piątek, 18 grudnia 2015

You're too mean. I: Miękkie serce


Wyszedł tylnym wyjściem i niemalże od razu wsadził w usta papierosa, pospiesznie godpalając. Dobra robota - powiedział do siebie w duchu i wypuścił z płuc niewielką chmurkę dymu. Spędzał w tym pubie prawie każdy weekend, by spełniać choć w jednym procencie swoje małe ambicje. Suga zawsze marzył, żeby zostać światowej klasy raperem. Może ,,marzył" to złe słowo... On nie marzył. On po prostu chciał tego dokonać. Ale, nie oszukujmy się, nie żyjemy w filmie, a dookoła nie latają kolorowe jednorożce srające tęczą. Chłopak jest tego doskonale świadomy, dlategod kilku ładnych lat stara się zrobić jak najwięcej dla siebie i jak najwięcej dać innym ludziom, mimo praktycznie braku pola do popisu. Pisze multum tekstów, przelewając swoje uczucia na kartki papieru, trochę bawi się muzyką w jej ścisłym znaczeniu, potem łączy wszystko w jedno i daje to, co ma do przekazania publiczności, w tejże postaci. Może jego pragnienia byłyby bardziej możliwe do zrealizowania, gdyby miał kasę, dzianych rodziców, najlepiej jeszcze zamek z fosą i dobre laski co noc, jednak nie posiadał nic z wyżej wymienionych. Nawet, szczerze powiedziawszy, by nie chciał, to zupełnie inny typ człowieka. Ambitny, ale nieco zrezygnowany. Raczej przyziemny, nie szukający wrażeń. Musi przyznać, że mimo wszystko jego aktualny tryb życia bardzo mu odpowiadał, nie narzekał. Spokojnie sobie egzystował, bez żadnych problemów czy obowiązków. Tak więc nie ma co się załamywać Yoongi, rap i hip-hop to muzyka, poniekąd styl życia, możesz to robić dobrze nie będąc Kanye Westem czy Puff Daddym, a nawet i lepiej.

