czwartek, 28 stycznia 2016

You're too mean. VIII: Gorącość serca


Po godzinie miłych słówek, próśb, głaskania, przytulania i tym podobne, finalnie udało się Hoseokowi wyciągnąć jakieś informacje z jego dzieciątka. Opowiedział mu o dzisiejszym spotkaniu z Sugą, niezrozumiałym zachowaniu jego ojca i kłótni z nim. 
- Boże... Mój cudowny TaeTae, jak ktoś mógł podnieść na ciebie rękę? - pogładził go po policzku najdelikatniej jak się dało. - No zatłukę gościa, nie ważne, że to twój ojciec! Nikt nie będzie krzywdzić mojego aniołka! - musnął go ustami w ranę. 
- Dziękuję hyung, już mi lepiej. - młodszy zmusił się do uśmiechu, ścierając łzy z twarzy. - Mogę u ciebie dziś zostać? Pójdziemy jutro do szkoły.
- Nawet bym cię stąd nie wypuścił. - uśmiechnął się ciepło pstrykając go w nos. 
- Dziękuję, że jesteś. 
- I będę zawsze, nie dziękuj za takie rzeczy, głupi. - szturchnął go w bok. - Mówiłeś o tej sytuacji Yoongiemu? 
- Wysłałem mu kilka smsów i dzwoniłem, ale nie odbierał. - westchnął głęboko. 
- Okej, czaję... Idę na dół na chwilę, czuj się jak u siebie. - oznajmił Hobi i wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi.


- Kurwa, znowu zasnąłem... - czarnowłosy obrócił się na łóżku i zerknął na zegarek, który wskazywał jedenastą wieczorem. Następnie wziął do ręki nieznośnie migający telefon, powolnie go odblokowując. 

4 nieodebrane połączenia
Od: Taehyung x4

3 nieodczytane wiadomości 
Od: Taehyung x3

21:05 

Yoongi, odbierz proszę

21:07

Muszę z Tobą porozmawiać błagam Cię

21:10 

Czemu nie odbierasz do cholery!!!!!!!!!!

- Co to jest? - zapytał sam siebie, nie do końca rozumiejąc co się stało. Przetarł zaspane oczy coraz mocniej się wybudzając i podniósł się do pozycji siedzącej, zrzucając z siebie koc. Wybrał numer blondyna, ale jedyne co usłyszał to wkurzający głos sekretarki Wybrany abonent jest tymczasowo niedostępny. Zmartwił się nie na żarty, trzeba przyznać. Podszedł do okna, nerwowo wgapiając się w wieżowce, na które rozpościerał się widok z jego mieszkania. Mieszkał na ostatnim, dwunastym piętrze, więc wyglądało to co najmniej pięknie. Przeklął pod nosem, zastanawiając się co takiego mogło się wydarzyć. Tae nie odebrał i kolejnych połączeń, tym bardziej wprawiając Sugę w stan zmartwienia. Kurwa, niewiedza jest najgorsza. Chciał pójść do domu młodego, ale zważając na fakt, że była już północ, nie mógł tego zrobić. 
- Potrzebuję się przewietrzyć. - pomyślał na głos głośno wzdychając. Ubrał pierwsze lepsze buty i kurtkę, po czym wyszedł na zewnątrz. 
Przechadzał się z godzinę po mieście, aż dotarł do domu Hobiego. Nie chciał obudzić jego rodziców, więc najpierw zadzwonił do niego na telefon.
- Hope? - zapytał w słuchawkę. 
- Czemu dzwonisz do mnie o pierwszej w nocy idioto... - powiedział niemal niesłyszalnie. 
- Czemu tak szepczesz? Jestem pod twoim domem, możesz wyjść? - spytał skonsternowany. 
- Ja jeeeebię, jesteś chory... Zaraz będę. - odpowiedział, wyłączając się. 
Suga oparł się o płot naprzeciw jego drzwi, czekając aż wyjdzie. Nie musiał długo czekać, bo już za moment zobaczył swojego kumpla, z rozczochranymi włosami i naburmuszoną miną. 
- Po co przyszedłeś? - Hope stanął obok niego. 
- Nie mogę spać. Wiesz może co się dzieje z Taehyungiem? 
- I dlatego tu jesteś? O rety... 
- Byłem dziś u niego, jak wróciłem to poszedłem spać, budzę się, a tam jakieś niepokojące wiadomości i połączenia... 
- A no, wiem, wiem. Jest u mnie teraz. 
- Co? Ale jak? - Suga prawie się zakrztusił własną śliną. - Dzwoniłem do niego, ale nie odbiera. Co on robi u ciebie?
- Na pewno powinieneś martwić się o kogoś, kogo umieściłeś w friendzonie? - zapytał zgryźliwie Hobi.
- To nie do końca tak, eh. - wbił wzrok w buty. - Daj spokój, powiedz lepiej co się stało.
- Sam tego nie ogarniam. Ojciec Tae zabronił mu się z tobą widywać. Nie mam pojęcia dlaczego. Może ty mi to wytłumaczysz?
Momentalnie Sudze zmiękły nogi. W ułamek sekundy podniósł zakłopotane spojrzenie obrzucając nim przyjaciela. 
- Co kurwa? Jak zabronił?
- Mnie się pytasz? Myślałem, że ty coś wiesz na ten temat. Że może znowu coś ci odjebało. 
- Odpuść. 
- Taa... Zakazał mu, pokłócili się, młody dostał w pysk od ojca. Wściekł się, chciał się z tobą spotkać, ale nie odbierałeś. No więc spieprzył stamtąd i przyszedł do mnie cały zaryczany. Teraz śpi. - Yoongi słysząc te słowa o mało co nie dostałej białej gorączki. Co to wszystko ma znaczyć?! Wyłupił oczy rozprostowując się i ruszył przed siebie. 
- Muszę się z nim zobaczyć. - syknął, ale Jung złapał go mocno za nadgarstek. 
- Powiedziałem ci, że śpi. Jutro się z nim spotkasz. - rzekł spokojnie. 
- Czy ty sobie kurwa ze mnie żartujesz? - burknął, ściągając brwi i wyrywając rękę z jego uścisku. - A ja ci powiedziałem, że muszę się z nim zobaczyć. 
- Posłuchaj mnie Yoongi. Zastanów się, czego chcesz, a dopiero później działaj. Bo jak na razie wszystko pięknie spierdalasz i nic więcej. - wyminął niższego zmierzając w stronę swoich drzwi. 
- Chcesz mnie sprowokować, Hoseok? - spytał retorycznie i zaśmiał się kpiarsko. 
- Chyba już to zrobiłem. - uniósł ramiona w górę, lekceważąc zirytowanie starszego. 
- Hoseok... - warknął.


Tymczasem Tae, nie wiadomo czemu, przestał już słodko drzemać i ziewając przeciągle wstał z łóżka. Zdenerwował się nie widząc obok siebie swojego hyunga, zatem zaczął się rozglądać po pokoju. Instynktownie pierwsze co zrobił to podszedł do okna. Co mu się rzuciło od razu w oczy, to Yoongi i Hope stojący na zewnątrz. Chyba się kłócili. Przyglądał się im przez dłuższą chwilę, aż w końcu zarzucił na siebie ciepłą bluzę Hobiego i zdezorientowany wyszedł z pomieszczenia.


- Idź już stąd, Yoon. Jutro pogadamy jak ochłoniesz. Przyjdziemy razem z Tae do szkoły, więc się serio nie przejmuj. Też powinieneś się wyspać trochę... - wypowiedź przerwał mu czarnowłosy, łapiąc go gwałtownie za bluzę tuż przy szyi. 
- Jakie razem? - zmierzył go nieprzyjaznym wzrokiem, szarpiąc mocno za ciuch. 
- Kurwa mać, co ty robisz stary? Ogarnij się. Chyba za dużo się nałykałeś tych tabletek. - odepchnął go silnie, przez co ten się lekko zachwiał. Wybuchnął histerycznym śmiechem poprawiając sobie włosy. 
- Hoseok... Nie wiesz, że czyjegoś się nie rusza? - uśmiechnął się jak pomylony powoli idąc ku niemu. 
- Hobi! Yoongi! - raptem z mieszkania wyleciał rozespany blondyn, w samych kapciach na nogach. Ciężko łapiąc oddech podbiegł w stronę hyungów i stanął między nimi, błądząc oczami od jednego do drugiego. -  Przestańcie, o co wy się kłócicie?
- Nie wtrącaj się mały... - prychnął Suga natychmiast się uspakajając. Na sam widok tego dzieciaka na jego twarzy pojawił się delikatny, aczkolwiek bardzo szczery wyszczerz. 
- O nic, Suga po prostu ma gorszy dzień. Prawda? - Hope rzucił wcześniej wspomnianemu jednoznaczne spojrzenie, mówiące Nie martwmy go jeszcze bardziej, bo ci nakopię.
- Yhym. Zdenerwowałem się, chciałem cię ujrzeć. - podszedł do Tae nie zwracając uwagi na wszystko dookoła i zwyczajnie wtulił się w niego. Tak bardzo, ile miał tylko sił w tych bladych, chłodnych rękach. - Dobrze cię widzieć, młody. - szepnął, odsuwając się na moment i umieszczając dłoń na jego czerwonym policzku. - Nigdy więcej nikt cię nie uderzy. 
Chłopak odwzajemnił jego uścisk uśmiechając się pod nosem. 
- Hyung, już jest okej. Będziemy jutro w szkole, wróć teraz do domu i uważaj na siebie, proszę. Dobrze? - wyszeptał mu ciepło do ucha, gładząc go dłońmi po plecach. 
- Mhm. - mruknął mu w szyję, sunąc po niej nosem. 
- Dobra, skończcie już, bo jest zimno i późno. - powiedział Hope i spojrzał karcąco na Mina. 
- Hyung, on ma rację, przestań. - blondyn odsunął od siebie czarnowłosego, na co ten znacznie się skrzywił. Nie był zbytnio zadowolony, ale cóż miał zrobić. - Do jutra. - dokończył i obdarzył starszego swoim charakterystycznym, kwadratowym uśmiechem. 
- Na razie... - odpowiedział i odwrócił się na pięcie, w ogóle nie patrząc na swojego najlepszego przyjaciela. 


Tego samego dnia w szkole

Przez próg klasowych drzwi przemknął wyraźnie zmęczony Yoongi. Bez większych uczuć i zaangażowania zajął swoje miejsce tuż przy Hoseoku, który siedział już tam pewnie od dłuższego czasu. 
- Siema, stary. Przeszło ci? - spytał rudowłosy, okręcając się w jego stronę.
- Tak. Przepraszam za tę akcję w nocy, nie panuję nad sobą ostatnio. I znowu nie mogłem spać, to męczące. - westchnął patrząc szczenięcymi oczami na Junga. 
- Przez ten błagalny wzrok na pewno nie będę mógł się na ciebie długo wkurwiać. I tak rzadko kiedy go pokazujesz. - pokręcił głową na boki. - Ach, Yoon, weź się w garść... Minęło już dużo czasu, powinieneś wreszcie ruszyć naprzód. Spróbuj chociaż. 
- Uhum. - wymamrotał pokładając się na ławce. - Co z Tae?
- Lepiej, dzisiaj wróci do domu. 
- Okej... 
- Co z tym zrobimy? Znaczy, z jego ojcem. To jakaś chora sytuacja. - zerknął pytająco na Sugę. 
- Nie wiem. Cholera. - schował głowę w swoich objęciach, głęboko oddychając. 

Po skończonych zajęciach Yoongi poczekał na młodego przed wyjściem. Rozmawiali normalnie, jak gdyby nic się nie stało. Postanowili zignorować całą sytuację i nie przejmować się tym chociaż dzisiaj. Blondyn zmusił starszego, żeby poszli do salki muzycznej trochę się odstresować. W sumie miał rację, przydałoby się im trochę przyjemności po tak zjebanym dniu. Siedzieli w niej do wieczora, jeszcze nigdy żaden z nich tak długo nie zasiedział się w tym miejscu. Tym razem Kim przez większość czasu popisywał się umiejętnościami na saksofonie i trochę sobie potańcował. Fakt, wyglądało to trochę śmiesznie, bo niezła pokraka z niego była. Ale starał się, a to chyba najważniejsze. Próbował namówić Mina, żeby zagrał mu znowu coś na pianinie, no ale chłopak był nieugięty.
- Pracujesz nad jakimś nowym kawałkiem, co nie? - zapytał Tae, z fascynacją zerkając w oczy Yoongiego. 
- Tak, nazywa się Let Me Know. Powinienem skończyć go za jakiś czas. Ostatnio nie miałem czasu, więc nawet przy nim nie usiadłem na dobre... - odparł, uśmiechając się lekko. 
- Hmm, nie mogę się doczekać. Nie spieprz tego, hyung! - wystawił język śmiejąc się głupio. 
- Dzięki za radę, dzieciaku... - uszczypnął go w policzek - Nie spieprzę. Pokażę ci jak skończę. - podniósł się do góry otrzepując się z niewidzialnego kurzu. 
- Wracamy? - również i Tae wstał, przedtem zawiązując mocniej sznurówki.
Starszy skinął zgodnie głową, na co drugi uczynił to samo.


- Jak coś będzie nie tak to od razu daj mi znać. Rozumiesz? - ścisnął go nieco za mocno za podbródek, zmuszając jednocześnie przy tym młodszego do odchylenia głowy. 
- T-tak, spokojnie... - zachichotał nerwowo. To było trochę niekomfortowe. 
- Grzeczny. - Suga uniósł lewy kącik ust w górę i zabrał dłoń, w tym samym momencie szaleńczo wpijając się w usta młodszego. Wplątał dłoń w jego włosy, przy okazji lekko je szarpiąc. Tae niezbyt wiedział co robić, więc po prostu zamknął oczy i odwzajemniał te wszystkie namiętne pocałunki, z trudnością nad nimi nadążając. Zrobił się rozpalony jak piec i czerwony jak dojrzałe jabłko, matko boska. W dodatku ledwo stał na nogach. Co ten hyung, jakiś niewyżyty? Znaczy, sam się na to zgodził, ale nie spodziewał się takiego... No właśnie. Niższy wykorzystując moment, w którym blondyn dał mu dostęp do wnętrza swojej buźki, wtargnął brutalnie z językiem do środka, raz po raz przegryzając jego wargi. Gdy zabrakło im tchu, Yoongi oderwał się od jego ust, jeszcze przez chwilę trzymając je swoimi zębami. Uśmiechnął się jednoznacznie w mokre usteczka Tae i przeniósł wzrok na jego oczy. Wyplątał palce z włosów chłopaka, który wyglądał, jakby zaraz miał zemdleć. 
- Za co to? - wydukał, wyraźnie zbity z tropu, nieśmiało spoglądając na Mina. 
- Zaznaczam teren. Nie krępuj się tak, Taehyung.- przeczesał wolną ręką jego grzywkę i odsunął się do tyłu. - Wracaj do domu. 
- Okej, do jutra... - odparł nadal zszokowany, wymuszając na sobie uśmiech.


Suga wracał dzisiaj do siebie na piechotę, jakoś nie miał ochoty jeździć autobusami. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że przez całą drogę lazł za nim jakiś podejrzany typ. Oczywiście mógł to być zwykły zbieg okoliczności, ale żeby szedł za nim aż pod klatkę? No bez jaj! Jeszcze nieumiejętnie próbował się ukrywać. Naprawdę żałosne. Minowi puściły nerwy, więc zaraz przed wejściem do bloku odwrócił się do tyłu i powiedział głośno.
- Do domu też za mną wejdziesz? - zapytał poirytowany w przestrzeń. - Wychodź. - machnął ręką. 
Za chwilę stanął przed nim jakiś mężczyzna, koło czterdziestki. Wyglądał dość... przerażająco. Ubrany na czarno, na nogach założone ciężkie glany. Dojrzały już zarost i nieco dłuższe, czarne włosy. Nie był jakoś zadziwiająco wysoki, może ciuteńkę wyższy od Yoongiego.
- Kim jesteś? - spytał, marszcząc brwi. 
- Wiem, że to może wydawać się dziwne, ale... Spokojnie, nic ci nie zrobię. - mężczyzna zrobił krok do przodu, na co Suga automatycznie się cofnął. 
- Nawet się tym nie martwię. Czego chcesz? Nie mam czasu. - rzekł, łapiąc za klamkę. 
- Ten chłopak, blondyn... Wy jesteście razem? Widziałem was niedaleko jego domu. - rzucił bezpośrednio. Czarnowłosy prawie wyzionął ducha z wkurwienia. Co za typ! Nie dość, że perfidnie go śledzi to jeszcze wpierdala się w jego życie. 
- Hej, chyba coś ci się pomyliło. - fuknął. - Po pierwsze, to nie jest twój zasrany interes, koleś. Po drugie, czy ty jesteś jakiś pojebany? Bawisz się w stalkera? Zły adres, prze pana. Żegnam. - spojrzał na niego z pogardą i otworzył drzwi. 
- Ej! Czekaj... Chcę dobrze, naprawdę. - facet szarpnął go za bluzę. - Mam radę. Nie podpadnij ojcu Taehyunga. On ma zbyt wiele znajomości, szlag go trafi jak się dowie, że nadal kręcisz się z tym dzieciakiem. Tym bardziej jak was przyłapie na tego typu migdaleniach. Bądź ostrożny. I musisz też uważać na siebie... A teraz żegnaj, jeszcze kiedyś się spotkamy. - puścił jego rękaw i zbiegł ze schodów, znikając gdzieś w seulskich ciemnościach. 
- Co to za pierdolenie? - powiedział do siebie Yoon i wszedł do środka, parę razy obracając się do tyłu, w poszukiwaniu tajemniczego człowieka. Wjechał windą do góry i szybko wlazł do mieszkania. Ściągnął buty i wskoczył pod kołdrę, by trochę się ocieplić. Naprawdę za wiele wrażeń, czemu zdarzają mu się takie chore sytuacje? Chłopak przykrył się po głowę i zasnął jak dziecko.

*

Kolejne dni zleciały wszystkim w niespodziewanym spokoju. Yoongiego więcej nie zastał dziwny człowiek i sam Suga trochę przystopował ze swoimi wahaniami nastroju. Ojciec Tae przestał się do niego odzywać, co w zasadzie niezbyt wzruszyło blondyna. Hope jak zwykle latał ze swoim Taehyungowym promyczkiem i wkurzającym przyjacielem. Nastała połowa października, co powoli zwiastowało najgorsze, a mianowicie zbliżające się w listopadzie egzaminy końcowe... Wszyscy uczniowie gorączkowo biegali po każdym nauczycielu domagając się możliwości popraw zły ocen, zrobienia dodatkowych prac. Wszystkiego, co sprawiłoby, że w oczach profesorów wyglądaliby lepiej. Nie ma co ukrywać, nauczyciele to powierzchowne świnie, wystarczy, że uśmiechniesz się radośnie, napiszesz perfekcyjny referat na sto stron idealnie go recytując, no i jeszcze powiesz coś miłego to od razu chętni do dyskusji i gadania, jakim to jesteś zajebistym i pilnym uczniem. Od razu skorzy by wstawić ci dobry stopień. A gdy tylko jesteś szczery, to dostajesz po dupie. Boże, co za logika. Wracając... Tak, wszyscy poza Yoongim byli zaaferowani. Co prawda Tae uczył go po lekcjach w muzycznej biologii i pomagał mu w paru rzeczach, ale nie zmieniało to faktu, że średnio interesował się całym tym zamieszaniem. W zasadzie Hobi również zbytnio nie przykładał do tego wszystkiego wagi. Ale on miał zaskakujące oceny, mimo pozornego debilizmu. I wiedział co chce robić. Mniej więcej... 
Nastał weekend i Hoseok wraz z Sugą postanowili odwiedzić swój pubik, w końcu ostatnio nie mieli zbytnio czasu na wspólne granie, jakieś głupie wycieczki i inne sytuacje... Nawet zgodzili się zabrać ze sobą Taehyunga, który też dawno nie miał okazji się rozluźnić i nieco się schamieć.



Tae, korzystając z faktu, że dziś jego ojciec ma nockę, zaprosił do siebie Yoongiego, coby pomógł mu wybrać jakiś fajny outfit na dzisiejszy wypad. Jednocześnie mogli razem pójść do pubu, w końcu w grupie raźniej. A raczej w duecie... W domu była tylko jego matka, która postanowiła kryć swojego syna i nie wydać mężowi, o potajemnych spotkaniach blondyna z czarnowłosym. 
- Dzień dobry, pani Kim. 
- Cześć, Yoongi. Co prawda nie powinno cię tu być, mąż sam nie chce mi powiedzieć o co właściwie chodzi, ale nie martw się, nie zamierzam wam niczego zakazywać... Idźcie się ubrać i bawcie się dobrze, dzieci. Taehyung jest u siebie w pokoju. - powiedziała ciepło matka młodszego, delikatnie głaszcząc Sugę po ramieniu. Po czym wróciła do swojej sypialni i zajęła się czytaniem książki. 
Min przytaknął i ściągnął buty, następnie idąc leniwie na górę. Bez pukania wszedł do pokoju młodszego, zamykając za sobą drzwi na klucz.
- Och, już jesteś! - ucieszył się wyższy, usilnie próbując namalować kreski na górnej powiece. - Już do ciebie idę, tylko skończę... - jęknął patrząc w lustro.
- Spoko. A ty znowu się stroisz... - westchnął starszy i usiadł na łóżku. 
- Przeszkadza ci to? - zapytał rozchylając wargi i odkładając kredkę na bok.- Idealnie! Teraz jeszcze się ubiorę... - podniósł się i podszedł do Sugi, siadając mu bez ostrzeżenia na kolanach i zawieszając ręce na jego szyi. Chłopak wzdrygnął się lekko i zmrużył oczy. 
- Przecież jesteś ubrany. - szepnął oplatając go rękami w pasie. - Poza tym miałeś się ubrać, a nie wchodzić na mnie. - uniósł brew do góry uśmiechając się przy tym wrednie. 
- Cześć, Yoongi. Nie marudź. - Tae przyłożył mu na chwilę palec do ust, po czym zamknął je czułym, ale intensywnym pocałunkiem, przylegając mocno swoim ciałem do klatki piersiowej czarnowłosego. Wsunął swój język między jego chłodne wargi, zachłannie pieszcząc nim podniebienie Sugi. Yoongi mimowolnie położył się na plecy pod wpływem jego ciężaru, bez przerwy go obejmując i odwzajemniając pieszczoty. Zamruczał pociągająco w pełne usta blondyna i w jednej chwili, z trudnością przerzucił go na drugą stronę. Zawisnął nad chłopaczkiem, łapiąc go mocno w nadgarstkach i umieszczając jego ręce nad głową młodszego. Ten patrzył na niego wzrokiem pełnym pożądania, ale i też niepewności.
- Nie marudzę. To raz. A dwa, nie jestem na dole. - nachylił się nad nim i przejechał mozolnie językiem po jego szyi. Na co Tae zareagował cichym jęknięciem i przymykając oczy zadrżał wyraźnie, oddychając w nienormalnie szybkim tempie. 
- Będę pamiętał... - wymamrotał jasnowłosy, wijąc się jak wąż pod wpływem dotyku starszego. 
- Potem się pobawimy. - szepnął mu do ucha, dość mocno je przegryzając. - Teraz wstawaj, za chwilę musimy wyjść. - rozluźnił uścisk i jeszcze raz pocałował go w szyję, tym razem bardzo subtelnie. Zszedł z chłopaka i poprawił pomięte ubrania. 
- Chyba się... - zaczął Taehyung, jednak po chwili ugryzł się w język i wstał z łóżka, śmiejąc się nerwowo. - Idę się ubrać, zaraz wracam. - wyszedł do łazienki, po drodze szturchając niższego w bok. Za jakieś pięć minut wrócił z powrotem i oparł się o ścianę, tuż przy drzwiach. 
- Nie mogłeś się przebrać przy mnie? - spytał zażenowany Yoongi, za moment wbijając wzrok w chłopaka. Momentalnie zrobiło mu się aż za bardzo przyjemnie gorąco w środku, a serce zaczęło bić w nienaturalnej prędkości. Przewrócił oczami z trudem uspakajając swoje hormony. 
- Co ci, hyung? - zapytał, nadal oparty. Przegryzł wargę, by po chwili zwilżyć ją językiem, a następnie wbił w niego kuszące spojrzenie. 
- Znowu założyłeś te skórzane spodnie i głupią koszulę, z odkrytymi obojczykami... - westchnął, ciężej przełykając ślinę. - Mógłbyś nie doprowadzać mnie do takiego stanu, gdy musimy wyjść? - zapytał retorycznie i podszedł do młodego, patrząc na niego karcąco. 
- A coś mi zrobisz za to? - odsunął się i stanął dosłownie centymetr przed jego twarzą, leniwie się do niej zbliżając. 
- Tak... - stęknął Suga, zatapiając się wzrokiem w jego wargach. Już chciał go pocałować, gdy Tae wyszczerzył się w kwadratowym uśmiechu i liznął go koniuszkiem języka w nos. 
- Idziemy, hyung! - zaniósł się gromkim śmiechem, łapiąc go za rękę i wyciągając z pokoju. Zirytowany Yoongi przyłożył sobie otwartą ręką w czoło, nie odzywając się nawet słowem na to żałosne zagranie. Ścisnął go mocniej za dłoń, w duchu przeklinając na tego nieznośnego gówniarza. Gówniarza, który bez przerwy mieszał mu w głowie. 

~~~~~~

No witam, przybywam z kolejnym rozdziałem. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Do zobaczenia w kolejnym, dziękuję!

wtorek, 19 stycznia 2016

You're too mean. VII: Więcej się z nim nie spotkasz

Czemu mi tak na nim zależy? 
Sam nie wiem do końca. Po prostu... Jestem mu wdzięczny, że mnie nie zostawił wtedy. Nie poradziłbym sobie samemu. Poza tym on jest... dużym wyzwaniem. Ciężko będzie go zdobyć. Czuję, że jest wart zachodu. Musi być. Nie wątpię w to. Myślę sobie, że ,,może wyjdzie z tego coś wartościowego". I denerwuje mnie to, że trzeba będzie o niego walczyć. Dlatego to zrobię. Meh, no lubię tę wredotę. Po prostu.

*

Dzisiaj znowu śnił mu się ten pocałunek. Drugi pocałunek. I drugi raz mu się śnił. Najpierw, gdy nie mógł spać drugiego dnia na wycieczce i teraz, po powrocie. Jakie to irytujące. Yoongi perfidnie wykorzystywał jego słabości. I nic. No nie.
Z trudem zwlekł się z łóżka i wskoczył w jakieś pierwsze lepsze ciuchy z brzegu. Był zbyt zmęczony, a na domiar złego musiał iść do szkoły. Jakie to kłopotliwe. Pocieszała go jedynie myśl, że po zajęciach miał zamiar wpaść do szkolnej salki muzycznej i trochę sobie pograć. 


- Min Yoongi, poczekaj. - powiedziała ,,najukochańsza'' nauczycielka Sugi, pani Choi, gdy uczniowie zaczęli wychodzić z sali. Chłopak westchnął i z niechęcią pokiwał głową. Zatrzymał się i poczekał, aż wszyscy opuszczą klasę. 
- Słucham? - spytał. 
- Masz mało czasu do egzaminów, jesteś w beznadziejnej sytuacji z biologii. Jak ty chcesz zdać? Co roku się ślizgasz, tym razem nie będę taka miła. - założyła ręce na siebie i zmierzyła go wzrokiem. 
- Wiem o tym, poprawię to. - powiedział zupełnie nieprzejęty. 
- Nie dopuszczę cię, jak się nie zepniesz. Czy jest ktoś, kto mógłby ci pomóc w nauce? Może Hoseok? 
- Sam sobie poradzę. - rzekł stanowczo. - Nie chcę jego pomocy, błagam panią... - rozłożył ręce bezradnie. 
- Nie poradzisz. - zaczęła wertować jakieś dokumenty kartka po kartce, przeglądając nazwiska. - Jak nie chcesz Hoseoka, to ktoś inny cię pouczy. A teraz wybacz, ale muszę iść. - zakończyła i wyszła z pomieszczenia. 


Po skończonych zajęciach Yoongi leniwie udał się do swojej szafki po kurtkę. Zarzucił ją na siebie i zaciągnął kaptur na głowę, bo znowu padało. Wychodząc ze szkoły natknął się na opartego o jej ścianę Taehyunga. 
- Co tutaj robisz? - spojrzał na niego. 
- Czekałem na ciebie. - uniósł wzrok do góry wyciągając ręce z kieszeni. 
- Ta uciążliwa kobieta cię nasłała? 
- Tak pół na pół, bardziej sam chciałem ci pomóc. - uśmiechnął się ciepło. 
- Echh. - westchnął. - Więc nie mam nic do gadania, ta? - zapytał retorycznie. 
- Dokładnie, hyung. - zaśmiał się melodyjnie. 
- Wiesz jakie to wkurwiające, że ma mnie uczyć ktoś dwa lata młodszy? No szlag mnie trafia... - zacisnął pięści, ale za chwilę je rozluźnił. 
- Wiesz, że jestem z materiałem o jakieś trzy lata do przodu..
- Nie ważne, jakoś to przeżyję. Ale po co tutaj sterczysz już teraz? 
- No bo... zaczynamy dzisiaj... - zaczął raz po raz kąsać swoje wargi. - Specjalnie nie poszedłem grać, żeby tu przyjść! - krzyknął. Czarnowłosy stanął bliżej i zasłonił mu usta dłonią.
- Nie drzyj się, błagam. Lubię ciszę. - zabrał rękę. Taehyung był już czerwony jak dorodny pomidor
- Musisz się tak dziwnie zachowywać? - warknął nadymając policzki. 
- Nie marudź, tylko chodźmy już. Rozumiem, że uczymy się u ciebie? - spytał i ruszył przed siebie, za moment Tae szybciutko go dogonił. 
- Taak... 
- Świetnie, nie lubię zapraszać ludzi do domu. - wzruszył ramionami.
- Jesteś głupi! - wydarł się na niego, na co starszy odpowiedział śmiechem. Blondyn wyciągnął parasolkę z torby i rozłożył ją, chowając pod jej daszkiem i siebie, i Sugę. O dziwo zbytnio mu to nie przeszkadzało, nawet tego nie skomentował.


- Mamo, przyszedł do mnie przyjaciel, będziemy uczyć się biologii. - wykrzyczał na samym wejściu do domu. - Wchodź. - zaprosił Yoongiego do środka. Oboje ściągnęli buty i odwiesili kurtki na wieszak.
- Taehyung, mogłeś dać znać, że będziemy mieć go... - w korytarzu stanął ojciec Tae i na widok jego znajomego momentalnie się zaciął. Oczy prawie wyszły mu z orbit, a równawagę utrzymał z ledwością, zapewniam. 
- Tato? - zapytał blondyn nie rozumiejąc o co chodzi. 
- Dobrze was widzieć. - uśmiechnął się sztucznie i poszedł do swojego gabinetu. Kim spojrzał na stojącego obok chłopaka z pytającym wyrazem twarzy i machnął ręką. 
- Zignoruj to, hyung. On bywa dziwny. Przepracowuje się. - zaśmiał się cicho i wszedł w głąb mieszkania. Za nim nieco niepewnie podążył Yoon. No, w końcu nie zjawiał się w takich luksusowych i burżuazyjnych miejscach, a miejsce zamieszkania tego dzieciaka z pewnością się do takich zaliczało. W zasadzie czuł się jak w jakimś pięciogwiazdkowym apartamencie, takim dwupiętrowym. Wszystko utrzymane w stonowanych barwach, ciemno i jasnobrązowe ściany w przeróżne, abstrakcyjne wzory. Żyrandole najwyższej półki, założę się, że wykładane prawdziwym srebrem. Dookoła ekskluzywne meble, skórzane kanapy, prawdziwie drewniane szafy, a telewizor w salonie miał chyba z dwa metry szerokości... Okna były naprawdę ogromne! Jeszcze nigdy nie widział, by ktoś miał tak wielkie okna gdziekolwiek, na dodatek przykryte ciężkimi, grubymi zasłonami. Cały wystrój był bajeczny. W gruncie rzeczy jest u niego już drugi raz, ale wcześniej nie miał okazji przyjrzeć się wszystkiemu dokładniej.
- Mamo, to jest Min Yoongi, chodzimy razem do jednej szkoły. - siłą zaciągnął go do salonu, który jako tako zdążył już ujrzeć. Przedstawił matce, której reakcja, w porównaniu do ojca, była całkowicie normalna. Podeszła do gościa i ścisnęła go mocno za rękę.
- Dzień dobry, nazywam się Min Yoongi... 
- Miło mi cię poznać chłopcze. Cieszę się, że przyszliście, Taehyung nigdy nie przyprowadza znajomych do domu... Już się bałam, że nie ma w ogóle przyjaciół! - zaśmiała się. 
- Mamo! - Tae zrobił naburmuszoną minę.
- Oj, cicho kochanie. Yoongi powiedz mi, chcesz się czegoś napić? Może jesteś głodny? - dopytywała matka. Suga jedynie pokiwał nerwowo głową na boki i wykrzywił usta w szczerym uśmiechu. 
- Nie, nie, niczego nie potrzebuję. Dziękuję. - ukłonił się. 
- Jak coś to mnie wołajcie, dzieci. - poklepała obojgu po ramionach. - Swoją drogą, wiesz, gdzie zniknął tata? - zwróciła się do syna.
- Zachowywał się trochę dziwnie, poszedł do swojego gabinetu. Pewnie ma sporo pracy. 
- Tak, masz rację. - przytaknęła kobieta. - Lećcie do pokoju, już wam nie przeszkadzam. - dokończyła i ponownie obdarowała Yoongiego najcieplejszym uśmiechem, jaki tylko miała do zaoferowania. 
Starszy czuł się naprawdę komfortowo, niespotykane. To na pewno dlatego, że matka Tae cholernie przypominała mu matkę Hobiego. Obie - przemiłe kobiety z klasą, otwarte, wiecznie uśmiechnięte. Potraktowała go, jakby znali się od dawna i to było takie... naturalne. W każdym razie w momencie jej poznania wszystkie negatywne emocje z niego wyparowały i poczuł jakby ulgę. 
Wdrapali się na drugie piętro i weszli do pokoju Tae. Tutaj już nie było tak klasycznie. Ciemnofioletowe ściany pokryte wieloma napisami, coś w podobie motywujących zdanek, teksty piosenek, cytaty i inne takie... Oczywiście nabazgrolone jak kura pazurem, blondyn pisał tragicznie, jak nie jeszcze gorzej. Okno szczelnie zasłonięte czarną roletą, coby za dużo światła nie wbijało się do środka. Mnóstwo porozwieszanych zdjęć i kilka obrazów. Suga widząc duże, niemalże małżeńskie łoże z masą poduszek, koców i kołder, ze szczęścia o mało nie zszedł na zawał. Bez wahania podszedł bliżej i położył się na nim jak gdyby nigdy nic. 
- Jak wygodnie... - pogrążył się we własnych myślach rozkładając ręce. 
- Przecież już tutaj spałeś. - zaśmiał się Tae. - Chyba nie zamierzasz znowu mi tu odlecieć, co? - zapytał z lekką złośliwością. 
- Nie zamierzam. - podniósł się do pozycji siedzącej. - Dobra, przyszliśmy tutaj w jakimś celu, możemy zacząć? - znowuż przybrał ten chłodny wyraz. 
- Tak... - westchnął. - Z czym masz konkretnie problem? 
- Tylko genetyka, resztę ogarniam. - wzruszył ramionami.
- Okej, łatwizna. - podszedł do biurka i zaczął szperać w szufladzie. Po chwili wyciągnął z niej wielką książkę, jakieś vademecum podsumowujące z biologii i usiadł po turecku na ziemi. - Chodź tutaj. - Suga posłusznie wykonał polecenie, siadając naprzeciw, i oparł się łokciem o własne kolano.
- To... - Tae otworzył pierwszą stronę. - Zacznijmy od podstaw. Wiesz, allele, genotypy i takie tam... 
- Mhm. - mruknął Yoongi i uważnie lustrował wzrokiem poczynania chłopaka. 
Powtarzali podstawowy materiał z pół godziny, gładko poszło. Później przyszła pora na dziedziczność, RNA, DNA et cetera. Plusem był fakt, że starszy bardzo szybko pochłaniał wiedzę, więc nie było problemem czegokolwiek go nauczyć. 
- Naprawdę jesteś kujonem... - powiedział cicho, nadal zapatrzony w młodszego. 
- Ty też mógłbyś nim być, ale jesteś leniwą bułą. - odparował przegryzając co chwilę długopis. Na twarzy czarnowłosego pojawiła się wyraźna irytacja. 
- Jak ty mnie nazwałeś? - ściągnął brwi.
- Co? Nie, nic... Żartowałem tylko hyung. - zachichotał głupio, układając usta w ten charakterystyczny, kwadratowy kształt. 
- Echh, działasz mi na nerwy. - westchnął. - Zróbmy przerwę. - wstał i z powrotem ułożył się na łóżku. 
- Dobrze. - zgodził się i odłożył książkę na bok. Podniósł się i zajął miejsce obok Sugi. - Właściwie chciałem z tobą porozmawiać... - rozpoczął, lekko się jąkając. 
- O czym? - odwrócił twarz w jego stronę. 
- Bo ostatnio... - zwilżył wargi językiem. 
- Chcesz gadać o mojej rodzinie czy o tym, że cię pocałowałem?
- O pocałunku. - palnął. - Znaczy, o rodzinie. Aish, chcę pogadać o wszystkim! - speszył się przyciągając nogi do siebie. - Nic nie rozumiem! I czemu ty musisz być taki bezpośredni? - Yoongi uniósł kąciki ust w górę i poczochrał mu włosy. 
- Bo lubię. Przeszkadza ci to? - nakręcił kłębek jego włosów na swój palec, przyglądając się swoim własnym ruchom. 
- N-nie, nie przeszkadza... - wzrok Tae ponownie utkwił w ustach starszego, przez co potrząsnął głową, odpychając wszystkie denerwujące myśli z głowy. 
- Co chcesz wiedzieć? - wyplątał swojego palca i wbił spojrzenie w jego czekoladowe oczęta. Nosz do cholery, czemu on się tak na niego patrzy?! Przecież Tae to niewinny i naiwny chłopczyk, zaraz znowu się cały zaczerwieni! 
- Mieszkasz sam? - zapytał, starając się unikać jego wzroku. 
- Tak. 
- A co z twoim tatą? 
- Ojczym nie żyje, a co z ojcem, nie wiem. Wyprzedzę twoje pytanie odnośnie tego, z czego się utrzymuję... Zabezpieczył moją mamę na trochę kasy, a ona przepisała to na mnie, więc po śmierci wszystko trafiło na moje konto. Nie wydaję dużo, więc spokojnie mogę przeżyć jeszcze za to kilka lat, do tego czasu znajdę pracę, więc się tym nie martwię. 
- Musi być ci ciężko bez nich... 
- Przywykłem. Ojczym był frajerem, a ojca nienawidzę i nie chcę go znać. Zostawił nas. Szkoda tylko Areum, była cudowną kobietą. 
- Ty... nie masz nikogo, prawda? - zapytał z troską w głosie. Znowu był smutny. Jezu.
- Przestań się tak nad tym rozczulać, przyzwyczaiłem się. - Suga oparł głowę o poduszkę i spojrzał w sufit. - Czegoś jeszcze chciałeś się dowiedzieć? - ponownie przeszył go spojrzeniem. 
- To by było na tyle... - wyprostował nogi i przełknął głośniej ślinę, opierając się nieśmiało o ramię starszego. 
- Echh, Tae... To się źle skończy. - powiedział bezsilnie i dotknął dłonią jego włosów, przymykając powieki. Blondyn powoli położył swoją rękę na jego, delikatnie muskając po niej opuszkami. 
- Nienawidziłeś mnie jeszcze jakiś czas temu. Prawda? - spytał smutno. 
- Boże, nie wracajmy do tego. Nie nienawidzę cię, po prostu nie lubię się angażować. - odpowiedział spokojnie, a Kim nieznacznie się uśmiechnął. 
- Czemu miałoby się źle skończyć? - młodszy zaczął wplątywać kolejno palce w te jego, czule głaszcząc zewnętrzną stronę jego dłoni. Min podniósł się lekko i złapał go za nadgarstek, wbijając wzrok w jego piękne oczy. 
- A ty czemu kusisz los? - po całym ciele Tae przeszły dreszcze. 
- Nie patrz na mnie tak... - obrócił twarz w bok.
- Ale jak? - zaśmiał się. 
- Właśnie tak, sprawiasz, że nie umiem nawet na ciebie spojrzeć, bo umieram ze wstydu. - nadął policzki. Suga puścił jego nadgarstek i złapał go za brodę. Po chwili milczenia wreszcie coś powiedział, nie spuszczając z niego oczu.
- Pocałuj mnie. - rozkazał. 
- C-co?
- Wtedy odpowiem ci na pytanie. 
- Ale...
- Przestań non stop uciekać przed moim spojrzeniem. 
- Zawstydzasz mnie... 
- Nie robię tego celowo. W takim razie, sam cię pocałuję. - oznajmił i zaczął przybliżać się do jego ust. 
- Yoongi, czy ty się mną bawisz? - zapytał, odsuwając twarz od niego i w końcu racząc na niego spojrzeć. Czarnowłosy zaśmiał się sarkastycznie i puścił jego podbródek, spuszczając wzrok. 
- Masz odpowiedź. To albo się nie zacznie, albo nie wyjdzie, albo szybko lub źle się skończy. Słuchaj, nie jestem taki jak ci się wydaje. Naprawdę nie jestem dla ciebie. Ty za bardzo się roztkliwiasz nad wszystkim. To się nie uda. Nie ma opcji. - powędrował oczami na młodego i napomknął palcami na jego rozchylone wargi. - Zacząłeś na mnie trochę działać, to nie wróży nic dobrego. Trzymaj się ode mnie na dystans w pewnych kwestiach, wbrew pozorom nie chcę cię zranić. Jak nie będziesz uważny, to cię zniszczę, tak jak niszczę siebie. - zakończył.
- Yoongi...
- Jeśli chcesz dalej się ze mną spotykać to musisz wbić sobie do głowy, że nic z tego nie będzie. Jesteś nieodpowiedni dla mnie. Nie mam czasu na niańczenie dzieci, jakkolwiek źle to nie zabrzmiało
- Nie mogę nawet być przy tobie i dostać trochę czułości? Nawet gdybym powiedział, że nie będę tego brać na poważnie? - zapytał, z już zaszklonymi oczami. 
- Taehyung. To twoja sprawa tylko i wyłącznie. Jak ci to nie przeszkadza, to nie mam nic przeciwko. Ale tobie będzie to przeszkadzać, prędzej czy później... - westchnął głęboko kilkukrotnie. 
- Nie będzie, przynajmniej nie w najbliższym czasie. Dam radę. Mogę? Potrzebuję cię... - wyszeptał, odruchowo wtulając się w chude ciało Sugi i chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Musnął po niej nosem, za chwilę zaciągając się jego subtelnym zapachem. 
- Nie rozumiem, czemu akurat na mnie się uwziąłeś... - wymamrotał, zamykając go w swoich objęciach. 
- Nie pytaj, lubię cię po prostu i naprawdę jestem wdzięczny, mimo że traktowałeś mnie jak śmiecia... Zjawiłeś się wtedy i to wiele dla mnie znaczy. Sam nie rozumiem. To nieistotne w każdym razie, pozwól mi się tobą cieszyć. - ocierał się ustami o jego obojczyki, co poskutkowało nieznacznym wzdrygnięciem się ze strony starszego. 
- Kurwa mać, wkurza mnie to... Znowu na mnie podziałałeś. - ciarki przeszyły go od stóp do głowy. - To tylko przyjemność, ale i tak działa mi na nerwy. - odchylił nieco głowę w tył pod wpływem dotyku młodszego. 
- Hyung, to kim my jesteśmy teraz dla siebie? - wymruczał w jego grdykę. 
- Nazywaj to jak chcesz. Po prostu nie mieszaj w to uczuć. - powiedział oddychając pospiesznie. 
- Ale mogę cię całować? Dotykać? Przytulać i mówić miłe rzeczy? - zasypał go pytaniami, przy okazji kreśląc paznokciem bliżej nieokreślone wzory na jego łopatkach
- