro aż mi nie uwierzysz. - szepnął z uśmiechem. Zgasił światło, sam się szybko przebrał i położył na podłodze, okrywając kołdrą i układając się na małym jaśku. Nie było mu wygodnie, ale chciał, żeby Sudze było, a przecież razem spać nie będą.


*

Otworzył oczy mrużąc je co jakąś chwilę i wbił wzrok w sufit. Przewrócił się na bok i wykrzywił twarz w grymasie przez wpadające oknem światło, które nie pozwalało mu zasnąć. Podniósł się do pozycji siedzącej i złapał za głowę.

- Nic nie pamiętam... - powiedział cicho. Nagle zdał sobie sprawę, że coś tu jest nie tak. Spojrzał na siebie, potem rozejrzał dookoła, natykając się oczami na leżącego na ziemi blondyna, który słodko sobie drzemał z nadymanymi policzkami i lekko rozchylonymi ustami. 
- Taehyung? - zapytał, nie wiedząc co się dzieje. Wstał z łóżka i nachylił się nad nim. - Taehyung do cholery! - młodszy zamlaskał z niezadowoleniem i niechętnie uniósł powieki.
- Co jest? Czemu od rana się drzesz, daj mi spać... - odpowiedział i odwrócił się w drugą stronę.
- Co ty mi zrobiłeś?! Gdzie ja jestem i czemu mam na sobie te ciuchy?! - krzyknął. Tym razem jednak Tae go nie zignorował i zwrócił się ku niemu.
- Nic nie pamiętasz? Naćpałeś się i schlałeś, potem... - zaciął się gdy pomyślał o pocałunku. - Znaczy nic, padłeś bez życia, więc przytargałem cię ze sobą do domu, bo nie byłeś w stanie powiedzieć gdzie mieszkasz. Ubrałem cię w moje rzeczy, bo śmierdziałeś na kilometr i nic więcej, przestań panikować... - ziewnął i wrócił do zasypiania. 
- A... aha... Pamiętam, że dostałem leki od lekarza, nie naćpałem się. - powiedział skonsternowany i z powrotem usiadł na łóżku, chowając jedną nogę pod siebie. 
- To świetnie, przynajmniej to.
- Więc... yhm... - zaczął drapiąc się po głowie. - Spałeś całą noc na podłodze? - zerknął na niego zmieszany.
- Mhm. - wymruczał.
- A szkoła?
- Nic, daj mi jeszcze pospać, proszę no... - mruknął błagalnym tonem i schował się pod jaśkiem. Suga milczał przez dłuższą chwilę, ale wreszcie się odezwał, niemal niesłyszalnie, ale liczą się chęci, nie?
- Dzięki... Może połóż się chociaż tutaj. 
- Dobry pomysł. - wstał leniwie i rzucił się z kołdrą na materac. - Dobranoc hyung. - dodał i wtulił się w poduszkę. Yoongi mruknął coś pod nosem i obserwował jak młody pogrąża się w śnie.
Jesteś niepoważny, czemu robisz to wszystko? Jesteś doprawdy głupim dzieciakiem.



- Zaraz spalę, zaraz spalę... Co za gówno! - wydarł się, biegając w kółko jak oszalały po kuchni. - Nigdy więcej nie zrobię żadnej zasranej jajecznicy! - wyłączył ogień i nałożył to, co było zjadliwie, na talerz. Obok położył kilka małych pomidorków i zalał herbatę, nieustannie przeklinając pod nosem.
- Hyung? Jeszcze tu jesteś? Sądziłem, że od razu wyjdziesz... - w pomieszczeniu pojawił się nadal zaspany Taehyung. - Miłe zaskoczenie.
- O, łaskawie wstałeś po trzech godzinach. Brawo. - zaklaskał.
- Co tak śmierdzi? Spaliłeś coś hyung? - usiadł na ladzie, wpychając do ust leżące porzeczki.
- A daj spokój. - postawił śniadanie na stole i usiadł przy nim. - Śniadanie, jedz... Nie jest takie złe chyba...
- Z jakiej okazji? - zeskoczył z lady i dosiadł się do czarnowłosego.
- W ramach przeprosin za noc i nie męcz mnie dłużej w tej sprawie. - Tae uśmiechnął się w swój charakterystyczny sposób i zaczął jeść.
- Jest smaczne hyung, dziękuję ci! 
- Taa... Nie podniecaj się tak...
- A ty czemu nie jesz? Zjedz coś! - blondyn wdrapał się do połowy na stół i wetknął Sudze pomidora do buzi. Ten nie zdążył zareagować, więc szybko go pogryzł i zjadł. 
- Głupi jesteś?! Nie próbuj więcej tak robić, dobrze ci radzę! - wrzasnął naburmuszony.
- Oj, już się tak nie unoś hyung. Po dzisiejszej nocy stwierdzam, że ci nie pasuje, bo jak śpisz, wyglądasz jak aniołek.
- ZAMKNIJ SIĘ JUŻ! Ty w ogóle nie wyciągasz z niczego wniosków! 
- E tam. Dooobrzeee, Taeś będzie już grzeczny. - wykrzywił się w głupkowatym uśmiechu i z radością pochłaniał kolejne porcje jajecznicy.
- Jezu... Trzymajcie mnie, bo jebnę. - przyłożył z otwartej dłoni w czoło. 
Taehyung zjadł wszystko po kilku minutach i pomasował się po brzuchu, głęboko oddychając.
- Było naprawdę dobre, dziękuję. - powiedział do Sugi.
- Spoko. Pora na mnie, będę wracał do domu. - odszedł od stołu i zasunął krzesło.
- Juuż? Muusisz? - przeciągał Tae. - Obejrzyjmy jakiś film czy coś...
- Nie mogę, muszę coś załatwić. 
- Ale...
- Coś ważnego. Serio muszę iść. 
- Dobra... A możesz mi podać teraz swój numer?
- Dzieciaku... proszę cię. 
Blondyn westchnął bezradnie i położył się na stole, wysuwając dolną wargę na wierzch.
- Oddam ci potem ciuchy, okej? Dzięki za pomoc. Na razie.  
- Potem? Czyli jednak się spotkamy? - młodszy jak uszczypnięty wyprostował się i wyszczerzył zęby.
- Nie to nie. Dam Hobiemu, przyjaźnicie się, to ci przekaże.- wzruszył ramionami.
- Hyung, ja przecież... 
Suga uniósł kąciki ust ku górze i obdarował go ciepłym uśmiechem, śmiejąc się bezgłośnie z głupoty Tae.
- Cześć młody. - zakończył i wyszedł.

