- Kim Taehyung! - wrzask wściekłej nauczycielki rozniósł się po klasowej sali. - Co jest z tobą? Jest pierwszy dzień tygodnia, a ty już zasypiasz na lekcjach.
Zawołany chłopak podniósł się z ławki na dźwięk głosu pani profesor i westchnął głęboko, wstając do góry.
- Przepraszam. Jestem dzisiaj trochę zmęczony, przez co ciężko mi się skoncentrować. Poprawię się. - odpowiedział jednym tchem, a kobieta kiwnęła głową.
- W porządku. Pamiętaj jednak, że nie ma czasu na zmęczenie w tygodniu szkolnym, lepiej się wysypiaj. Teraz chodź do tablicy, rozwiążesz zadanie.
Kim Taehyung. Dla przyjaciół TaeTae, znany pod pseudonimem V, czasem zdarzało mu się pozwolić najbliższym powiedzieć na niego alien, chociaż szczerze tego nie cierpiał. Czemu V? W sumie to nikt tego nie wie, jak był mały, ktoś powiedział do niego "Wi", ten stwierdził, że całkiem fajnie to brzmi i zapisał to właśnie tą jedną literką. Tak zostało po dziś dzień. Pierwsza klasa liceum, a już stał się strasznie popularny. Prawdopodobnie dlatego, że grał na saksofonie od wielu lat i już na rozpoczęciu roku został zmuszony przez radę nauczycielską, by pochwalić się przed wszystkimi uczniami swoim talentem. Jako że był jedną z nielicznych osób z jakimś poważniejszym hobby (pewnie pozostali po prostu woleli pozostać w cieniu, wiedząc, jak dyrektor jest podjarany, gdy do szkoły przychodzi ktoś z niecodziennymi zainteresowaniami), od razu znalazł się na celowniku dyrka i został głównym tematem plotek. Swoją drogą, do tej pory nie wiadomo, jakim cudem już pierwszego dnia wszyscy dowiedzieli się o jego zamiłowaniu do muzyki. Szkoda było czasu się nad tym zastanawiać, bo i tak się nigdy tego nie dowie. W tym miejscu plotki roznosiły się prędzej niż gdziekolwiek, a sam ich obiekt dowiadywał się o wszystkim na samym końcu. Trochę zabawne. Wracając... Oprócz tego Kim jeszcze śpiewał. O tak, kochał to robić. Jednak nikt o tym jeszcze, zaznaczam, jeszcze, nie słyszał. Na jego szczęście. Pomijając te rzeczy, kolejną przyczyną jego dużej popularności było z pewnością kilka następujących faktów:
Po pierwsze: Jest naprawdę przepięknym chłopakiem, doprawdy, jego uroda jest niespotykana. Praktycznie bez przerwy otoczony wianuszkiem wszystkich loszek ze szkoły, które jęczały i śliniły się nieustannie na jego widok, a spuszczały się na chociażby jedno słowo, które wypowiedział. Nie ważne, czy mówił do nich, do siebie, czy do kolegów - reakcja zawsze ta sama. No nic, trochę męczące.
Po drugie: Dziani rodzice - dziane dziecko. Miał wszystko czego chciał, ale nie obnosił się z tym zbytnio, raczej skromny chłopak. Jego ojciec pracuje w największej spółce handlowej w Korei Południowej, a matka jest znanym i cenionym sędzią. Takie rzeczy bardzo szybko się roznoszą, nie?
