- Czemu tu jest tak głośno od samego rana do cholery... Czy oni nie mają co robić o ósmej rano? - czarnowłosy zapytał sam siebie i westchnął.
Na głównym korytarzu przy tablicy z ogłoszeniami stało kilkudziesięciu uczniów tak niesamowicie podnieconych, że prawie się udławili przez własne okrzyki. Sugę sam widok tego przedstawienia strasznie zmęczył. Skręcił głowę w bok i akurat skocznym krokiem podszedł do niego Hobi.
- Co się tutaj dzieje? - zapytał rudowłosego. Ten stanął obok niego i oparł łokieć o jego ramię.
- Pamiętasz jak mówiłem ci o tym szkolnym spektaklu? Dowiedzieli się dzisiaj, że Taehyung będzie w nim grał na saksofonie i teraz wszyscy dookoła dostają niezliczonej ilości orgazmów... - odpowiedział mierząc wzrokiem tłum ludzi.
- A, on... Serio, o to tyle szumu? Myślałem, że chociaż mają jakiś ciekawszy powód. No nic, chodź na górę, bo zaraz matma. - rzekł bez uczuć i ruszył w stronę schodów.
- Yhym...
- Hobi?
- Co?
- Idziemy dzisiaj po zajęciach coś poćwiczyć? Możemy spotkać się u mnie, bo salka znając życie będzie zajęta przez tego dzieciaka.
- Ymm... Noooooooo... - zaciął się.
- Co ty tak stękasz? - spojrzał na niego niezrozumiale.
- Bo obiecałem dziś coś komuś... - powiedział nieco podenerwowany.
- Komu? Co?
- TaeTae w czwartek ma ten spektakl i prosił mnie, żebym ocenił jak mu idzie...
Suga obrzucił go zażenowanym spojrzeniem.
- Serio... - zaczął. - Dobra, nie ważne, rób co chcesz. - wbił wzrok w widok za oknem.
- Weź się nie spinaj... Jutro nadrobimy. - dźgnął go w bok, ten jedynie skarcił go wzrokiem. I salka nie jest i nie będzie zajęta, bo on tam już nie przychodzi.
- To świetnie. A czemu? Coś mu się nie podoba?
- Czemu cię to interesuje? Nie, po prostu stwierdził, że nie chce na ciebie więcej wpaść, więc woli ćwiczyć na dachu szkoły w przerwach i po lekcjach. - odparował.
- Więc wreszcie postanowił dać mi spokój? No i pięknie. - uśmiechnął się dumnie.
- Raczej się ciebie przestraszył. Powiedział mi, jak wyglądała wasza gadka w kiblu w pubie.
- Nic mu przecież nie zrobiłem, czemu miałby się mnie bać? What the fuck?
- Ale potraktowałeś go jak śmiecia już któryś raz z kolei, poważnie nie widzisz tego? Zawsze wiedziałem, że jesteś poniekąd dupkiem, ale teraz przechodzisz samego siebie... Zwykły uprzejmy dzieciak. Powinieneś go chociaż przeprosić, a nie...
Suga wstał od klasowej ławki i popatrzył z góry na siedzącego przyjaciela.
- Czemu ty tak bardzo chcesz, żebym zaczął się z nim zadawać? O co wam chodzi... Jak tak bardzo go lubisz to sobie z nim bądź, nie zabraniam ci, ale przestań mi wreszcie rozkazywać. - odpowiedział chłodno.
- Eh, dobraaaa, nie gadajmy o tym. - machnął dłonią i położył się na ławce.
- Dobra, robię to tylko i wyłącznie ze względu na ciebie, bo się z nim kumplujesz. Spieprzam z tej ostatniej lekcji, nie chce mi się tu siedzieć, narka. - Suga zrzucił Hobiemu czapkę z głowy i pomachał mu ręką przy wyjściu z sali.
- Ale... co?
Dzisiaj pogoda była wyjątkowo nieprzyjazna. Ciemne chmury unosiły się nad horyzontem, a mroźny wiatr wywoływał nieprzyjemne dreszcze na ciele, powodując gęsią skórkę. Mimo to nie był jakiś porywisty, po prostu chłodny, za chłodny. Suga stał na dachu szkoły i przyglądał się z zamyśleniem panoramie miasta, widocznej bardzo dobrze z tej perspektywy. Sprawdził godzinę na zegarku i schował ręce w kieszenie.
14:30...
Dzwonek. A to znaczyło, że za chwilę powinien tutaj być Taehyung, jako że miał jeszcze jedną lekcję, to z Hobim widział się dopiero po tej przerwie i jeszcze następnej lekcji. Yoongi zszedł z krawędzi dachu i podszedł do ściany przy drzwiach, opierając się o nią plecami i podpierając nogą. Dosłownie parę minutek później pojawił się młody. Nie zdając sobie sprawy z obecności Yoongiego, sunął wprzód, wyciągnął swój instrument i siadając tyłem w miejscu, w którym starszy przed chwilą się znajdował, zaczął na nim grać. Suga zmrużył oczy i zaczął z małym zafascynowaniem wpatrywać się w muzyka. Robił to jakieś dziesięć minut, aż zorientował się, że za kolejne dziesięć minut zadzwoni dzwonek, więc musi się sprężać.
- Nieźle grasz. - ruszył powolnym krokiem w stronę chłopaka, który słysząc jego słowa, o mało co nie upuścił z rąk saksofonu i zresztą sam z nim nie poleciał na dół. - Uważaj co robisz, mały głąbie...
- Co ty tu...? - Taehyung widząc znajomą postać w okamgnieniu wstał z ziemi i odsunął się kilka kroków w bok, oplatając rękoma instrument. Patrzył na niego z przerażeniem w oczach.
- Czekałem na ciebie, co znowu ci nie pasuje? I czemu ty się tak spinasz jak mnie widzisz? Kiedykolwiek coś ci zrobiłem? - zasypał go pytaniami, nadal pewny siebie stąpając ku niemu.
- N-nie... Nic nie zrobiłeś. - rozluźnił się trochę. - Po co na mnie czekasz? Czego chcesz? Znowu na mnie nawrzeszczeć? - zapytał schylając nieznacznie głowę w dół. Suga przekręcił oczami i wyciągnął dłonie z kieszeni.
- Nie, weź wyluzuj... - wziął głęboki wdech i za chwilę znalazł się metr przed nim. - W zasadzie chciałem... Yyy... - zaciął się, gdy przypomniał sobie, po co tutaj przyszedł.
- No co chciałeś? - dopytywał młody, zupełnie już wyluzowany i wyraźnie zaciekawiony.
- No.. Przep.. - jąkał się jakby przeprowadzał co najmniej rozmowę o pracę w Google.
- Przep? Co? Weź to wyduś z siebie nareszcie... - młodszy zaczął się już niecierpliwić i stanął naprzeciwko Sugi. Dosłownie kilkanaście centymetrów.
- Przepis na pierniczki. Pierniczki. Masz? Pytałem już każdego, więc w akcie desperacji przyszedłem tutaj. Muszę je zrobić, a nie mam przepisu. - starszy w duchu się załamał, a serce niespodziewanie przyspieszyło tempa. Ja pierdolę, naprawdę czasem jestem żałosny... Co to ma być...
Taehyung gdy usłyszał odpowiedź, prawie się udusił, próbując powstrzymać śmiech. Wreszcie nie wytrzymał i ukazał swój dziwny, kwadratowy uśmiech, pokazując dwa rządki prostych, białych ząbków.
- Przepis na pierniczki? Co? Haha. - nie przestawał się śmiać, Suga zaczął zalewać się prawie niewidocznym rumieńcem, co przestało mu w jakikolwiek sposób odpowiadać.
- To co słyszałeś... Ugh. - burknął.
- Hyung, zaskoczyłeś mnie, zdarza ci się być zabawnym. Wow. - przekomarzał się z czarnowłosym, który nic nie odpowiedział na jego zaczepkę. - A wiesz, że mam? Tylko czekaj, znajdę... - blondyn wyciągnął z torby jakiś zeszyt, w którym prawdopodobnie były przepisy.
- Nosisz ze sobą książkę kulinarną czy co? Naprawdę jesteś nienormalny...
- No jak widzisz przydaje się. - wertował kartki, aż w końcu zatrzymał się w jednym miejscu. - Mam! Trzymaj. - podał mu zeszyt, lecz gdy ten chciał go złapać w rękę, odsunął go na kilka centymetrów. Zrobił tak kilka razy, Sugę zaraz szlag trafi. Spojrzał na niego ze złością, a ten jedynie głupkowato się uśmiechał i unosił naprzemiennie brwi w górę.
- Co ty wyprawiasz? Dasz mi to czy nie? - zapytał. Jego zdenerwowanie rosło z każdą sekundą.
- Dam ci to... pod warunkiem. - uniósł przekornie kąciki ust do góry. - Właściwie kilkoma. Przestaniesz na mnie krzyczeć i pójdziemy jutro na moją próbę na salkę, potem na lody i do biblioteki, potrzebuję parę książek... A, jeszcze muszę kupić czapkę, są takie super w centrum handlowym, a coraz zimniej się robi! - zaczął się zastanawiać. Suga niemalże przewrócił się do tyłu z niedowierzania przez zaistniałą sytuację.
- Ty głupi jesteś? Nie będę wykonywał poleceń jakiegoś gówniarza, by dostać tylko jakiś głupi przepis... Na razie. - fuknął i odwrócił się na pięcie, zmierzając w stronę wyjścia.
- Nie to nie. Pewnie nie chciałeś żadnego przepisu. Czekaj. Jak ty to powiedziałeś? Chciałem przep-? Przeprosić? Przepisać? - myślał. - Przepisać pewnie nie, jesteśmy na innym poziomie. Teoretycznie. - to ostatnie słowo dodał po chwili. - Przeprosić to pierwsze, co przychodzi mi do gło... - nie zdążył dokończyć, bo Yoongi zawrócił do niego i zakrył mu usta dłonią.
- Zamknij się. Nic z tych rzeczy. Serio potrzebuję tego przepisu. I mogę przestać jedynie na ciebie krzyczeć. - powiedział jednym tchem. Tae uśmiechnął się tak szczęśliwie, że aż okropna pogoda dookoła przestała dawać się we znaki.
- I pójdziesz na próbę ze mną. I do biblioteki, a potem na lody... Znaczy najpierw na lody, potem do biblioteki. - ściągnął jego rękę ze swoich warg, jednak jej nie puszczając.
- Na próbę. I koniec.
- I później do biblioteki.
- Chyba śnisz.
- No to nie dostaniesz przepisu i pomyślę, że...
- Zamknij się w końcu!!! Dobra, pójdę tam z tobą, daj mi spokój już! - wyrwał rękę z uścisku młodszego. - Jesteś niesamowicie wkurwiający, eh. - przyłożył dłoń do czoła i pokiwał głową.
- A ty potrafisz być fajny, hyung! - V zaczął skakać i wymachiwać rękami we wszystkie strony świata. - Ale nadal jesteś głupiutki. - uspokoił się i chciał potargać Yoongiego po włosach, ale ten się odsunął.
- A ja cię nadal nie cierpię, więc się tak nie spoufalaj. Wypad już stąd, zaraz masz lekcję, a potem widzisz się z Hobim. Wypad, wypad. - wymachiwał do niego, jakby chciał go wypędzić, po czym zaczął pchać go w stronę drzwi. - Idź już!
- No już idę hyung... Troszczysz się, żebym nie spóźnił się na lekcje? Ale super! - gdy wypowiedział te słowa Suga jeszcze dobitniej się załamał i przepchał go przez próg.
- CZEŚĆ!!! - wydarł się. Taehyung chciał się chyba pożegnać, ale nie było mu to dane, bo jego hyung zamknął mu drzwi przed nosem.
Yoongi oparł się rękami o barierkę na dachu i zaczął głośno wzdychać.
- Co za kretyn. W dodatku uwierzył w tę historyjkę z piernikami. Ja nie mogę...
- Hobi hyung, myślę, że Suga hyung zaczyna mnie lubić... - powiedział do Hoseoka, siedząc na huśtawce i machając nogami.
- Och, tak? Naprawdę? - stanął przy nim, dokładnie obserwując każdy jego ruch.
- No, dzisiaj przed moją ostatnią lekcją był na dachu i poprosił mnie o... przepis na pierniczki.
Hobi wybuchł śmiechem na całe osiedle.
- Co? Poważnie?
- Tak... Domyśliłem się, że chciał mnie przeprosić, przecież nie jestem idiotą. Znasz go doskonale, ja prawie w ogóle, ale i tak nie spodziewałbym się, że takie słowa przejdą mu przez gardło... Mimo to starał się, więc trochę go zamotałem i zaszantażowałem, więc wyszło na to, że jutro się z nim spotkam. - odpowiedział, malując patykiem jakieś wzorki na piasku.
- To się cieszę, dzidzia. - pogłaskał chłopaka po włosach. - Ale uważaj na niego tak czy siak, wiesz, że łatwo wybucha, więc nie nadużywaj jego uległości, jeśli mógłbym to tak nazwać...
- Nie nazywaj mnie tak! Jestem tylko rok młodszy, w dodatku poszedłeś o rok wcześniej do szkoły... No i jestem od ciebie wyższy, więc mi tutaj nie cwaniakuj hyung. - nadymał policzki i kopnął starszego delikatnie w łydkę. - I spokojnie, będę uważać, ale nie dam mu wejść sobie na głowę, nie martw się.
- Wyglądasz przekomicznie i słodko jak się tak burzysz. Moja kochana dziecinka. - prawie zdążył posmyrać go raz jeszcze po głowie, ale Tae podniósł się z bulwersem pięciolatka i zaczął gonić przyjaciela. Krzyczał do niego, że załaskocze go na śmierć i wparuje mu nocą do domu jak będzie spał, żeby obciąć go na łyso, jeśli będzie go tak cały czas nazywać. Dobrało się dwoje idiotów...
Robiło się coraz ciemniej, więc postanowili wrócić do domów, idąc razem pod ramię. Na pożegnanie Hobi jednak nie mógł się powstrzymać od powiedzenia do Taehyunga ,,słodziaku", ale ten chyba był już za bardzo zmęczony, żeby się mu odgryźć.
Chat 23:00
Jestem waszą Nadzieją: a ty co, nagle zmieniłeś zdanie i już umawiasz się z TaeTae? kekekeke
SUGA: o co ci znowu chodzi?
Jestem waszą Nadzieją: no, Taeś mi dziś mówił, że udało mu się ciebie wyrwać wreszcie... kekeke
SUGA: zajebię go...
SUGA: ehh
SUGA: to nie tak
SUGA: po prostu jest głupi
SUGA: i tak wyszło, że muszę z nim jutro się trochę pomęczyć
SUGA: i tyle
Jestem waszą Nadzieją: spoko spoko, niech ci będzie
Jestem waszą Nadzieją: to się bawcie dobrze jutro
Jestem waszą Nadzieją: powinienem ci powiedzieć o tym jutro, ale nie będzie mnie w szkole, bo mam parę spraw do załatwienia
SUGA: jakich znowu spraw?
Jestem waszą Nadzieją: nic takiego i nic ważnego, same duperele. To trzymaj się dupku, nie zrób nic jutro mojemu Taesiowi, bo cię zatłukę ^^
SUGA: jesteś debilem
Jestem waszą Nadzieją stał się offline.
- Suuuuga hyung! - Taehyung wydarł się biegnąc przez korytarz i rzucił się na plecy Sugi.
- Mówiłem ci, żebyś się nie spoufalał. - zgrabnie wydostał się z rąk młodego i strzepnął niewidzialny kurz ze swojego ramienia.
- Już nie bądź taki... Chodź, bo mamy dziś jeszcze trochę do zrobienia. - powiedział i ruszył skocznym krokiem w stronę salki.