Zmierzając w stronę przystanku autobusowego dołączyło się do niego kilku kumpli z tej samej, że tak powiem, branży. Zawsze po udanym występie szli razem napić się co nieco czy zajarać dobrego jointa w ich starej, poczciwej miejscówce. 
- Ej, ziomki, patrzcie! - jeden z nich, najwyższy, zawołał resztę i wskazał palcem na leżącego przy pobliskim trzepaku chłopaka. Suga odwrócił się wraz z innymi raperami i spojrzał we wskazanym kierunku. - Ale musiał zabalować... Wy, a to nie przypadkiem ten typek, co był w pubie jak graliśmy? Z tego co widziałem nie był sam. Pewnie jego ziomki go zostawiły. - zaczął się zastanawiać. 
- A czy to ważne? Chodźmy już, Yoongiś musi jutro iść do szkoły, a my chcemy jeszcze się sponiewierać trochę, nie? Dochodzi pierwsza w nocy. - odezwał się rudowłosy. Przecież jutro jest niedziela, idioto, czemu miałbym iść do szkoły? Nie ważne.
- Masz rację, co ja robię. - wysoki machnął dłonią i doszedł do chłopaków. Ci po chwili się zatrzymali, widząc, że nie ma obok nich Sugi.
- A ty co? - krzyknęli wszyscy naraz do czarnowłosego.
- Zaraz do was dojdę, nie przeszkadzajcie sobie. - rzucił w ich stronę i podszedł do leżącego chłoptasia z lekkim zażenowaniem. 
- No pojebało go... Ah, mimo wszystkcipka z tego naszego swagera. - zaśmiali się między sobą i zrobili tak jak powiedział raper.
W zasadzie Yoongi nienawidził takich sytuacji, jak ta, i takich ludzi, jak ten spity koleś. Najchętniej zostawiłby go na pastwę losu, a ten znając życie zarzygałby się na śmierć. Cóż jednak miał poradzić, że koniec końców miał miękkie serce. Za miękkie. Zlustrował chłopaka od góry do dołu, całego mokregod alkoholu, którego woń zmieszała się z wcześniej padającym deszczem, tworząc niezbyt przyjemne połączenie. 
Ja pierdolę. Ale się kurwa załatwiłeś. 
Miał proste, blond włosy z grzywką, które przykrywały jego delikatną buzię o niemowlęcej cerze. Wyglądał na wyraźnie młodszego, stawiam na jakąś pierwszą liceum. Zupełnie nie ogarniał otaczającej go rzeczywistości, kołysał się na boki i mamrotał jakieś niezrozumiałe słowa.
- Jak się nie umie pić, to się do cholery nie pije. - rzucił w jego stronę i kucając przyjrzał mu się dokładniej, mrużąc oczy. Czekaj... Ten chłopak wyglądał jak jeden pierwszak z jego szkoły. Westchnął głęboko i sprawdził kieszenie blondyna, znajdując uczniowski identyfikator. Tak, ton. 
- Ej, gnojku, żyjesz? - potrząsnął go za ramiona, a ten uchylił delikatnie powieki, po chwili mając je już szerokotwarte. Starszy nie zauważył wcześniej, że miał skaleczoną wargę. - Weź się podnieś, wyglądasz jak jakiś menel. W dodatku jak po jakiejś żulerskiej bójce o ostatnie piwo z warzywniaka. - szturchnął go w bok i wstał do góry.
- J-ju... wstaję... - wybełkotał blondyn próbując się unieść, i gdy tylko znalazł się na wysokości trzepaka momentalnie na nim zawisł z głową w dole, by za chwilę najzwyczajniej w świecie zespawać się na chodnik. Yoongi wywrócił oczami i wykrzywił usta w zniesmaczeniu. 
- Kurwa, dzieciaku, ogarnij się wreszcie i wróć do domu, nie zamierzać cię do niego holować. - burknął obojętnie. Młody, gdy skończył czynić swoje, oparł się przodem do rapera o barierkę trzepaka i przetarł wargi dłonią. Utkwił wzrok w czarnowłosym, uśmiechając się nonszalancko. 
- Skoro n-nie zamierzasz, to po co nadal tutaj stoisz? - wymamlał unosząc głowę. Min zignorował to pseudo-pewne siebie zagranie i rzucił mu butelkę z wodą. 
- Masz, opłucz gębę i mnie nie wkurwiaj. - wsunął ręce w kieszenie i ponownie zerknął na pijanego. Ten opłukał usta, a pozostałą wodę wypił, nie spuszczając wzroku z chłopaka. Opakowanie wyrzucił gdzieś za siebie i przegryzł dolną wargę. 
- To co teraz? Idziemy się jeszcze zabawić, czy n-nie? - zapytał starszego i chuchnął w górę tak, by grzywka mu zeszła z oczu. Yoongi prychnął z niedowierzaniem i przekręcił głowę w bok.
- Zaczynasz mnie wkurwiać. Zdajesz sobie sprawę, że jesteś jedynie zalanym w trupa gówniarzem i jeszcze próbujesz mnie uwieść? - podszedł kilka kroków bliżej, ale zaraz przed nim się zatrzymał. - Śmierdzi od ciebie gorzelnią i masz całą ramonę upieprzoną w błocie. Naprawdę, jesteś beznadziejny... - pokiwał głową i skarcił go wzrokiem. 
- Ach, to... Przepraszam, też chciałbym poznać cię w innych okalo... okolo... okoloczniściach. - wyprostował się, już nie mając żadnej podpory. Teraz był naprawdę wysoki, na pewno wyższy od Yoongiego, ale nadal tzwykły, rozpuszczony gnojek. 
- Okolicznościach kretynie. Zamiast się najebywać nauczyłbyś się poprawnie wysławiać. - fuknął. 
- Mam wyjebane w to wszystko, nie baw się w jakiegoś pierdolonego mo-moralistę. - runął na niego całym ciężarem, opierając brodę o ramię starszego. 
- Żałuję, że w ogóle pofatygowałem się, żeby podejść do takiego żałosnego człowieka jak ty. - szepnął mu w ucho, a po szyi blondyna przeszedł nieprzyjemny dreszcz. - Nie mam już dla ciebie czasu i w zasadzie mam gdzieś, co się z tobą stanie, odjeb się i mnie nie dotykaj, tobrzydliwe. - odepchnął god siebie. - Poza tym nie udawaj takiego bad boya, kompletnie nie pasuje to takiej pizdeczce jak ty. - dopowiedział i zaczął iść tam, skąd przyszedł, odpalając kolejnego dziś szluga. Wyższy stracił  równowagę na moment obserwował oddalającego się chłopaka.
- Hej! - wydarł się w dal. - Nie m-możesz mnie tak zostawiiiić! - rozłożył ręce bezradnie i zmarszczył brwi. Ruszył za nim chwiejnym krokiem, prawie się po drodze przewracając. Suga tylko zaśmiał się żałośnie, nawet nie odwracając się w tył. Założył słuchawki na uszy i zaciągnął się papierosem, wypuszczając z ust nierówne obłoki dymu. Młody rozejrzał się gorączkowo na boki i podniósł przypadkowy kamyk z ziemi. Zamachnął się i cisnął nim w plecy czarnowłosego, sapiąc ze zmęczenia. Widać był w tragicznej kondycji, jak i nie gorszej. Ten jak poparzony wzdrygnął się, ale nie zaprzestał chodu. Blondyn totalnie już zrezygnowany zacisnął pięści, a pod jego powiekami zebrało się kilka łez.
- No zatrzymaj się, pro... - przerwał. - A wal się, nie potrzebuję cię. - wydukał niemal niesłyszalnym tonem i starł łzę, która bezwiednie spłynęła po jego policzku. Spuścił głowę i skręcił pokracznie w jakąś alejkę.
Yoongi tak naprawdę nie słuchał muzyki, założył słuchawki po to, by pokazać zlekceważenie młodszemu, więc gdy nagle nieznośny skowyt za nim zniknął, odwrócił się za siebie, ale nikogo tam nie było. 
- Co do kurwy? - wypluł fajkę i pospiesznym krokiem cofnął się do tyłu. Spojrzał w ciemny zaułek po prawej stronie i zanurzył się w jego mroku. Uliczka była bardzwąska i prowadziła do jakiejś seulskiej, plenerowej speluny. Właśnie gdy znalazł się na samym jej końcu, zobaczył z dala kilku ulicznych dresów i blondyna przyciśniętego przez jednego z nich do ściany. Dzieciak wył jakby obdzierano go ze skóry, aż ciężko uwierzyć, przecież jeszcze nic takiego mu nie zrobili. Nagle poczuł czyjeś spojrzenie na sobie, ale jego nadawcą nie był żaden z oprawców, a zapłakane, brązowe tęczówki ich ofiary. Yoongi, zrób coś, przecież nie możesz tak stać i się patrzeć. Przełknął ciężko ślinę i z pewnością wysunął się naprzód, zmierzając ku grupce ludzi.
- Poważnie? - zapytał retorycznie. - I wy uważacie się za mężczyzn? Czy to jakiś w chuj nieśmieszny żart? - splunął pod buty opryszków. Trzymający młodego rozluźnił uścisk i pchnął jego głowę w tył, puszczając go. Ten opieszale osunął się po chropowatej ścianie, łapiąc się dłońmi za przyduszaną wcześniej szyję.
- Hyung... - wyszeptał niemrawo.
- Zamknij się. - wycedził przez zęby Suga i z powrotem spojrzał na grupkę bandziorów.
- A ty kim niby kurwa jesteś? - zapytał największy z nich, podchodząc do rapera.
- Gówno cię to obchodzi. Jesteś pizdą, jak sprawia ci przyjemność znęcanie się nad takimi dzieciakami. Serio kręcą cię takie spedalone laleczki w lateksowych spodniach, ćwiekowanych ramonach i blond włoskach jak ten chłoptaś? Obleśne, poważnie... - wysyczał patrząc dresiarzowi w oczy.
- Haha... - zaśmiał się przeraźliwie, aż po Minie przeszły ciarki. - Zostawcie chłopaki na chwilę tamtego pedałka, najpierw zajmiemy się tym cwaniaczkiem. - pozostali uśmiechnęli się do siebie nawzajem i otoczyli najniższego. - To co, gotowy? Zobaczymy, czy za chwilę też tak będziesz głośno szczekał. - dwoje z nich unieruchomiłręce Sugi. Mógłby się bronić, ale jaki byłby w tym sens? Jest sam, ich jest kilku, a on chciał po prostu dać drogę ucieczki tej egzystencjalnej łamadze. Powędrował oczami na siedzącego na ziemi blondyna, trzęsącego się ze strachu.
- I przez ciebie wjebałem się w jakieś gówno, nienawidzę cię... Ugh. - powiedział do niego z wyrzutem. Nie zdążył nic więcej wydobyć z gardła, bo poczuł jak ból rozprzestrzenia się po jego twarzy, a słodka, ciepła ciecz spływa mu po wargach. Cios go wyraźnie otumanił, bo runął na ziemię, zaraz obok młodego, który pospiesznie się do niego przysunął i nie wiedział co zrobić. 
- Hyu-hyung... - zająknął się. Min podniósł się by być na równi z jego twarzą i otarł krew z ust.
- Uciekaj stąd, do kurwy nędzy. Nie po to daję się napierdalać. - szepnął w złości.
- Ale... - zaczął zapłakany, ale przerwano mu w trakcie. Raper mocno godepchnął.
- Kurwa mać, zamknij się i spierdalaj stąd! - krzyknął. - Będę tuż za tobą, wypad! - Dzieciak zadrgał i nieporadnie wstał, biegnąc przed siebie, jednak co chwilę odwracając się do tyłu w poszukiwaniu chłopaka. 
Osiedlowi bandyci zaczęli coś między sobą szeptać.
- A niech spierdala, już mi się znudził. Ten tu jest fajniejszy i ciekawszy. Co tym myślicie? Pobawimy się z nim trochę? W sumie nie chciałbym mu więcej przyjebać, szkoda takiej ładnej buźki. - największy złapał Sugę za fraki i uniósł do góry, oblizując ohydnie usta. 
- Co? - zapytał zdezorientowany. Teraz czarnowłosy był nie na żarty przestraszony. Z desperacją przekręcił głowę, gdy zaczęli dobierać się do jego paska od spodni. - Co do chuja... - zaczął się miotać w ich mocnym uścisku. Napastnik przejechał językiem po jego karku, a chłopak odruchowo kopnął go w krocze, przez co wydostał się z sideł. W oddali można było usłyszeć zbliżające się odgłosy policyjnego radiowozu. Jednocześnie cała pewność grupki dresów w jednym momencie wyparowała, rozejrzeli się po sobie i skinęli głowami. Suga dostał jeszcze raz w mordę od tego, któremu przed chwilą przyłożył w jajka, a parę minut później na miejscu zdarzenia nie było już nikogo poza nim samym. Sam nie chciał mieć do czynienia z tutejszymi psami, więc ulotnił się pędem stamtąd, podążając za śladem blondyna. 

Tymczasem młodszy, absolutnie już otrzeźwiały, kręcił się w kółko, czekając na rapera, który wybawił go z opresji. Zdążył już obgryźć wszystkie paznokcie i wylać hektolitry łez. Gdy jegoczom ukazał się widok idącego Sugi, od razu rzucił się w jego stronę.
- Hyung! 
Kiedy znalazł się przy nim zobaczył, że krwawi mu nos i ma lekko poobijaną twarz. 
- Wszystko... w porządku? - zapytał głupio, bawiąc się zamkiem od swojej kurtki. - Leci ci z nosa... - wyciągnął dłoń przed siebie, ale drogę zablokował mu Yoongi, przepychając jego rękę na bok. 
- Ta, zostaw. - mruknął. 
- Ja się martwiłem... Bo miałeś być zaraz za mną, a ciebie nie było... - zaczął mówić i spuścił wzrok. - Przepraszam, nie chciałem, żeby tak to się skończyło, to moja wina... - zaszlochał. 
- Przestań wreszcie wyć i skończ temat. Tak, to twoja wina, dostałem wpierdol przez ciebie i gdyby nie to, że niedaleko przejechały pały, a oni okazali się być w gruncie rzeczy tchórzami i od razu spierdolili, to pewnie by mnie tam wyruchali, tak byli napaleni po tobie. - słysząc te słowa młodszy poczuł się jeszcze gorzej i szeroko rozwarł oczy. - Jesteś beznadziejnym przypadkiem po prostu i tyle. 
- Przepraszam... Jestem głupi i nigdy nie myślę, co robię. - wydukał przez spazm. 
Yoongi ominął chłopaka i rozpalił ostatnią fajkę z paczki.
- Suga...
- Kto ci pozwolił zwracać się do mnie nieformalnie? Poza tym skąd wiesz, jak na mnie mówią? Musisz być stałym bywalcem tego pubu. W takim razie zmienię miejsce moich wieczornych pobytów.
- Yhym, słyszałem trochę o tobie i często tutaj przychodzę... Poza tym chyba chodzimy do jednej szkoły, prawda? 
To dlatego mówił na mnie hyung.
- Ach, faktycznie. Masz. - Yoongi zatrzymał się i rzucił młodemu identyfikator szkolny, który wcześniej wyciągnął z jego kieszeni. - Kim Taehyung. Bardzo chciałbym już nie mieć z tobą nigdy więcej do czynienia, ale obawiam się, że może to być trudne, chociażby przez tę jebaną szkołę. No i nie musisz mi mówić takich rzeczy, już zdążyłem zauważyć, że nie myślisz i jesteś idiotą. Radzę ci nad tym popracować, bo przysięgam, że więcej cię ratować nie będę, a następnym razem zwyczajnie cię zerżną. W każdym razie... nie wchodź mi więcej w drogę. Siema. 
Taehyung otworzył usta, jakby chciał coś dopowiedzieć, ale ostatecznie zrezygnował. Znowu się rozbeczał i zaciskając wargi, coby nie było słychać jego szlochu, pobiegł w stronę swojego domu.