Po trzecie: Jego oceny są niesamowite! Chłopak zajmuje pierwsze miejsca w każdym rankingu szkolnym, matematyka, biologia, koreański, chemia... Dosłownie był dobry we wszystkim, poza jedną rzeczą... a mianowicie wuefem. Matko boska, nienawidził sportu. I to nie dlatego, że był leniwy (choć to między innymi, ale naprawdę się starał), tylko dlatego, że ile by z siebie nie wyciskał i tak mu to najzwyczajniej w świecie nie szło. Tak więc postanowił się poddać. To jednocześnie stało się tym trzecim faktem, który świadczył o jego fejmie, bo zazwyczaj gdy ktoś już jest zajebisty, to jest zajebisty we wszystkim, prawda? Przynajmniej przeciętni zjadacze chleba tak myślą, czyli jakieś 90% tutejszych uczniaków. A tak to wszyscy nagle stwierdzili, że jego nieporadność w sportach jest przeurocza, co stało się następną rzeczą, przez którą dziewczyny były w stanie ściągać dla niego gacie, nawet 5 minut przed lekcją. Meh, to kłopotliwe. No są też takie rzeczy jak to, że jest strasznie miły, pomocny, kochany, słodki i inne duperele. I bum, jeszcze większa zachęta by go pokochać. A tak na marginesie, to kto by pomyślał, że taki wzorowy i cudowny chłopaczek, niemal każdy weekend spędza w pubie na mieście i przynajmniej raz na te dwa dni zalewa się jak stary dziad i na drugi dzień głowa mu pęka? No właśnie, kto? W zasadzie to nie tak, że Tae jest mentalnym tępakiem i w głowie mu jedynie chlanie i dziewczyny, on raczej traktuje to jak ucieczkę od rzeczywistości i codziennej rutyny, która mocno go przytłacza. Jednak posiadanie wszystkiego nie daje stuprocentowego szczęścia na dłuższą metę, ba, po czasie sprawia, że poziom radości człowieka zamiast wzrastać, maleje, a wszystko magicznie zamienia się w nic.
- Yo, Hoseok! Przestań robić z siebie idiotę i zacznij w końcu coś pisać, mi zaraz łeb eksploduje... - Suga wydarł się do rudowłosego przyjaciela, tańczącego coś przed lustrem. - W dodatku salę mamy wolną do osiemnastej, bo potem przychodzi jakiś chłopak, co ćwiczy grę na saksofonie czy czymś do jakiegoś szkolnego spektaklu. Chuj wie. Zostało piętnaście minut, zepnij dupsko wreszcie. - dokończył i westchnął.
- Taa, taa, już idę, nie truj jak stara zrzęda... - odpowiedział lekceważąco i stanął nad siedzącym Yoongim, wykrzywiając twarz pytająco. - Każesz mi się spiąć, a sam napisałeś trzy linijki w przeciągu dwóch godzin? Weź spróbuj to zarapować, podłożę ci beat.
Suga posłuchał się kumpla i spróbował zaśpiewać.
- STOP. - przerwał mu Hobi i zaczął wzdychać. - Beznadzieja. W ogóle nie masz flow, co to ma być? Zawsze jak rapujesz czuć w tym całego ciebie, a to jest po prostu chujowe... I ten tekst... jest o niczym. Yoongiś, zepnij dupcię, okej? - poklepał go po ramieniu i cmoknął w tył głowy, jakby czarnowłosy był jakimś małym, niedorozwiniętym dzieckiem, któremu źle poszło zadanie z matmy. Machnął ręką, by go uderzyć, ale nie zdążył, bo chłopak zwinnie go uniknął ciesząc przy tym jadaczkę. Yoongi jeszcze cisnął w niego zeszytem z tekstami.
- Aish. Co ci poradzę, nie mogę dzisiaj jakoś tego złapać. Nie wkurzaj mnie, dobrze ci radzę. - oparł łokcie o kolana, a brodę o dłonie, wpatrując się z bezsilnością w Junga.
- Dobra, dobra kochanie, już się tak nie irytuj, bo ci żyłka pęknie. Wróć do domu i się zdrzemnij, twoje wory pod oczami mówią wyraźnie, że zaraz mi się tu wyłożysz. Poza tym i tak już parę minut po szóstej. Zwijamy się ziomek. - ruchem ręki zachęcił go, by wstał i do niego dołączył. Tak też uczynił, w milczeniu wstał z siedzenia, pozbierał porozrzucane kartki chowając je w torbę i podszedł do drzwi. W tym samym momencie, w którym nacisnął na klamkę, ktoś po drugiej stronie zrobił to samo. Yoongi odruchowo puścił wolno rękę zerkając na Hobiego, drzwi zostały otwarte, a w nich ukazała się postać Taehyunga z saksofonem pod pachą. Gdy blondyn zobaczył stojącą przed nim dwójkę licealistów instynktownie sunął się do tyłu.