- Poprawka, ty masz, ja zostałem zmuszony by tu przyjść z tobą. - odparł i poszedł za nim.
- Nie zostałeś zmuszony, to była najzwyklejsza w świecie wymiana dóbr. - odwrócił się na chwilę do starszego i skierował kochany uśmiech w jego stronę.
- Eh, milcz już.
Weszli do środka i ściągnęli torby z obolałych ramion. Suga usiadł niedaleko stojącego przy oknie pianina i czekał, aż Taehyung zacznie robić swoje.
- No grajże, po to tu chyba przyszliśmy... - oparł dłonie o brodę.
- No już, już.
Po dwóch godzinach dmuchania blondyna w saksofon opadł bez sił na krzesło i odłożył instrument na bok. Yoongi siedział nadal w tym samym miejscu i w ogóle się nie uśmiechał. Młody zlustrował go wzrokiem i wysunął dolną wargę na wierzch.
- Czemu ty się w ogóle nie uśmiechasz? - zapytał z pretensją.
- A czemu miałbym się uśmiechać?
- A czemu nie?
- Skończ, proszę.
Tae podniósł się do góry i zbliżył się do starszego.
- Grasz na jakimś instrumencie?
- Nie.
- Pasujesz do pianina. Znaczy, ładnie razem się komponujecie. Pianino jest strasznie subtelnym instrumentem, delikatnym... Potrzebuje czułości i łagodnego dotyku, wiele uwagi. Ty jesteś zupełnym jego przeciwieństwem, ale pasujecie do siebie. Nie wiem dlaczego, hmm... Grałeś może kiedyś?
- Yy... - Suga spojrzał na młodego. - Yhym. Kiedyś. - odrzekł ponownie ściągając wzrok z niego.
- Czemu przestałeś?
- Bo tak. To nie mój klimat. Ja rapuję.
- I co z tego? Kto powiedział, że to ze sobą koliduje? Wręcz przeciwnie, pianino bywało wykorzystywane przez największych twórców hip-hopu, i w ich najpopularniejszych perełkach, i w tych mniej znanych tworach. Powiedz prawdę.
- Mówię przecież, odczep się.
- Zagrałbyś coś?
- Nie pamiętam.
Taehyung stanął za Sugą i ułożył jego dłonie na klawiszach pianina. Chłopak o dziwo nie protestował.
- Zagraj coś, prooooszę hyung.
- Eh, tylko kawałek i masz dać mi spokój.
- Uhum! - wydarł się i na jego ustach znowuż pojawił się ten głupkowaty uśmiech.
Yoongi poprawił się na siedzeniu, wyprostował i zaczął postukiwać w klawisze, tworząc całkiem znany rytm. Było to River Flows In You autorstwa Yirumy. Skąd Taehyung przeczuwał, że akurat to zagra? Hmm... Oparł się łokciami o pianino, tak, by widzieć twarz starszego i jego ręce. Był aż niemożliwie skupiony, wyglądał teraz tak niewinnie i nieskazitelnie. Jak anioł. Dopóki grał, wyglądał zupełnie jak jakiś wybawca z niebios. Co za niespotykany widok... Z półtorej minuty później, gwałtowanie przesunął palcami po klawiszach wydając bardzo nieciekawy, irytujący dla ucha dźwięk i przestał grać. Tae momentalnie się skrzywił.
- Czemu przestałeś?
- Bo już mi się nie chce, widziałeś i tak za dużo, odwalisz się już? - czarnowłosy wstał i zebrał swoje rzeczy. - Chodźmy już, nie mam całego dnia. - zarzucił torbę na ramię i stanął przy wyjściu.
- Idęęęęę...
- Która godzina hyung?
- Po szóstej chwilę.
- Meh, dobra. Chodź, już jesteśmy na miejscu. - Tae wszedł pierwszy do biblioteki, a zaraz za nim Yoongi. Z miejsca poleciał do półek z książkami i zaczął je gorączkowo przeglądać.
- Uspokój się, przecież się nie pali, a zaraz coś porozwalasz... - powiedział do młodego stając obok. Tak jak zapowiedział, chłopak dosłownie kilka sekund potem pozwalał kilka dzieł na ziemię. Mówiłem.
- Aish. Głupie książki. - powiedział do siebie i poukładał je z powrotem na swoim miejscu.
- Czego ty w ogóle szukasz?
- ,,Kwiatów Zła" Baudelaire'a i czegoś filozoficznego od Kanta, chociaż go nie lubię...
- To po co ci on, skoro go nie lubisz?
- Bo potrzebuję do jednej pracy.
- Yhym. Zapomniałem, że jesteś kujonem. Sorry.
- Mam! - wysunął dwie wspomniane przed chwilą książki i podbiegł do bibliotekarki od razu je wypożyczając. - Możemy już iść.
- Świetnie, dzięki za info.
Opuścili księgozbiór i stanęli w mroźnym powietrzu.
- Lubisz książki? - zapytał starszego.
- Niezbyt, naczytałem się ich za wiele w swoim życiu i mi się przejadło. Zresztą wolę być tym, który pisze, a nie czyta.
- Rozumiem... Szkoda, bo chciałem ci jedną pożyczyć, na pewno by ci się spodobała.
- Może innym razem.
- Innym razem? To znaczy, że będziemy się częściej widywać? - Taehyung uradował się jak maleńkie dziecko.
- Nie! Nic z tych rzeczy.
- Ej, miałeś nie krzyczeć. Obietnic się nie łamie.
- Nic nie obiecałem...
- Ale dla mnie to była obietnica. Chodź, bo mi zimno jak tak tu stoimy.
Chodzili uliczkami Seulu jeszcze z jakieś pół godziny, nieustannie rozmawiając. Oczywiście Suga wydukał z siebie za każdym razem co najwyżej kilka słów, ale w gruncie rzeczy lepsze to niż nic. Z czasem się poprawi.
- Daleko mieszkasz hyung? Bo ja mam stąd niecałe trzy minuty do domu...
- Ta, mieszkam na przedmieściach. Właśnie, zwijam już. Zrobiłem to co chciałeś, teraz wracam. Cześć. - odwrócił się od Taehyunga i ruszył przed siebie zakładając kaptur na głowę. Znaczy chciał ruszyć, ale blondynek mu to uniemożliwił, bo szarpnął go za bluzę.
- Nie idź jeszcze... Nie chcę iść do domu. - powiedział w jego plecy błagalnym tonem, a ten znowu zwrócił wzrok w jego stronę.
- Co? Idź do domu, już wieczór. O co ci chodzi?
- Um... no... Jakoś tak mi tu dobrze z tobą. - spuścił wzrok w dół bez przerwy trzymając go za skrawek ciucha.
- Nie zaczynaj znowu, nie podoba mi się to. Chcę iść.
- A podasz mi chociaż swój numer? - zerknął na niego spod dołu.
- Po co?
- Nie korzystam z żadnych chatów, a sam stwierdziłeś, że już późno, wołałbym wiedzieć, że już jesteś w domu...
- Ach. To. Niepotrzebnie się martwisz. Spoko, jutro będę w szkole, więc dowiesz się, że dotarłem do domu.
- Mhm...
- Możesz mnie już puścić. Serio, zmykaj już. Do jutra. - chwilę po tych słowach Suga posłał Taehyungowi ciepły uśmiech, przez co ten aż rozchylił wargi ze zdziwienia, puszczając chłopaka.
- Pa hyung! Do jutra! - wykrzyczał machając mu z całych sił i poszedł do domu dopiero, gdy stracił z pola widzenia starszego.
Czyżbyś wreszcie zaczął się otwierać, hyung?
Kolejnego dnia w szkole Suga jak zwykle przespał prawie każdą lekcję. Hobi już się pojawił na zajęciach, więc ciężko było czarnowłosemu temu podołać, ale jakoś mu się udało. W przerwie jak zawsze do niego podszedł i zajął miejsce na jego stoliku.
- Zawsze dupskiem musisz siadać na mojej ławce? Rety.
- Opowiadaj jak tam było wczoraj z moim TaeTae! - Hoseok szarpnął Sugę za policzki, czego ten straszliwie nie cierpiał.
- Weź, dystans proszę... Normalnie, zrobiłem tak jak się umawialiśmy, a potem wróciłem do domu. Nic szczególnego.
- Taesiek był tak podjarany, jakbyś co najmniej pluszowego misia wielkości dwóch metrów mu kupił w pakiecie z watą cukrową...
- O czym ty bredzisz znowu. Przestań w końcu zarywać nocki i się wreszcie wyśpij, bo widzę, że ci na mózg siada.
- A ty nic się nie zmieniłeś, jak zwykle oschły i nieczuły dupek.
- Ja pierdolę, czemu miałbym się zmienić w ciągu jednego dnia? Nie załamuj mnie bardziej, o ile się w ogóle da...
- Idziemy dzisiaj do muzycznej, napiszemy coś. Mam dziś wenę, więc mam nadzieję, że stworzymy razem coś zajebistego.
- Spoko.
- Hooobi hyuung! Suuga hyuung! - Taehyung podbiegł do dwójki licealistów i rzucił się im obojgu naraz w ramiona.
- Złaź ze mnie! - Yoongi migiem się wyrwał i stanął obok.
- Cześć TaeTae, dawno cię nie widziałem! - Hoseok wyściskał swoją małą dziecinę z całych sił. Wyglądali tak przeuroczo.
Faktycznie dawno, niecałe dwa dni temu. Ja nie mogę.
- Właśnie, Suga hyung, mam dla ciebie coś. - powiedział do czarnowłosego i wyciągnął z torby reklamówkę z ciastkami.
- To pierniczki, na które chciałeś przepis. Mniemam, że chciałeś zrobić je dla kogoś i pewnie jesteś beznadziejnym kucharzem, więc ci je upiekłem wieczorem. Trzymaj. - Yoongi wziął je do rąk.
- Dzięki... Nie trzeba było.
- Wiem, ale nie mogłem się powstrzymać... Co robicie? Idziecie pisać?
- Tak, dzidzia. - wtrącił się Hoseok.
- Zaraz cię zabiję!
- Oj już, już, spokojnie.
- Idealnie się dobraliście, pasujecie do siebie. - powiedział Suga.
- Hę? - mruknęli Hobi z Tae naraz.
- Nic, nic, żartuję. Dobra Hoseok, chodźmy już. - wyminął najmłodszego.
- Idę, idę. Pa, Taeś. Napiszę do ciebie później.
- No hej hyung. I pa Yoongi!
- Yoongi? A ty od kiedy do mnie po imieniu mówisz? - spytał retorycznie. - Na razie Taehyung, dzięki za pierniki. Mam nadzieję, że nie są rakotwórcze. - dopowiedział i zaśmiał się melodyjnie i zniknął razem ze swoim przyjacielem za rogiem.
- Wreszcie powiedziałeś do mnie Taehyung.
Dźwięk jego śmiechu i widok ust układających się w leżącego bananka chyba zaczęły stawać się dla najmłodszego dwiema najcudowniejszymi rzeczami na świecie. Nic tak nie rozczulało jego małego serduszka, jak te dwie, błahe i nieistotne rzeczy...
To jest takie zajebiste,że chcę więcej! <3 Kiedy 4 rozdział? c:
OdpowiedzUsuńPisze się... Niedługo XDDD Trochę trzeba was przetrzymać, hehe :>
UsuńKiedy nowy rozdział? Dlaczego nie paringujesz z nikim NamJoona albo Jina? :<
OdpowiedzUsuńJutro lub najpóźniej pojutrze ♡
UsuńOd razu zaznaczam, że kocham Księżniczkę i Rapcia tak jak pozostałych, ale nie lubię po prostu robić z nich gejów. XD Będą się pojawiać w fickach, ale nie w relacjach homo~
NamJin to najlepszy paring :(
OdpowiedzUsuńKiedyś naprawdę ich shippowałam, ale jakoś mi przeszło... XD
Usuń