*

Dwoje najlepszych przyjaciół spacerowało po parku sobotnim popołudniem, chyba nie byli w najlepszych nastrojach. 
- Wiesz, że  powinieneś przestać brać te leki?
- Hoseok, wiem, powtarzałem to już mojemu terapeucie setki razy, ale nie może dać mi innych, bo nie przynoszą żadnych efektów... 
- A te niby przynoszą?! - krzyknął rudowłosy.
- Chwilowe ta... Jak biorę regularnie, jak przestanę mam tylko zawroty i mdłości.
- I wahania nastrojów, jesteś ledwo żywy, masz jakieś omamy i robisz zjebane rzeczy. Nie dość,  że to gówno działa krótko, to potem właśnie tak się z tobą dzieje. Czemu ten cały terapeuta nie może ci pomóc raz na zawsze, tylko faszeruje jakimś chujostwem?! 
- Daj spokój, dopóki o nich nie zapominam jest dobrze. Przecież piszę, gramy w weekendy... Przesadzasz. 
- Ale nie możesz ich brać do końca życia! Wkurwiasz mnie...
- Dobra zamknij się już, coś wymyślę. 
- Nie masz wyboru, inaczej zrobię to za ciebie.
- Yhy. A co do zjebanych rzeczy... - zaczął Suga.
- Przelizałeś TaeTae. - powiedział bez zastanowienia.
-  Coś w ten... Skąd wiesz? Już zdążył ci nagadać?  Dopiero sobota, a ten już, co za... - załamał się.
- Przecież to było oczywiste, że mi powie.
- Dziwne, że od razu nie wjebałeś mi na chatę z krzykiem, że ruszyłem twoje kochane dzieciątko.
- Młody powiedział, że nic nie pamiętasz. A ja wiem, że jesteś kłamczuchem i zawsze pamiętasz co robisz, mimo że nie masz nad sobą kontroli. Prędzej czy później byś mi powiedział... A wolę słyszeć to od ciebie niż cię zmuszać czy podpuszczać.
- Pamiętam do momentu, gdy zemdlałem, dalej nic. - przyznał. - I nie wsadziłem mu języka, więc go nie przelizałem. Nie liczy się. 
- Podobno byłeś bardzo czuły i delikatny... - parsknął śmiechem. 
- Opowiedział ci to z takimi szczegółami?  Idiota. Tak wyszło, nie ma o czym rozmawiać, nie wiem co mi siedziało w głowie. 
- I co zamierzasz z tym zrobić teraz? Znaczy wiem, że nigdy nie zwracałeś uwagi na płeć, ale nie sądziłbym, że wykonasz pierwszy krok. Jeszcze w jego stronę. No no, zaskakujesz, HYUNG! - naśmiewał się Hobi.
- Jeb się... Wiesz, w jakim byłem stanie. - walnął go w ramię. - Co mam z tym zrobić, będę dalej udawał, że nie pamiętam, nie potrzebuję problemów. Mnie to nie obchodzi i już, było i minęło. Wreszcie zapomni o tym i tyle. Przecież nie jest gejem. - zapalił fajkę i spojrzał w niebo.
- No nie jest... Ale chyba cię lubi. Mam wrażenie, że zaczyna cię lubić w trochę inny sposób. - Hoseok spojrzał na niego, a Yoongi odwrócił się w jego stronę. 
- Co ty pieprzysz? Nawet jeśli, to mu przejdzie. A jak nie, no to trudno. - oznajmił obojętnie. - Nigdy nie mógłbym być z takim naiwnym dzieciakiem, co w dodatku mówi ci o wszystkim z dokładnością co do joty. Jest wkurwiający i nadal go nie lubię. No proszę cię, po tym wszystkim jeszcze wziął mnie do swojego domu, odstąpił łóżko, dał swoje rzeczy. Idiotyzm. Prędzej bym się wziął za ciebie, a nie zrobiłbym tego nawet gdybyś był ostatnim człowiekiem na świecie.  - zaciągnął się mocno szlugiem.
- To się nazywa troska, frajerze. I nie kręcą mnie faceci.
- Może. To się mnie nie tyczy. Zrobiłem mu śniadanie, żeby nie marudził, jakim to jestem niewdzięcznym dupkiem. Niech się cieszy. - zerknął na niego. - I vice versa, ty mnie też. 
- Ja nie wiem, skąd ty się urwałeś człowieku. - zarzucił mu rękę na szyję i przysunął do swojego boku. - Ale i tak cię kocham, DUPKU. - wytargał go za policzki.
- Nie spoufalaj się tak idioto, dystans. - wyrwał się z uścisku. 
- Idziemy do mnie, już prawie skończyłem jeden tekst, pomożesz mi. Ale najpierw podskoczymy do ciebie, dasz mi ciuchy Taehyunga, jutro u niego będę. 
- Sam mu je oddam. - powiedział i wyprzedził chłopaka, zakładając sobie kaptur.
- W ogóle cię nie rozumiem. A niby znamy się od dziecka.


« Czytaj poprzedni (3)                                                                                            Czytaj następny (5) » 

Ok. Wreszcie to skończyłam. Komentujcie, niedługo kolejna część!  ❤

poniedziałek, 21 grudnia 2015

You're too mean. III: Słowo, które nie przejdzie mu przez gardło


Wszedł do szkolnego budynku i od razu zachciał z niego wyjść. 
- Czemu tu jest tak głośno od samego rana do cholery... Czy oni nie mają co robić o ósmej rano? - czarnowłosy zapytał sam siebie i westchnął. 
Na głównym korytarzu przy tablicy z ogłoszeniami stało kilkudziesięciu uczniów tak niesamowicie podnieconych, że prawie się udławili przez własne okrzyki. Sugę sam widok tego przedstawienia strasznie zmęczył. Skręcił głowę w bok i akurat skocznym krokiem podszedł do niego Hobi.
- Co się tutaj dzieje? - zapytał rudowłosego. Ten stanął obok niego i oparł łokieć o jego ramię.
- Pamiętasz jak mówiłem ci o tym szkolnym spektaklu? Dowiedzieli się dzisiaj, że Taehyung będzie w nim grał na saksofonie i teraz wszyscy dookoła dostają niezliczonej ilości orgazmów... - odpowiedział mierząc wzrokiem tłum ludzi.
- A, on... Serio, o to tyle szumu? Myślałem, że chociaż mają jakiś ciekawszy powód. No nic, chodź na górę, bo zaraz matma. - rzekł bez uczuć i ruszył w stronę schodów. 
- Yhym...


- Hobi? 
- Co? 
- Idziemy dzisiaj po zajęciach coś poćwiczyć? Możemy spotkać się u mnie, bo salka znając życie będzie zajęta przez tego dzieciaka.
- Ymm... Noooooooo... - zaciął się. 
- Co ty tak stękasz? - spojrzał na niego niezrozumiale. 
- Bo obiecałem dziś coś komuś... - powiedział nieco podenerwowany. 
- Komu? Co? 
- TaeTae w czwartek ma ten spektakl i prosił mnie, żebym ocenił jak mu idzie... 
Suga obrzucił go zażenowanym spojrzeniem. 
- Serio... - zaczął. - Dobra, nie ważne, rób co chcesz. - wbił wzrok w widok za oknem. 
- Weź się nie spinaj... Jutro nadrobimy. - dźgnął go w bok, ten jedynie skarcił go wzrokiem. I salka nie jest i nie będzie zajęta, bo on tam już nie przychodzi. 
- To świetnie. A czemu? Coś mu się nie podoba? 
- Czemu cię to interesuje? Nie, po prostu stwierdził, że nie chce na ciebie więcej wpaść, więc woli ćwiczyć na dachu szkoły w przerwach i po lekcjach. - odparował.
- Więc wreszcie postanowił dać mi spokój? No i pięknie. - uśmiechnął się dumnie. 
- Raczej się ciebie przestraszył. Powiedział mi, jak wyglądała wasza gadka w kiblu w pubie.
- Nic mu przecież nie zrobiłem, czemu miałby się mnie bać? What the fuck? 
- Ale potraktowałeś go jak śmiecia już któryś raz z kolei, poważnie nie widzisz tego? Zawsze wiedziałem, że jesteś poniekąd dupkiem, ale teraz przechodzisz samego siebie... Zwykły uprzejmy dzieciak. Powinieneś go chociaż przeprosić, a nie... 
Suga wstał od klasowej ławki i popatrzył z góry na siedzącego przyjaciela. 
- Czemu ty tak bardzo chcesz, żebym zaczął się z nim zadawać? O co wam chodzi... Jak tak bardzo go lubisz to sobie z nim bądź, nie zabraniam ci, ale przestań mi wreszcie rozkazywać. - odpowiedział chłodno.
- Eh, dobraaaa, nie gadajmy o tym. - machnął dłonią i położył się na ławce. 
- Dobra, robię to tylko i wyłącznie ze względu na ciebie, bo się z nim kumplujesz. Spieprzam z tej ostatniej lekcji, nie chce mi się tu siedzieć, narka. - Suga zrzucił Hobiemu czapkę z głowy i pomachał mu ręką przy wyjściu z sali.
- Ale... co? 


Dzisiaj pogoda była wyjątkowo nieprzyjazna. Ciemne chmury unosiły się nad horyzontem, a mroźny wiatr wywoływał nieprzyjemne dreszcze na ciele, powodując gęsią skórkę. Mimo to nie był jakiś porywisty, po prostu chłodny, za chłodny. Suga stał na dachu szkoły i przyglądał się z zamyśleniem panoramie miasta, widocznej bardzo dobrze z tej perspektywy. Sprawdził godzinę na zegarku i schował ręce w kieszenie. 
14:30...
Dzwonek. A to znaczyło, że za chwilę powinien tutaj być Taehyung, jako że miał jeszcze jedną lekcję, to z Hobim widział się dopiero po tej przerwie i jeszcze następnej lekcji. Yoongi zszedł z krawędzi dachu i podszedł do ściany przy drzwiach, opierając się o nią plecami i podpierając nogą. Dosłownie parę minutek później pojawił się młody. Nie zdając sobie sprawy z obecności Yoongiego, sunął wprzód, wyciągnął swój instrument i siadając tyłem w miejscu, w którym starszy przed chwilą się znajdował, zaczął na nim grać. Suga zmrużył oczy i zaczął z małym zafascynowaniem wpatrywać się w muzyka. Robił to jakieś dziesięć minut, aż zorientował się, że za kolejne dziesięć minut zadzwoni dzwonek, więc musi się sprężać. 
- Nieźle grasz. - ruszył powolnym krokiem w stronę chłopaka, który słysząc jego słowa, o mało co nie upuścił z rąk saksofonu i zresztą sam z nim nie poleciał na dół. - Uważaj co robisz, mały głąbie... 
- Co ty tu...? - Taehyung widząc znajomą postać w okamgnieniu wstał z ziemi i odsunął się kilka kroków w bok, oplatając rękoma instrument. Patrzył na niego z przerażeniem w oczach. 
- Czekałem na ciebie, co znowu ci nie pasuje? I czemu ty się tak spinasz jak mnie widzisz? Kiedykolwiek coś ci zrobiłem? - zasypał go pytaniami, nadal pewny siebie stąpając ku niemu. 
- N-nie... Nic nie zrobiłeś. - rozluźnił się trochę. - Po co na mnie czekasz? Czego chcesz? Znowu na mnie nawrzeszczeć? - zapytał schylając nieznacznie głowę w dół. Suga przekręcił oczami i wyciągnął dłonie z kieszeni.  
- Nie, weź wyluzuj... - wziął głęboki wdech i za chwilę znalazł się metr przed nim. - W zasadzie chciałem... Yyy... - zaciął się, gdy przypomniał sobie, po co tutaj przyszedł. 
- No co chciałeś? - dopytywał młody, zupełnie już wyluzowany i wyraźnie zaciekawiony. 
- No.. Przep.. - jąkał się jakby przeprowadzał co najmniej rozmowę o pracę w Google. 
- Przep? Co? Weź to wyduś z siebie nareszcie... - młodszy zaczął się już niecierpliwić i stanął naprzeciwko Sugi. Dosłownie kilkanaście centymetrów. 
- Przepis na pierniczki. Pierniczki. Masz? Pytałem już każdego, więc w akcie desperacji przyszedłem tutaj. Muszę je zrobić, a nie mam przepisu. - starszy w duchu się załamał, a serce niespodziewanie przyspieszyło tempa. Ja pierdolę, naprawdę czasem jestem żałosny... Co to ma być... 
Taehyung gdy usłyszał odpowiedź, prawie się udusił, próbując powstrzymać śmiech. Wreszcie nie wytrzymał i ukazał swój dziwny, kwadratowy uśmiech, pokazując dwa rządki prostych, białych ząbków. 
- Przepis na pierniczki? Co? Haha. - nie przestawał się śmiać, Suga zaczął zalewać się prawie niewidocznym rumieńcem, co przestało mu w jakikolwiek sposób odpowiadać. 
- To co słyszałeś... Ugh. - burknął. 
- Hyung, zaskoczyłeś mnie, zdarza ci się być zabawnym. Wow. - przekomarzał się z czarnowłosym, który nic nie odpowiedział na jego zaczepkę. - A wiesz, że mam? Tylko czekaj, znajdę... - blondyn wyciągnął z torby jakiś zeszyt, w którym prawdopodobnie były przepisy. 
- Nosisz ze sobą książkę kulinarną czy co? Naprawdę jesteś nienormalny... 
- No jak widzisz przydaje się. - wertował kartki, aż w końcu zatrzymał się w jednym miejscu. - Mam! Trzymaj. - podał mu zeszyt, lecz gdy ten chciał go złapać w rękę, odsunął go na kilka centymetrów. Zrobił tak kilka razy, Sugę zaraz szlag trafi. Spojrzał na niego ze złością, a ten jedynie głupkowato się uśmiechał i unosił naprzemiennie brwi w górę. 
- Co ty wyprawiasz? Dasz mi to czy nie? - zapytał. Jego zdenerwowanie rosło z każdą sekundą. 
- Dam ci to... pod warunkiem. - uniósł przekornie kąciki ust do góry. - Właściwie kilkoma. Przestaniesz na mnie krzyczeć i pójdziemy jutro na moją próbę na salkę, potem na lody i do biblioteki, potrzebuję parę książek... A, jeszcze muszę kupić czapkę, są takie super w centrum handlowym, a coraz zimniej się robi! - zaczął się zastanawiać. Suga niemalże przewrócił się do tyłu z niedowierzania przez zaistniałą sytuację.
- Ty głupi jesteś? Nie będę wykonywał poleceń jakiegoś gówniarza, by dostać tylko jakiś głupi przepis... Na razie. - fuknął i odwrócił się na pięcie, zmierzając w stronę wyjścia.
- Nie to nie. Pewnie nie chciałeś żadnego przepisu. Czekaj. Jak ty to powiedziałeś? Chciałem przep-? Przeprosić? Przepisać? - myślał. - Przepisać pewnie nie, jesteśmy na innym poziomie. Teoretycznie. - to ostatnie słowo dodał po chwili. - Przeprosić to pierwsze, co przychodzi mi do gło... - nie zdążył dokończyć, bo Yoongi zawrócił do niego i zakrył mu usta dłonią. 
- Zamknij się. Nic z tych rzeczy. Serio potrzebuję tego przepisu. I mogę przestać jedynie na ciebie krzyczeć. - powiedział jednym tchem. Tae uśmiechnął się tak szczęśliwie, że aż okropna pogoda dookoła przestała dawać się we znaki. 
- I pójdziesz na próbę ze mną. I do biblioteki, a potem na lody... Znaczy najpierw na lody, potem do biblioteki. - ściągnął jego rękę ze swoich warg, jednak jej nie puszczając. 
- Na próbę. I koniec. 
- I później do biblioteki. 
- Chyba śnisz.
- No to nie dostaniesz przepisu i pomyślę, że... 
- Zamknij się w końcu!!! Dobra, pójdę tam z tobą, daj mi spokój już! - wyrwał rękę z uścisku młodszego. - Jesteś niesamowicie wkurwiający, eh. - przyłożył dłoń do czoła i pokiwał głową. 
- A ty potrafisz być fajny, hyung! - V zaczął skakać i wymachiwać rękami we wszystkie strony świata. - Ale nadal jesteś głupiutki. - uspokoił się i chciał potargać Yoongiego po włosach, ale ten się odsunął. 
- A ja cię nadal nie cierpię, więc się tak nie spoufalaj. Wypad już stąd, zaraz masz lekcję, a potem widzisz się z Hobim. Wypad, wypad. - wymachiwał do niego, jakby chciał go wypędzić, po czym zaczął pchać go w stronę drzwi. - Idź już! 
- No już idę hyung... Troszczysz się, żebym nie spóźnił się na lekcje? Ale super! - gdy wypowiedział te słowa Suga jeszcze dobitniej się załamał i przepchał go przez próg. 
- CZEŚĆ!!! - wydarł się. Taehyung chciał się chyba pożegnać, ale nie było mu to dane, bo jego hyung zamknął mu drzwi przed nosem. 
Yoongi oparł się rękami o barierkę na dachu i zaczął głośno wzdychać. 
- Co za kretyn. W dodatku uwierzył w tę historyjkę z piernikami. Ja nie mogę...


- Hobi hyung, myślę, że Suga hyung zaczyna mnie lubić... - powiedział do Hoseoka, siedząc na huśtawce i machając nogami. 
- Och, tak? Naprawdę? - stanął przy nim, dokładnie obserwując każdy jego ruch.
- No, dzisiaj przed moją ostatnią lekcją był na dachu i poprosił mnie o... przepis na pierniczki. 
Hobi wybuchł śmiechem na całe osiedle. 
- Co? Poważnie? 
- Tak... Domyśliłem się, że chciał mnie przeprosić, przecież nie jestem idiotą. Znasz go doskonale, ja prawie w ogóle, ale i tak nie spodziewałbym się, że takie słowa przejdą mu przez gardło... Mimo to starał się, więc trochę go zamotałem i zaszantażowałem, więc wyszło na to, że jutro się z nim spotkam. - odpowiedział, malując patykiem jakieś wzorki na piasku. 
- To się cieszę, dzidzia. - pogłaskał chłopaka po włosach. - Ale uważaj na niego tak czy siak, wiesz, że łatwo wybucha, więc nie nadużywaj jego uległości, jeśli mógłbym to tak nazwać... 
- Nie nazywaj mnie tak! Jestem tylko rok młodszy, w dodatku poszedłeś o rok wcześniej do szkoły... No i jestem od ciebie wyższy, więc mi tutaj nie cwaniakuj hyung. - nadymał policzki i kopnął starszego delikatnie w łydkę. - I spokojnie, będę uważać, ale nie dam mu wejść sobie na głowę, nie martw się. 
- Wyglądasz przekomicznie i słodko jak się tak burzysz. Moja kochana dziecinka. - prawie zdążył posmyrać go raz jeszcze po głowie, ale Tae podniósł się z bulwersem pięciolatka i zaczął gonić przyjaciela. Krzyczał do niego, że załaskocze go na śmierć i wparuje mu nocą do domu jak będzie spał, żeby obciąć go na łyso, jeśli będzie go tak cały czas nazywać. Dobrało się dwoje idiotów...
Robiło się coraz ciemniej, więc postanowili wrócić do domów, idąc razem pod ramię. Na pożegnanie Hobi jednak nie mógł się powstrzymać od powiedzenia do Taehyunga ,,słodziaku", ale ten chyba był już za bardzo zmęczony, żeby się mu odgryźć. 


Chat 23:00

Jestem waszą Nadzieją: a ty co, nagle zmieniłeś zdanie i już umawiasz się z TaeTae? kekekeke
SUGA: o co ci znowu chodzi? 
Jestem waszą Nadzieją: no, Taeś mi dziś mówił, że udało mu się ciebie wyrwać wreszcie... kekeke
SUGA: zajebię go...
SUGA: ehh
SUGA: to nie tak
SUGA: po prostu jest głupi
SUGA: i tak wyszło, że muszę z nim jutro się trochę pomęczyć
SUGA: i tyle
Jestem waszą Nadzieją: spoko spoko, niech ci będzie 
Jestem waszą Nadzieją: to się bawcie dobrze jutro
Jestem waszą Nadzieją: powinienem ci powiedzieć o tym jutro, ale nie będzie mnie w szkole, bo mam parę spraw do załatwienia
SUGA: jakich znowu spraw? 
Jestem waszą Nadzieją: nic takiego i nic ważnego, same duperele. To trzymaj się dupku, nie zrób nic jutro mojemu Taesiowi, bo cię zatłukę ^^
SUGA: jesteś debilem

Jestem waszą Nadzieją stał się offline.


- Suuuuga hyung! - Taehyung wydarł się biegnąc przez korytarz i rzucił się na plecy Sugi.
- Mówiłem ci, żebyś się nie spoufalał. - zgrabnie wydostał się z rąk młodego i strzepnął niewidzialny kurz ze swojego ramienia. 
- Już nie bądź taki... Chodź, bo mamy dziś jeszcze trochę do zrobienia. - powiedział i ruszył skocznym krokiem w stronę salki.
- Poprawka, ty masz, ja zostałem zmuszony by tu przyjść z tobą. - odparł i poszedł za nim.
- Nie zostałeś zmuszony, to była najzwyklejsza w świecie wymiana dóbr. - odwrócił się na chwilę do starszego i skierował kochany uśmiech w jego stronę. 
- Eh, milcz już. 

Weszli do środka i ściągnęli torby z obolałych ramion. Suga usiadł niedaleko stojącego przy oknie pianina i czekał, aż Taehyung zacznie robić swoje. 
- No grajże, po to tu chyba przyszliśmy... - oparł dłonie o brodę. 
- No już, już. 
Po dwóch godzinach dmuchania blondyna w saksofon opadł bez sił na krzesło i odłożył instrument na bok. Yoongi siedział nadal w tym samym miejscu i w ogóle się nie uśmiechał. Młody zlustrował go wzrokiem i wysunął dolną wargę na wierzch. 
- Czemu ty się w ogóle nie uśmiechasz? - zapytał z pretensją. 
- A czemu miałbym się uśmiechać? 
- A czemu nie?
- Skończ, proszę. 
Tae podniósł się do góry i zbliżył się do starszego. 
- Grasz na jakimś instrumencie?
- Nie. 
- Pasujesz do pianina. Znaczy, ładnie razem się komponujecie. Pianino jest strasznie subtelnym instrumentem, delikatnym... Potrzebuje czułości i łagodnego dotyku, wiele uwagi. Ty jesteś zupełnym jego przeciwieństwem, ale pasujecie do siebie. Nie wiem dlaczego, hmm... Grałeś może kiedyś? 
- Yy... - Suga spojrzał na młodego. - Yhym. Kiedyś. - odrzekł ponownie ściągając wzrok z niego.
- Czemu przestałeś? 
- Bo tak. To nie mój klimat. Ja rapuję. 
- I co z tego? Kto powiedział, że to ze sobą koliduje? Wręcz przeciwnie, pianino bywało wykorzystywane przez największych twórców hip-hopu, i w ich najpopularniejszych perełkach, i w tych mniej znanych tworach. Powiedz prawdę. 
- Mówię przecież, odczep się. 
- Zagrałbyś coś? 
- Nie pamiętam. 
Taehyung stanął za Sugą i ułożył jego dłonie na klawiszach pianina. Chłopak o dziwo nie protestował.
- Zagraj coś, prooooszę hyung. 
- Eh, tylko kawałek i masz dać mi spokój.
- Uhum! - wydarł się i na jego ustach znowuż pojawił się ten głupkowaty uśmiech.
Yoongi poprawił się na siedzeniu, wyprostował i zaczął postukiwać w klawisze, tworząc całkiem znany rytm. Było to River Flows In You autorstwa Yirumy. Skąd Taehyung przeczuwał, że akurat to zagra? Hmm... Oparł się łokciami o pianino, tak, by widzieć twarz starszego i jego ręce. Był aż niemożliwie skupiony, wyglądał teraz tak niewinnie i nieskazitelnie. Jak anioł. Dopóki grał, wyglądał zupełnie jak jakiś wybawca z niebios. Co za niespotykany widok... Z półtorej minuty później, gwałtowanie przesunął palcami po klawiszach wydając bardzo nieciekawy, irytujący dla ucha dźwięk i przestał grać. Tae momentalnie się skrzywił. 
- Czemu przestałeś? 
- Bo już mi się nie chce, widziałeś i tak za dużo, odwalisz się już? - czarnowłosy wstał i zebrał swoje rzeczy. - Chodźmy już, nie mam całego dnia. - zarzucił torbę na ramię i stanął przy wyjściu. 
- Idęęęęę...


Która godzina hyung? 
- Po szóstej chwilę.
- Meh, dobra. Chodź, już jesteśmy na miejscu. - Tae wszedł pierwszy do biblioteki, a zaraz za nim Yoongi. Z miejsca poleciał do półek z książkami i zaczął je gorączkowo przeglądać. 
- Uspokój się, przecież się nie pali, a zaraz coś porozwalasz... - powiedział do młodego stając obok. Tak jak zapowiedział, chłopak dosłownie kilka sekund potem pozwalał kilka dzieł na ziemię. Mówiłem.
- Aish. Głupie książki. - powiedział do siebie i poukładał je z powrotem na swoim miejscu. 
- Czego ty w ogóle szukasz? 
- ,,Kwiatów Zła" Baudelaire'a i czegoś filozoficznego od Kanta, chociaż go nie lubię... 
- To po co ci on, skoro go nie lubisz? 
- Bo potrzebuję do jednej pracy.
- Yhym. Zapomniałem, że jesteś kujonem. Sorry. 
- Mam! - wysunął dwie wspomniane przed chwilą książki i podbiegł do bibliotekarki od razu je wypożyczając. - Możemy już iść. 
- Świetnie, dzięki za info. 
Opuścili księgozbiór i stanęli w mroźnym powietrzu. 
- Lubisz książki? - zapytał starszego. 
- Niezbyt, naczytałem się ich za wiele w swoim życiu i mi się przejadło. Zresztą wolę być tym, który pisze, a nie czyta. 
- Rozumiem... Szkoda, bo chciałem ci jedną pożyczyć, na pewno by ci się spodobała. 
- Może innym razem. 
- Innym razem? To znaczy, że będziemy się częściej widywać? - Taehyung uradował się jak maleńkie dziecko. 
- Nie! Nic z tych rzeczy. 
- Ej, miałeś nie krzyczeć. Obietnic się nie łamie. 
- Nic nie obiecałem...
- Ale dla mnie to była obietnica. Chodź, bo mi zimno jak tak tu stoimy. 


Chodzili uliczkami Seulu jeszcze z jakieś pół godziny, nieustannie rozmawiając. Oczywiście Suga wydukał z siebie za każdym razem co najwyżej kilka słów, ale w gruncie rzeczy lepsze to niż nic. Z czasem się poprawi. 
- Daleko mieszkasz hyung? Bo ja mam stąd niecałe trzy minuty do domu... 
- Ta, mieszkam na przedmieściach. Właśnie, zwijam już. Zrobiłem to co chciałeś, teraz wracam. Cześć. - odwrócił się od Taehyunga i ruszył przed siebie zakładając kaptur na głowę. Znaczy chciał ruszyć, ale blondynek mu to uniemożliwił, bo szarpnął go za bluzę.
- Nie idź jeszcze... Nie chcę iść do domu. - powiedział w jego plecy błagalnym tonem, a ten znowu zwrócił wzrok w jego stronę.
- Co? Idź do domu, już wieczór. O co ci chodzi? 
- Um... no... Jakoś tak mi tu dobrze z tobą. - spuścił wzrok w dół bez przerwy trzymając go za skrawek ciucha. 
- Nie zaczynaj znowu, nie podoba mi się to. Chcę iść. 
- A podasz mi chociaż swój numer? - zerknął na niego spod dołu. 
- Po co?
- Nie korzystam z żadnych chatów, a sam stwierdziłeś, że już późno, wołałbym wiedzieć, że już jesteś w domu... 
- Ach. To. Niepotrzebnie się martwisz. Spoko, jutro będę w szkole, więc dowiesz się, że dotarłem do domu. 
- Mhm... 
- Możesz mnie już puścić. Serio, zmykaj już. Do jutra. - chwilę po tych słowach Suga posłał Taehyungowi ciepły uśmiech, przez co ten aż rozchylił wargi ze zdziwienia, puszczając chłopaka. 
- Pa hyung! Do jutra! - wykrzyczał machając mu z całych sił i poszedł do domu dopiero, gdy stracił z pola widzenia starszego. 

Czyżbyś wreszcie zaczął się otwierać, hyung? 


Kolejnego dnia w szkole Suga jak zwykle przespał prawie każdą lekcję. Hobi już się pojawił na zajęciach, więc ciężko było czarnowłosemu temu podołać, ale jakoś mu się udało. W przerwie jak zawsze do niego podszedł i zajął miejsce na jego stoliku.
- Zawsze dupskiem musisz siadać na mojej ławce? Rety. 
- Opowiadaj jak tam było wczoraj z moim TaeTae! - Hoseok szarpnął Sugę za policzki, czego ten straszliwie nie cierpiał. 
- Weź, dystans proszę... Normalnie, zrobiłem tak jak się umawialiśmy, a potem wróciłem do domu. Nic szczególnego. 
- Taesiek był tak podjarany, jakbyś co najmniej pluszowego misia wielkości dwóch metrów mu kupił w pakiecie z watą cukrową... 
- O czym ty bredzisz znowu. Przestań w końcu zarywać nocki i się wreszcie wyśpij, bo widzę, że ci na mózg siada.
- A ty nic się nie zmieniłeś, jak zwykle oschły i nieczuły dupek.
- Ja pierdolę, czemu miałbym się zmienić w ciągu jednego dnia? Nie załamuj mnie bardziej, o ile się w ogóle da... 
- Idziemy dzisiaj do muzycznej, napiszemy coś. Mam dziś wenę, więc mam nadzieję, że stworzymy razem coś zajebistego. 
- Spoko.


- Hooobi hyuung! Suuga hyuung! - Taehyung podbiegł do dwójki licealistów i rzucił się im obojgu naraz w ramiona. 
- Złaź ze mnie! - Yoongi migiem się wyrwał i stanął obok.
- Cześć TaeTae, dawno cię nie widziałem! - Hoseok wyściskał swoją małą dziecinę z całych sił. Wyglądali tak przeuroczo. 
Faktycznie dawno, niecałe dwa dni temu. Ja nie mogę. 
- Właśnie, Suga hyung, mam dla ciebie coś. - powiedział do czarnowłosego i wyciągnął z torby reklamówkę z ciastkami. 
- To pierniczki, na które chciałeś przepis. Mniemam, że chciałeś zrobić je dla kogoś i pewnie jesteś beznadziejnym kucharzem, więc ci je upiekłem wieczorem. Trzymaj. - Yoongi wziął je do rąk. 
- Dzięki... Nie trzeba było. 
- Wiem, ale nie mogłem się powstrzymać... Co robicie? Idziecie pisać? 
- Tak, dzidzia. - wtrącił się Hoseok.
- Zaraz cię zabiję! 
- Oj już, już, spokojnie. 
- Idealnie się dobraliście, pasujecie do siebie. - powiedział Suga. 
- Hę? - mruknęli Hobi z Tae naraz. 
- Nic, nic, żartuję. Dobra Hoseok, chodźmy już. - wyminął najmłodszego. 
- Idę, idę. Pa, Taeś. Napiszę do ciebie później. 
- No hej hyung. I pa Yoongi! 
- Yoongi? A ty od kiedy do mnie po imieniu mówisz? - spytał retorycznie. - Na razie Taehyung, dzięki za pierniki. Mam nadzieję, że nie są rakotwórcze. - dopowiedział i zaśmiał się melodyjnie i zniknął razem ze swoim przyjacielem za rogiem.
- Wreszcie powiedziałeś do mnie Taehyung. 
Dźwięk jego śmiechu i widok ust układających się w leżącego bananka chyba zaczęły stawać się dla najmłodszego dwiema najcudowniejszymi rzeczami na świecie. Nic tak nie rozczulało jego małego serduszka, jak te dwie, błahe i nieistotne rzeczy...



« Czytaj poprzedni (2)                                                                                            Czytaj następny (4) » 

Piąta rano. Pls, kill me. Zwijam, bo czekam na maila od ludzi z ASC z BTSami... Śpijcie dobrze. I komentujcie mi tutaj ładnie! Papa~~

sobota, 19 grudnia 2015

You're too mean. II: Daj mi szansę


- Kim Taehyung! - wrzask wściekłej nauczycielki rozniósł się po klasowej sali. - Co jest z tobą? Jest pierwszy dzień tygodnia, a ty już zasypiasz na lekcjach. 
Zawołany chłopak podniósł się z ławki na dźwięk głosu pani profesor i westchnął głęboko, wstając do góry.
- Przepraszam. Jestem dzisiaj trochę zmęczony, przez co ciężko mi się skoncentrować. Poprawię się. - odpowiedział jednym tchem, a kobieta kiwnęła głową. 
- W porządku. Pamiętaj jednak, że nie ma czasu na zmęczenie w tygodniu szkolnym, lepiej się wysypiaj. Teraz chodź do tablicy, rozwiążesz zadanie. 


Kim Taehyung. Dla przyjaciół TaeTae, znany pod pseudonimem V, czasem zdarzało mu się pozwolić najbliższym powiedzieć na niego alien, chociaż szczerze tego nie cierpiał. Czemu V? W sumie to nikt tego nie wie, jak był mały, ktoś powiedział do niego "Wi", ten stwierdził, że całkiem fajnie to brzmi i zapisał to właśnie tą jedną literką. Tak zostało po dziś dzień. Pierwsza klasa liceum, a już stał się strasznie popularny. Prawdopodobnie dlatego, że grał na saksofonie od wielu lat i już na rozpoczęciu roku został zmuszony przez radę nauczycielską, by pochwalić się przed wszystkimi uczniami swoim talentem. Jako że był jedną z nielicznych osób z jakimś poważniejszym hobby (pewnie pozostali po prostu woleli pozostać w cieniu, wiedząc, jak dyrektor jest podjarany, gdy do szkoły przychodzi ktoś z niecodziennymi zainteresowaniami), od razu znalazł się na celowniku dyrka i został głównym tematem plotek. Swoją drogą, do tej pory nie wiadomo, jakim cudem już pierwszego dnia wszyscy dowiedzieli się o jego zamiłowaniu do muzyki. Szkoda było czasu się nad tym zastanawiać, bo i tak się nigdy tego nie dowie. W tym miejscu plotki roznosiły się prędzej niż gdziekolwiek, a sam ich obiekt dowiadywał się o wszystkim na samym końcu. Trochę zabawne. Wracając... Oprócz tego Kim jeszcze śpiewał. O tak, kochał to robić. Jednak nikt o tym jeszcze, zaznaczam, jeszcze, nie słyszał. Na jego szczęście. Pomijając te rzeczy, kolejną przyczyną jego dużej popularności było z pewnością kilka następujących faktów: 
Po pierwsze: Jest naprawdę przepięknym chłopakiem, doprawdy, jego uroda jest niespotykana. Praktycznie bez przerwy otoczony wianuszkiem wszystkich loszek ze szkoły, które jęczały i śliniły się nieustannie na jego widok, a spuszczały się na chociażby jedno słowo, które wypowiedział. Nie ważne, czy mówił do nich, do siebie, czy do kolegów - reakcja zawsze ta sama. No nic, trochę męczące. 
Po drugie: Dziani rodzice - dziane dziecko. Miał wszystko czego chciał, ale nie obnosił się z tym zbytnio, raczej skromny chłopak. Jegojciec pracuje w największej spółce handlowej w Korei Południowej, a matka jest znanym i cenionym sędzią. Takie rzeczy bardzo szybko się roznoszą, nie?
Po trzecie: Jegoceny są niesamowite! Chłopak zajmuje pierwsze miejsca w każdym rankingu szkolnym, matematyka, biologia, koreański, chemia... Dosłownie był dobry we wszystkim, poza jedną rzeczą... a mianowicie wuefem. Matko boska, nienawidził sportu. I to nie dlatego, że był leniwy (choć to między innymi, ale naprawdę się starał), tylko dlatego, że ile by z siebie nie wyciskał i tak mu to najzwyczajniej w świecie nie szło. Tak więc postanowił się poddać. To jednocześnie stało się tym trzecim faktem, który świadczył o jego fejmie, bo zazwyczaj gdy ktoś już jest zajebisty, to jest zajebisty we wszystkim, prawda? Przynajmniej przeciętni zjadacze chleba tak myślą, czyli jakieś 90% tutejszych uczniaków. A tak to wszyscy nagle stwierdzili, że jego nieporadność w sportach jest przeurocza, co stało się następną rzeczą, przez którą dziewczyny były w stanie ściągać dla niego gacie, nawet 5 minut przed lekcją. Meh, to kłopotliwe. No są też takie rzeczy jak to, że jest strasznie miły, pomocny, kochany, słodki i inne duperele. I bum, jeszcze większa zachęta by go pokochać. A tak na marginesie, to kto by pomyślał, że taki wzorowy i cudowny chłopaczek, niemal każdy weekend spędza w pubie na mieście i przynajmniej raz na te dwa dni zalewa się jak stary dziad i na drugi dzień głowa mu pęka? No właśnie, kto? W zasadzie to nie tak, że Tae jest mentalnym tępakiem i w głowie mu jedynie chlanie i dziewczyny, on raczej traktuje to jak ucieczkę od rzeczywistości i codziennej rutyny, która mocno go przytłacza. Jednak posiadanie wszystkiegnie daje stuprocentowego szczęścia na dłuższą metę, ba, po czasie sprawia, że poziom radości człowieka zamiast wzrastać, maleje, a wszystkmagicznie zamienia się w nic.


- Yo, Hoseok! Przestań robić z siebie idiotę i zacznij w końcu coś pisać, mi zaraz łeb eksploduje...  - Suga wydarł się do rudowłosego przyjaciela, tańczącego coś przed lustrem. - W dodatku salę mamy wolną dosiemnastej, bo potem przychodzi jakiś chłopak, co ćwiczy grę na saksofonie czy czymś do jakiegoś szkolnego spektaklu. Chuj wie. Zostało piętnaście minut, zepnij dupsko wreszcie. - dokończył i westchnął. 
- Taa, taa, już idę, nie truj jak stara zrzęda... - odpowiedział lekceważąco i stanął nad siedzącym Yoongim, wykrzywiając twarz pytająco. - Każesz mi się spiąć, a sam napisałeś trzy linijki w przeciągu dwóch godzin? Weź spróbuj to zarapować, podłożę ci beat. 
Suga posłuchał się kumpla i spróbował zaśpiewać. 
- STOP. - przerwał mu Hobi i zaczął wzdychać. - Beznadzieja. W ogóle nie masz flow, co to ma być? Zawsze jak rapujesz czuć w tym całego ciebie, a to jest po prostu chujowe... I ten tekst... jest o niczym. Yoongiś, zepnij dupcię, okej? - poklepał go po ramieniu i cmoknął w tył głowy, jakby czarnowłosy był jakimś małym, niedorozwiniętym dzieckiem, któremu źle poszło zadanie z matmy. Machnął ręką, by go uderzyć, ale nie zdążył, bo chłopak zwinnie go uniknął ciesząc przy tym jadaczkę. Yoongi jeszcze cisnął w niego zeszytem z tekstami. 
- Aish. Co ci poradzę, nie mogę dzisiaj jakoś tego złapać. Nie wkurzaj mnie, dobrze ci radzę. - oparł łokcie o kolana, a brodę o dłonie, wpatrując się z bezsilnością w Junga. 
- Dobra, dobra kochanie, już się tak nie irytuj, bo ci żyłka pęknie. Wróć do domu i się zdrzemnij, twoje wory pod oczami mówią wyraźnie, że zaraz mi się tu wyłożysz. Poza tym i tak już parę minut po szóstej. Zwijamy się ziomek. - ruchem ręki zachęcił go, by wstał i do niego dołączył. Tak też uczynił, w milczeniu wstał z siedzenia, pozbierał porozrzucane kartki chowając je w torbę i podszedł do drzwi. W tym samym momencie, w którym nacisnął na klamkę, ktoś po drugiej stronie zrobił to samo. Yoongi odruchowo puścił wolno rękę zerkając na Hobiego, drzwi zostały otwarte, a w nich ukazała się postać Taehyunga z saksofonem pod pachą. Gdy blondyn zobaczył stojącą przed nim dwójkę licealistów instynktownie sunął się do tyłu.
- Yy? Co ty robisz? Przecież nic ci nie zrobimy, daj na luz dzieciaku. - powiedział Hope do młodego. - Mów mi J-hope, a ty jak się nazywasz? - wyciągnął do niego dłoń i promiennie się uśmiechnął. Suga zacisnął pięści i zmarszczył brwi. 
- Ja... wiem, po prostu nie wiedziałem, że ktoś tu jest. - wyjąkał blondynek. - Jestem Kim Taehyung z 1B, miło mi cię... - chciał złapać go za rękę, ale Suga przeszedł przez drzwi, trącając go przy tym. Chłopaczek ledwo utrzymał równowagę i instrument, patrząc na rapera z rozchylonymi ustami.
- Idziemy Hoseok. Nie mam czasu na rozmowę z tym przygłupem. - powiedział nie zatrzymując się ani na chwilę, jego twarz przybrała teraz obojętny wyraz, a pięści rozluźniły się.
- Yhm? O co ci chodzi? - zapytał przyjaciela, za chwilę spoglądając z powrotem na najmłodszego.
- O nic. Zamierzasz tam tak stać czy co? Może razem z nim pograsz na tym durnym saksofonie? Mieliśmy pisać dobry rap, a nie się opierdalać. - burknął, odwracając się w ich stronę. - Idziesz? - zapytał po raz kolejny. 
- Co ty mu zrobiłeś, że tak się zachowuje? Matko... Okej, lecę młody, bo mnie ten ciołek zabije. Miłej gry i nie przejmuj się tym bucem. Narka! - poczochrał włosy blondyna szczerząc się jak głupi do sera. 
- Okropne... Ugh. - Suga zasłonił usta, jakby miał zaraz puścić pawia i zniknął za zakrętem, kilka kroków za nim podreptał rudowłosy.


Tae wszedł do środka i walnął pięścią w ścianę. 
- Jak on mnie wkurza!!! - wykrzyczał do siebie. - Przecież go przepraszałem i nawet otwarcie powiedziałem, że jestem debilem, choć wcale nim nie jestem! Co za głupi, nieznośny i zapatrzony w siebie idiota! Przecież każdy popełnia błędy, ton nie używa mózgu, a nie ja! - rzucał obelgami na lewo i prawo, dysząc przy tym jakby przebiegł dwudziesto-kilometrowy maraton. Zreflektował się, że w rogu sali leży pognieciona strona kartki, podszedł po nią, rozwinął i przeczytał nabazgrane na niej zdania. 
- Żebym psuł sobie nerwy przez takiego głupka! Co za... UGH!!! - nie mógł opanować emocji. - O nie, nie ma bata, teraz to ci nie dam spokoju, choćbyś nasłał na mnie prezydenta we własnej osobie. - zgniótł papier w ręku i odetchnął kilka razy.
Może i Taehyung był bardzo delikatny, miał słodką twarzyczkę, czekoladowe oczy, pełne wargi i miał chudziutkie ciałko. Może i bywał strasznie ciapowaty i ślamazarny i rzadko kiedy stawał się męski, ale też miał swoje granice. Wnerwiał go ten egoistyczny dupek i zamierzał pokazać mu, że nawet z takimi pizdusiami czasem warto nie zadzierać. Oj, Tae się naprawdę zdenerwował, a gdy się denerwuje, jest okrutnie nieznośny...


- Skąd ty znasz tego chłopaka z pierwszej klasy? - zapytał Sugę Hoseok przechodząc przez pasy na ulicy.
- Spod trzepaka. Dosłownie. Leżał najebany jak szpadel, chciałem mu pomóc i teraz żałuję. Jedynie chciał mnie wyrwać, potem dostałem mały wpierdol i prawie mnie jakieś dresy przerżnęły za przypadkową alejką przez tego gnojka i koniec końców wróciłem do domu i poszedłem spać. Nic takiego. - wzruszył ramionami. 
- O fuck. To dlatego masz bliznę na ustach. Nieźle, nic mi nie mówiłeś. 
- Bo po co, ostatecznie nic takiego mi się nie stało, przecież mówię. Przecież w innym wypadku ten dzieciak już dawno by nie żył, zabity moimi rękoma. 
- Skoro nic się nie stało, to nie rozumiem po co się spinasz, jakbyś miał co najmniej kołek w dupie. - powiedział spokojnym głosem Hope. Yoongi wywrócił oczyma i nie zareagował na głupią gadkę kolegi.
- Daj spokój.
- Tak a propos, to całkiem słodkim chłoptasiem jest ten cały Tae. Nie sądzisz? - spytał niższego, który na te słowa prawie zakrztusił się własną śliną.
- Co ty pierdolisz? Czy ci się we łbie totalnie poprzewracało? Jeszcze powiedz, że jesteś gejem, to chyba jebnę na plecy. - zaśmiał się z drwiną w głosie.
- Może... - zatrzymał się przykładając palec do ust, w geście zastanowienia. 
- Żartujesz...- Yoongi się od niego stanowczodsunął.
- Zluzuj porty, żartowałem. Nie jestem gejem, po prostu ten chłopak wydaje się być bardzo w porządku, nie rozumiem czemu nie chcesz dać mu szansy. 
- Bo nie i kropka. Zresztą o czym ty w ogóle do mnie mówisz, błagam... - z powrotem zlikwidował dystans między nimi. 
- Dobraaaa, już nic nie mówię. - przeciągnął słowa i zatrzymali się na skrzyżowaniu. 
- To na razie, widzimy się jutro. - pomachał Hoseokowi ręką i ruszył w stronę klatki do swojego mieszkania. 
- Pa, spiętadupo! I serio wyśpij się dzisiaj, jest już po dziewiętnastej, poważnie idź spać wcześniej... Do jutra! - krzyczał doddalającego się czarnowłosego. Ten jedynie uniósł rękę nie odwracając się i pokiwał nią na boki. 

*

Hoseok podbiegł do ławki swojego najlepszego kumpla i od razu na niej usiadł, zrzucając przy okazji wszystkie książki. 
- Uważaj co robisz, głąbie. - Suga zamachnął się na niego i podniósł rzeczy z ziemi. Jung wyciągnął lizaka z ust i głupkowato się uśmiechnął.
- Chodź zjeść, teraz pora lunchu. Możemy chociaż raz zjeść na stołówce jak inni, a nie znowu się chować po tych wszystkich creepy miejscach w szkole. A na zewnątrz jest deszczowo, w końcu wrzesień dał się chłodno we znaki. - ponownie włożył lizaka między wargi, mocno się na nim zasysając. 
- Dobra, chodźmy, ale przestań wreszcie tyle trajkotać. - wstał z ławki i wyszedł z sali, zaraz zanim podążył rudowłosy. Przemierzali szkolne korytarze, aż dotarli do stołówki. Weszli do środka i stanęli w kolejce po posiłek. 
- Matko, ile ludu, czy ich w domu nie karmią? - zapytał Hoseok rozglądając się po sali. 
- Najwyraźniej. - skwitował niższy. Stali w sznurku uczniów czekających po żarcie jakieś dziesięć minut, po tym czasie wreszcie nadeszła kolej Sugi. Już chciał powiedzieć, czego sobie życzy, gdy nagle...
- Dzień dobry! Poproszę duuużo mięsa, dużo kimchi i dużo ryżu. Dwoma słowy - wszystkiego dużo. A, jeszcze sos i coś do picia, błagam... - Taehyung bezczelnie wepchnął się przed czarnowłosego, jakby wcale tam nie stał, wytrącając go tym z równowagi zarównfizycznej, jak i psychicznej. 
- Uuu. - Hoseok przeciągnął samogłoskę ze zdziwienia i uśmiechnął się ironicznie. Suga niemalże wyszedł z siebie i stanął obok.
- Dziękuję pani bardzo! Miłego dnia! - blondyn wziął talerz od starszej kobitki i ukłonił się jej serdecznie. Za chwileczkę przekręcił się do tyłu, skierował do Sugi bardzo złośliwy uśmiech i odszedł od lady. Ten za twyglądał dosłownie jak dymiąca się lokomotywa. 
- No zaraz tego gówniarza rozje... - zaczął raper, ale Hobi zasłonił jego usta swoją dłonią i uciszył. 
- Ciii. Nie zapominaj gdzie jesteśmy. - powiedział cicho. 
- Co podać, chłopcze? - wtrąciła się kucharka, a rudowłosy uśmiechnął się jak głupek nie ściągając ręki z twarzy przyjaciela. 
- To samo co brał ten chłopak przed chwilą. Dwa razy. - rzekł. Suga zszarpał dłoń ze swoich warg i skarcił kumpla wzrokiem. 
- Ja nie chcę, nie mam apetytu. - oznajmił naburmuszony. 
- To jeden w takim razie poproszę.


Usiedli przy stoliku jak najbliżej drzwi wyjściowych i Hoseok natychmiast zaczął zajadać się posiłkiem. Suga patrzył na niego jak na debila z wkurzoną miną.
- No weź sobie odpuść, to tylko dzieciak. Bardzo zadziorny dzieciak. - wypaplał przeżuwając mięso. Yoongi nic mu nie odpowiedział i jak zwykle przewrócił oczami.
- Mogę się dosiąść? Macie wolne miejsce jak widzę... Dzięki wielkie. - tego już było stanowczo za wiele. Taehyung tak o pojawił się przed nimi i usiadł naprzeciw czarnowłosego, chamsko się w niego wpatrując. Nawet nie poczekał na odpowiedź, tylko po prostu z góry założył, że może tak o sobie z nimi siedzieć! No szczyt wszystkiego! 
- Czemu nie. Smacznego. - odpowiedział mu Hoseok wsuwając kolejne porcje ryżu w usta.
- Super hyung, dzięki. Wiedziałem, że się zgodzisz, jesteś naprawdę super! - wypowiedział niemal śpiewająco, nadymając przy tym policzki. 
- Ekhem. - chrząknął Suga. - Czy wy jesteście w jakiejś zjebanej zmowie? - wtrącił się i zmierzył wzrokiem obu chłopaków, którzy najwyraźniej nie mieli zielonego pojęcia o co biega, bo tak wyłupili oczy.
- O co ci znowu chodzi? - zapytali oboje naraz. 
- Ja pierdolę. Żyję wśród idiotów. - Yoongi przyłożył rękę do czoła i wypuścił powietrze z ust. - Nawet nie mam siły się wkurwiać, tak mnie irytujecie. Idę stąd, udławcie się tą kapustą. Razem raźniej. - powiedział zadziwiająco spokojnym tonem i wstał od stołu, zaraz znikając za framugą drzwi. Taehyung obrócił się za nim i za chwilę znowuż spojrzał na swojego hyunga.
- Nie martw się tym głupkiem, on tak ma. W końcu się ogarnie. Chyba... - zapewnił młodszego. 
- Ale on jest głupi, prawda, hyung?
*

W piątek po skończonych zajęciach Suga udał się do sali muzycznej, w końcu chodził tam prawie codziennie. Gdy jednak zobaczył przez szybę dwie znajome mu postacie, od razu się zatrzymał. Był to Hoseok i Taehyung. Od paru dni kręcili się cały czas razem i razem chodzili do salki, gdzie Hoseok tańczył i pisał teksty, a Tae przygotowywał utwór na saksofonie. Z tego co było widać, świetnie się bawili. Śmiali się do rozpuku i wygłupiali jak najwięcej się dało. Suga naprawdę nie był ani trochę zazdrosny, nawet nie był już zły. Tylko zażenowany. Jego najlepszy kumpel szlajał się z jakimś idiotycznym gówniakiem z pierwszej klasy całymi dniami. To nie tak, że przez to Hoseok go zaniedbywał czy miał dla niego mniej czasu. Było jak zwykle, ale Yoongi nie mógł znieść obecności młodego, dlatego w ogóle nie przebywał ze swoim przyjacielem. I tak minęło mu te kilka dni, aż znowu nastał weekend. Czyli powrót do zrobienia czegoś dla innych ludzi. Passa mu już powróciła po tym felernym poniedziałku i ponownie był pełen sił i weny.


Jak można było przewidzieć, Suga nie zmienił lokalu, w którym grał, tak jak wcześniej zapewniał to młodemu. Był zbyt leniwy, żeby dotrzymać tego słowa, to było ponad jego możliwości, dosłownie. W piątek wieczorem przygotował się jak zwykle i wyszedł z domu, zgarniając po drodze Hobiego i jeszcze dwóch innych kumpli.


Dzisiaj było wyjątkowo dużo ludzi w pubie, strasznie dużo. Co ich się tyle zleciało? Gdy Suga z pozostałymi weszli do środka i rozejrzeli się dookoła, nie mogli uwierzyć własnym oczom, że ta speluna jest tak przeludniona dzisiejszego wieczoru.
- Woah, ale mamy publiczność, chłopaki. - powiedział najwyższy z nich, Namjoon. 
- Ta. Nic specjalnego. - zgasił go Yoongi i udał się na zaplecze z resztą. Przygotowali się jak zawsze i razem zajęli swoje miejsca dla ,,artystów". 


Minęła godzina, dwie... Nic nowego. Znowu odwalali dobrą robotę. Teraz mieli kilkanaście minut przerwy, więc Yoongi poszedł się napić. Hoseok został z innymi raperami na ich standardowym miejscu. Kilka minut później przez kotarę na wejściu do pubu przeszedł młody chłopak z kolegami. Tak, toczywiście był Taehyung. Z nieopisaną pewnością siebie i gracją przechadzał się między stolikami.
- O! TaeTae! - wydarł się Hoseok i szybko wstał z krzesła, rzucając się w ramiona młodszego. - Przyszedłeś! 
- No, jestem tu hyung. - objął go rękoma. - Jak tam? Czemu nie gracie? 
- Mamy przerwę, a Yoongi jak zwykle w tym czasie siorbie piwo. - wskazał palcem na bar po prawej stronie.
- Ach... Rozumiem. Też bym się napił.


Po paru chwilach Sudze jakby przed oczami mignęła znajoma, niezbyt chciana dla jegoczu sylwetka. Przetarł je kilka razy, jakby myślał, że się przewidział. Niestety, nic z tego. Dopił browara do końca i odstawił kufel, wracając do kumpli. 
- A ty co tutaj robisz? Znowu chcesz się schlać jak szmata? - zapytał sarkastycznie, przechodząc obok blondyna. Dzisiaj wyglądał trochę inaczej, nie tak wyzywająco. Miał czerwoną marynarkę, białą koszulkę pod spodem i proste, czarne rurki. Czarnowłosy zajął swoje miejsce i o dziwo, przyglądał się chłopakowi, który kusząco popijał drinka.
- Też miło mi cię widzieć, hyung. - przekrzywił głowę w bok i uśmiechnął się zaciskając usta. - Nie tym razem, postatnim mi wystarczy. Poza tym powiedziałeś, że więcej mnie nie uratujesz, a ja znając życie wpakowałbym się w tarapaty. Wolę nie ryzykować, chcę żyć. Mam jeszcze trochę spraw do załatwienia. - zerknął znacząco w jegoczy. Yoongi tradycyjnie parsknął śmiechem. 
- Ledwo co cię zobaczyłem i już nie mogę dłużej tutaj siedzieć. Idę do łazienki. - westchnął i udał się tam, gdzie powiedział. Stanął przed lustrem i przepłukał twarz zimną wodą. Nie wiadomo czemu, był strasznie wykończony i nie czuł się zbyt dobrze. Jeszcze ten dzieciak przyprawiał go mdłości. Oparł się rękoma o zlew i spuścił głowę w dół. Za nim można było usłyszeć skrzypienie ciężkich, drewnianych drzwi. 
- Coś nie tak, hyung? Źle się czujesz? - Taehyung oparł się o ścianę i założył ręce na siebie. Suga słysząc jego głos podniósł wzrok.
- Trochę. 
- Może powinieneś już wrócić? Jesteś przemęczony... - zapytał zatroskany.
- Czego ty ode mnie chcesz? - stanął naprzeciw niego i zapytał wprost. 
- J-ja? Niczego... - zająknął nerwowo. - Ta blizna to przeze mnie prawda? - dotknął opuszką palca jego dolnej, napuchniętej wargi. Raper nieznacznie odsunął głowę w tył.
- Pytam czego chcesz? Za mało ci? Chcesz, żebym miał więcej tych blizn czy o co ci, kurwa mać, chodzi?! - nie dobrze, Suga na powrót się denerwuje.
- Czemu ty cały czas na mnie krzyczysz?! Przeprosiłem cię już setki razy za tamto! Zamierzasz do końca życia się na mnie denerwować i traktować jak gówno?! - wyrzucił z siebie ze złością, mając oczy jak szklanki. Yoongi przycisnął go do ściany, ściskając boleśnie jego nadgarstki, aż chłopak jęknął. Mimo, że był niższy i słabszy, ten totalnie mu uległ.
- Dokładnie tak. Ani trochę mnie nie interesujesz. Tak ciężko zrozumieć? - zapytał, będąc praktycznie centymetr przed jego twarzą. Jego spojrzenie było przesiąknięte brakiem jakichkolwiek emocji.
- Jesteś wredny, okropny... - Taehyung zamknął oczy, żeby nie dać upustu łzom.
- Ty nic dla mnie nie znaczysz, dlaczego cały czas mi trujesz dupę? - zapytał. Matko, straszliwie okropny. Bezduszny. Zbyt bezpośredni, to bolało. - Nawet się nie znamy, a ty przykleiłeś się do mnie jak rzep psiegogona.
- To już nawet nie mogę chcieć się z kimś po prostu zaprzyjaźnić? Chciałem tylko... 
- Możesz, ale nie ze mną. - przerwał mu w środku zdania. - Mam cię po dziurki w nosie. Zachowujesz się jak jakiś stalker. - dokończył nieco spokojniej i poluźnił uścisk.
- Czy ty nie masz w ogóle uczuć? - zaszlochał, a po jego licach spłynęły strumienie łez. - Puść mnie. 
Yoongi puścił Taehyunga, który jeszcze przez chwilę patrzył mu w oczy. Pomasował swoje nadgarstki i wyszedł zapłakany z łazienki z trzaskiem. Ten widok jednak trochę skruszył serce starszego. Literalnie przez chwilę poczuł bardzo nieprzyjemne mrowienie w klatce piersiowej. I na tym koniec. 


- Coś ty zrobił temu dzieciakowi? - zapytał Hoseok idącego w jego stronę Sugę. - Wyleciał zaryczany jak dopiero co narodzone dziecko. Sprawia ci przyjemność znęcanie się nad takimi gnojkami? Zaskoczyłeś mnie trochę, w gruncie rzeczy on ci nic nie zrobił. - zmierzył go rozczarowanym spojrzeniem. Sprawia ci przyjemność znęcanie się... Jakby słyszał siebie samego tydzień temu. To wytrąciło go zupełnie z równowagi.
- Nic mu nie zrobiłem. Kurwa, dajcie mi wszyscy święty spokój. Nie mam siły. Źle się czuję, wracam do domu. Siema. - dokończył i zabrał wszystkie swoje pierdoły z pubu, zarzucając kurtkę na ramiona. Natychmiast po wyjściu z lokalu pospiesznie wyciągnął papierosa z paczki i jednym ruchem godpalił.


- Eh, Yoongi... Opanuj się wreszcie... - powiedział do siebie Hoseok wzdychając głęboko i rozłożył się wygodnie na fotelu.


« Czytaj poprzedni (1)                                                                                             Czytaj następny (3) »

Znowu piszę o nienormalnej porze xD Nie ważne.. Lecę, bo za godzinę muszę wstać do pracy, to się jeszcze trochę kimnę XD Mam nadzieję, że się podoba, miłej lektury~