- Yy? Co ty robisz? Przecież nic ci nie zrobimy, daj na luz dzieciaku. - powiedział Hope do młodego. - Mów mi J-hope, a ty jak się nazywasz? - wyciągnął do niego dłoń i promiennie się uśmiechnął. Suga zacisnął pięści i zmarszczył brwi.
- Ja... wiem, po prostu nie wiedziałem, że ktoś tu jest. - wyjąkał blondynek. - Jestem Kim Taehyung z 1B, miło mi cię... - chciał złapać go za rękę, ale Suga przeszedł przez drzwi, trącając go przy tym. Chłopaczek ledwo utrzymał równowagę i instrument, patrząc na rapera z rozchylonymi ustami.
- Idziemy Hoseok. Nie mam czasu na rozmowę z tym przygłupem. - powiedział nie zatrzymując się ani na chwilę, jego twarz przybrała teraz obojętny wyraz, a pięści rozluźniły się.
- Yhm? O co ci chodzi? - zapytał przyjaciela, za chwilę spoglądając z powrotem na najmłodszego.
- O nic. Zamierzasz tam tak stać czy co? Może razem z nim pograsz na tym durnym saksofonie? Mieliśmy pisać dobry rap, a nie się opierdalać. - burknął, odwracając się w ich stronę. - Idziesz? - zapytał po raz kolejny.
- Co ty mu zrobiłeś, że tak się zachowuje? Matko... Okej, lecę młody, bo mnie ten ciołek zabije. Miłej gry i nie przejmuj się tym bucem. Narka! - poczochrał włosy blondyna szczerząc się jak głupi do sera.
- Okropne... Ugh. - Suga zasłonił usta, jakby miał zaraz puścić pawia i zniknął za zakrętem, kilka kroków za nim podreptał rudowłosy.
Tae wszedł do środka i walnął pięścią w ścianę.
- Jak on mnie wkurza!!! - wykrzyczał do siebie. - Przecież go przepraszałem i nawet otwarcie powiedziałem, że jestem debilem, choć wcale nim nie jestem! Co za głupi, nieznośny i zapatrzony w siebie idiota! Przecież każdy popełnia błędy, to on nie używa mózgu, a nie ja! - rzucał obelgami na lewo i prawo, dysząc przy tym jakby przebiegł dwudziesto-kilometrowy maraton. Zreflektował się, że w rogu sali leży pognieciona strona kartki, podszedł po nią, rozwinął i przeczytał nabazgrane na niej zdania.
- Żebym psuł sobie nerwy przez takiego głupka! Co za... UGH!!! - nie mógł opanować emocji. - O nie, nie ma bata, teraz to ci nie dam spokoju, choćbyś nasłał na mnie prezydenta we własnej osobie. - zgniótł papier w ręku i odetchnął kilka razy.
Może i Taehyung był bardzo delikatny, miał słodką twarzyczkę, czekoladowe oczy, pełne wargi i miał chudziutkie ciałko. Może i bywał strasznie ciapowaty i ślamazarny i rzadko kiedy stawał się męski, ale też miał swoje granice. Wnerwiał go ten egoistyczny dupek i zamierzał pokazać mu, że nawet z takimi pizdusiami czasem warto nie zadzierać. Oj, Tae się naprawdę zdenerwował, a gdy się denerwuje, jest okrutnie nieznośny...
- Skąd ty znasz tego chłopaka z pierwszej klasy? - zapytał Sugę Hoseok przechodząc przez pasy na ulicy.
- Spod trzepaka. Dosłownie. Leżał najebany jak szpadel, chciałem mu pomóc i teraz żałuję. Jedynie chciał mnie wyrwać, potem dostałem mały wpierdol i prawie mnie jakieś dresy przerżnęły za przypadkową alejką przez tego gnojka i koniec końców wróciłem do domu i poszedłem spać. Nic takiego. - wzruszył ramionami.
- O fuck. To dlatego masz bliznę na ustach. Nieźle, nic mi nie mówiłeś.
- Bo po co, ostatecznie nic takiego mi się nie stało, przecież mówię. Przecież w innym wypadku ten dzieciak już dawno by nie żył, zabity moimi rękoma.
- Skoro nic się nie stało, to nie rozumiem po co się spinasz, jakbyś miał co najmniej kołek w dupie. - powiedział spokojnym głosem Hope. Yoongi wywrócił oczyma i nie zareagował na głupią gadkę kolegi.
- Daj spokój.
- Tak a propos, to całkiem słodkim chłoptasiem jest ten cały Tae. Nie sądzisz? - spytał niższego, który na te słowa prawie zakrztusił się własną śliną.
- Co ty pierdolisz? Czy ci się we łbie totalnie poprzewracało? Jeszcze powiedz, że jesteś gejem, to chyba jebnę na plecy. - zaśmiał się z drwiną w głosie.
- Może... - zatrzymał się przykładając palec do ust, w geście zastanowienia.
- Żartujesz...- Yoongi się od niego stanowczo odsunął.
- Zluzuj porty, żartowałem. Nie jestem gejem, po prostu ten chłopak wydaje się być bardzo w porządku, nie rozumiem czemu nie chcesz dać mu szansy.
- Bo nie i kropka. Zresztą o czym ty w ogóle do mnie mówisz, błagam... - z powrotem zlikwidował dystans między nimi.
- Dobraaaa, już nic nie mówię. - przeciągnął słowa i zatrzymali się na skrzyżowaniu.
- To na razie, widzimy się jutro. - pomachał Hoseokowi ręką i ruszył w stronę klatki do swojego mieszkania.
- Pa, spiętadupo! I serio wyśpij się dzisiaj, jest już po dziewiętnastej, poważnie idź spać wcześniej... Do jutra! - krzyczał do oddalającego się czarnowłosego. Ten jedynie uniósł rękę nie odwracając się i pokiwał nią na boki.
*
Hoseok podbiegł do ławki swojego najlepszego kumpla i od razu na niej usiadł, zrzucając przy okazji wszystkie książki.
- Uważaj co robisz, głąbie. - Suga zamachnął się na niego i podniósł rzeczy z ziemi. Jung wyciągnął lizaka z ust i głupkowato się uśmiechnął.
- Chodź zjeść, teraz pora lunchu. Możemy chociaż raz zjeść na stołówce jak inni, a nie znowu się chować po tych wszystkich creepy miejscach w szkole. A na zewnątrz jest deszczowo, w końcu wrzesień dał się chłodno we znaki. - ponownie włożył lizaka między wargi, mocno się na nim zasysając.
- Dobra, chodźmy, ale przestań wreszcie tyle trajkotać. - wstał z ławki i wyszedł z sali, zaraz zanim podążył rudowłosy. Przemierzali szkolne korytarze, aż dotarli do stołówki. Weszli do środka i stanęli w kolejce po posiłek.
- Matko, ile ludu, czy ich w domu nie karmią? - zapytał Hoseok rozglądając się po sali.
- Najwyraźniej. - skwitował niższy. Stali w sznurku uczniów czekających po żarcie jakieś dziesięć minut, po tym czasie wreszcie nadeszła kolej Sugi. Już chciał powiedzieć, czego sobie życzy, gdy nagle...
- Dzień dobry! Poproszę duuużo mięsa, dużo kimchi i dużo ryżu. Dwoma słowy - wszystkiego dużo. A, jeszcze sos i coś do picia, błagam... - Taehyung bezczelnie wepchnął się przed czarnowłosego, jakby wcale tam nie stał, wytrącając go tym z równowagi zarówno fizycznej, jak i psychicznej.
- Uuu. - Hoseok przeciągnął samogłoskę ze zdziwienia i uśmiechnął się ironicznie. Suga niemalże wyszedł z siebie i stanął obok.
- Dziękuję pani bardzo! Miłego dnia! - blondyn wziął talerz od starszej kobitki i ukłonił się jej serdecznie. Za chwileczkę przekręcił się do tyłu, skierował do Sugi bardzo złośliwy uśmiech i odszedł od lady. Ten za to wyglądał dosłownie jak dymiąca się lokomotywa.
- No zaraz tego gówniarza rozje... - zaczął raper, ale Hobi zasłonił jego usta swoją dłonią i uciszył.
- Ciii. Nie zapominaj gdzie jesteśmy. - powiedział cicho.
- Co podać, chłopcze? - wtrąciła się kucharka, a rudowłosy uśmiechnął się jak głupek nie ściągając ręki z twarzy przyjaciela.
- To samo co brał ten chłopak przed chwilą. Dwa razy. - rzekł. Suga zszarpał dłoń ze swoich warg i skarcił kumpla wzrokiem.
- Ja nie chcę, nie mam apetytu. - oznajmił naburmuszony.
- To jeden w takim razie poproszę.
Usiedli przy stoliku jak najbliżej drzwi wyjściowych i Hoseok natychmiast zaczął zajadać się posiłkiem. Suga patrzył na niego jak na debila z wkurzoną miną.
- No weź sobie odpuść, to tylko dzieciak. Bardzo zadziorny dzieciak. - wypaplał przeżuwając mięso. Yoongi nic mu nie odpowiedział i jak zwykle przewrócił oczami.
- Mogę się dosiąść? Macie wolne miejsce jak widzę... Dzięki wielkie. - tego już było stanowczo za wiele. Taehyung tak o pojawił się przed nimi i usiadł naprzeciw czarnowłosego, chamsko się w niego wpatrując. Nawet nie poczekał na odpowiedź, tylko po prostu z góry założył, że może tak o sobie z nimi siedzieć! No szczyt wszystkiego!
- Czemu nie. Smacznego. - odpowiedział mu Hoseok wsuwając kolejne porcje ryżu w usta.
- Super hyung, dzięki. Wiedziałem, że się zgodzisz, jesteś naprawdę super! - wypowiedział niemal śpiewająco, nadymając przy tym policzki.
- Ekhem. - chrząknął Suga. - Czy wy jesteście w jakiejś zjebanej zmowie? - wtrącił się i zmierzył wzrokiem obu chłopaków, którzy najwyraźniej nie mieli zielonego pojęcia o co biega, bo tak wyłupili oczy.
- O co ci znowu chodzi? - zapytali oboje naraz.
- Ja pierdolę. Żyję wśród idiotów. - Yoongi przyłożył rękę do czoła i wypuścił powietrze z ust. - Nawet nie mam siły się wkurwiać, tak mnie irytujecie. Idę stąd, udławcie się tą kapustą. Razem raźniej. - powiedział zadziwiająco spokojnym tonem i wstał od stołu, zaraz znikając za framugą drzwi. Taehyung obrócił się za nim i za chwilę znowuż spojrzał na swojego hyunga.
- Nie martw się tym głupkiem, on tak ma. W końcu się ogarnie. Chyba... - zapewnił młodszego.
- Ale on jest głupi, prawda, hyung?
*
W piątek po skończonych zajęciach Suga udał się do sali muzycznej, w końcu chodził tam prawie codziennie. Gdy jednak zobaczył przez szybę dwie znajome mu postacie, od razu się zatrzymał. Był to Hoseok i Taehyung. Od paru dni kręcili się cały czas razem i razem chodzili do salki, gdzie Hoseok tańczył i pisał teksty, a Tae przygotowywał utwór na saksofonie. Z tego co było widać, świetnie się bawili. Śmiali się do rozpuku i wygłupiali jak najwięcej się dało. Suga naprawdę nie był ani trochę zazdrosny, nawet nie był już zły. Tylko zażenowany. Jego najlepszy kumpel szlajał się z jakimś idiotycznym gówniakiem z pierwszej klasy całymi dniami. To nie tak, że przez to Hoseok go zaniedbywał czy miał dla niego mniej czasu. Było jak zwykle, ale Yoongi nie mógł znieść obecności młodego, dlatego w ogóle nie przebywał ze swoim przyjacielem. I tak minęło mu te kilka dni, aż znowu nastał weekend. Czyli powrót do zrobienia czegoś dla innych ludzi. Passa mu już powróciła po tym felernym poniedziałku i ponownie był pełen sił i weny.
Jak można było przewidzieć, Suga nie zmienił lokalu, w którym grał, tak jak wcześniej zapewniał to młodemu. Był zbyt leniwy, żeby dotrzymać tego słowa, to było ponad jego możliwości, dosłownie. W piątek wieczorem przygotował się jak zwykle i wyszedł z domu, zgarniając po drodze Hobiego i jeszcze dwóch innych kumpli.
Dzisiaj było wyjątkowo dużo ludzi w pubie, strasznie dużo. Co ich się tyle zleciało? Gdy Suga z pozostałymi weszli do środka i rozejrzeli się dookoła, nie mogli uwierzyć własnym oczom, że ta speluna jest tak przeludniona dzisiejszego wieczoru.
- Woah, ale mamy publiczność, chłopaki. - powiedział najwyższy z nich, Namjoon.
- Ta. Nic specjalnego. - zgasił go Yoongi i udał się na zaplecze z resztą. Przygotowali się jak zawsze i razem zajęli swoje miejsca dla ,,artystów".
Minęła godzina, dwie... Nic nowego. Znowu odwalali dobrą robotę. Teraz mieli kilkanaście minut przerwy, więc Yoongi poszedł się napić. Hoseok został z innymi raperami na ich standardowym miejscu. Kilka minut później przez kotarę na wejściu do pubu przeszedł młody chłopak z kolegami. Tak, to oczywiście był Taehyung. Z nieopisaną pewnością siebie i gracją przechadzał się między stolikami.
- O! TaeTae! - wydarł się Hoseok i szybko wstał z krzesła, rzucając się w ramiona młodszego. - Przyszedłeś!
- No, jestem tu hyung. - objął go rękoma. - Jak tam? Czemu nie gracie?
- Mamy przerwę, a Yoongi jak zwykle w tym czasie siorbie piwo. - wskazał palcem na bar po prawej stronie.
- Ach... Rozumiem. Też bym się napił.
Po paru chwilach Sudze jakby przed oczami mignęła znajoma, niezbyt chciana dla jego oczu sylwetka. Przetarł je kilka razy, jakby myślał, że się przewidział. Niestety, nic z tego. Dopił browara do końca i odstawił kufel, wracając do kumpli.
- A ty co tutaj robisz? Znowu chcesz się schlać jak szmata? - zapytał sarkastycznie, przechodząc obok blondyna. Dzisiaj wyglądał trochę inaczej, nie tak wyzywająco. Miał czerwoną marynarkę, białą koszulkę pod spodem i proste, czarne rurki. Czarnowłosy zajął swoje miejsce i o dziwo, przyglądał się chłopakowi, który kusząco popijał drinka.
- Też miło mi cię widzieć, hyung. - przekrzywił głowę w bok i uśmiechnął się zaciskając usta. - Nie tym razem, po ostatnim mi wystarczy. Poza tym powiedziałeś, że więcej mnie nie uratujesz, a ja znając życie wpakowałbym się w tarapaty. Wolę nie ryzykować, chcę żyć. Mam jeszcze trochę spraw do załatwienia. - zerknął znacząco w jego oczy. Yoongi tradycyjnie parsknął śmiechem.
- Ledwo co cię zobaczyłem i już nie mogę dłużej tutaj siedzieć. Idę do łazienki. - westchnął i udał się tam, gdzie powiedział. Stanął przed lustrem i przepłukał twarz zimną wodą. Nie wiadomo czemu, był strasznie wykończony i nie czuł się zbyt dobrze. Jeszcze ten dzieciak przyprawiał go o mdłości. Oparł się rękoma o zlew i spuścił głowę w dół. Za nim można było usłyszeć skrzypienie ciężkich, drewnianych drzwi.
- Coś nie tak, hyung? Źle się czujesz? - Taehyung oparł się o ścianę i założył ręce na siebie. Suga słysząc jego głos podniósł wzrok.
- Trochę.
- Może powinieneś już wrócić? Jesteś przemęczony... - zapytał zatroskany.
- Czego ty ode mnie chcesz? - stanął naprzeciw niego i zapytał wprost.
- J-ja? Niczego... - zająknął nerwowo. - Ta blizna to przeze mnie prawda? - dotknął opuszką palca jego dolnej, napuchniętej wargi. Raper nieznacznie odsunął głowę w tył.
- Pytam czego chcesz? Za mało ci? Chcesz, żebym miał więcej tych blizn czy o co ci, kurwa mać, chodzi?! - nie dobrze, Suga na powrót się denerwuje.
- Czemu ty cały czas na mnie krzyczysz?! Przeprosiłem cię już setki razy za tamto! Zamierzasz do końca życia się na mnie denerwować i traktować jak gówno?! - wyrzucił z siebie ze złością, mając oczy jak szklanki. Yoongi przycisnął go do ściany, ściskając boleśnie jego nadgarstki, aż chłopak jęknął. Mimo, że był niższy i słabszy, ten totalnie mu uległ.
- Dokładnie tak. Ani trochę mnie nie interesujesz. Tak ciężko zrozumieć? - zapytał, będąc praktycznie centymetr przed jego twarzą. Jego spojrzenie było przesiąknięte brakiem jakichkolwiek emocji.
- Jesteś wredny, okropny... - Taehyung zamknął oczy, żeby nie dać upustu łzom.
- Ty nic dla mnie nie znaczysz, dlaczego cały czas mi trujesz dupę? - zapytał. Matko, straszliwie okropny. Bezduszny. Zbyt bezpośredni, to bolało. - Nawet się nie znamy, a ty przykleiłeś się do mnie jak rzep psiego ogona.
- To już nawet nie mogę chcieć się z kimś po prostu zaprzyjaźnić? Chciałem tylko...
- Możesz, ale nie ze mną. - przerwał mu w środku zdania. - Mam cię po dziurki w nosie. Zachowujesz się jak jakiś stalker. - dokończył nieco spokojniej i poluźnił uścisk.
- Czy ty nie masz w ogóle uczuć? - zaszlochał, a po jego licach spłynęły strumienie łez. - Puść mnie.
Yoongi puścił Taehyunga, który jeszcze przez chwilę patrzył mu w oczy. Pomasował swoje nadgarstki i wyszedł zapłakany z łazienki z trzaskiem. Ten widok jednak trochę skruszył serce starszego. Literalnie przez chwilę poczuł bardzo nieprzyjemne mrowienie w klatce piersiowej. I na tym koniec.
- Coś ty zrobił temu dzieciakowi? - zapytał Hoseok idącego w jego stronę Sugę. - Wyleciał zaryczany jak dopiero co narodzone dziecko. Sprawia ci przyjemność znęcanie się nad takimi gnojkami? Zaskoczyłeś mnie trochę, w gruncie rzeczy on ci nic nie zrobił. - zmierzył go rozczarowanym spojrzeniem. Sprawia ci przyjemność znęcanie się... Jakby słyszał siebie samego tydzień temu. To wytrąciło go zupełnie z równowagi.
- Nic mu nie zrobiłem. Kurwa, dajcie mi wszyscy święty spokój. Nie mam siły. Źle się czuję, wracam do domu. Siema. - dokończył i zabrał wszystkie swoje pierdoły z pubu, zarzucając kurtkę na ramiona. Natychmiast po wyjściu z lokalu pospiesznie wyciągnął papierosa z paczki i jednym ruchem go odpalił.
- Eh, Yoongi... Opanuj się wreszcie... - powiedział do siebie Hoseok wzdychając głęboko i rozłożył się wygodnie na fotelu.
Znowu piszę o nienormalnej porze xD Nie ważne.. Lecę, bo za godzinę muszę wstać do pracy, to się jeszcze trochę kimnę XD Mam nadzieję, że się podoba, miłej lektury~
Hobi? serio? Jego to się akurat nie spodziewałam ale fajnie :) Papużki nierozłączki z Hoseoka i Tae a Yoongiego kurwica bierze..xD Czemu mnie to śmieszy? Czyżby był zazdrosny ale jeszcze o tym nie wiedział? :D I wae Yoongi chce być takim skurwielem noo? Za takim dzieciakiem to... on go powinien na krok nie odstępować co by młodego nikt nie przeleciał!.. *a przynajmniej przed nim* xD No co mam powiedzieć fajne, zajebiste, mega czekam na dalszą część i weny w sumie póki co nie życzę bo widzę że, ci jej *chyba xd* nie brakuje...
OdpowiedzUsuńTo chyba dobrze, że się nie spodziewałaś, haha ^^
UsuńDziękuję bardzo i tulam mocniutko, masz rację, na razie mi weny nie brakuje ♡
Zakochałam się w tym opowiadaniu ^3^ Kiedy nowy rozdział? c:
OdpowiedzUsuńPisze się :P Niedługo. Dziękuję ♡
Usuń