Kilkanaście minut później Suga znalazł się w swoim mieszkaniu i poszedł się wykąpać. Kurwa, muszę zmyć z siebie tobleśne DNA, bo inaczej się zrzygam... Niedługo potem leżał już pod kołdrą i nie mógł zasnąć. To było stanowczo za dużo na jego nerwy, przyzwyczaił się do swojej stoickiej egzystencji i nie zamierzał tego zmieniać chociażby w najmniejszym kawałeczku. Naprawdę, za wiele wrażeń na dziś, oby to był pierwszy i ostatni raz.



Mamo. Jest 3:01, ja właśnie skończyłam pisać. Nie sprawdzałam tego, nie mam siły... Mam nadzieję, że się spodoba, niedługo kolejny rozdział! No i następne na pewno będą dłuższe... Dobranoc <3

3 komentarze:

  1. "Jak się nie umie pić, to się do cholery nie pije." więc jak ma się nauczyć pić w takim razie?????? logika: nie znaleziono
    on jest zbyt wredny a tae jest zbyt głupi ok

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba powtórzę nieoryginalnie, ale ujęło mnie jak adekwatny był pierwszy komentarz, więc: Besos. Kurwa besos.
    Pospamię Ci na fb, ale to jest cholernie dobre.

    Gabryś

    OdpowiedzUsuń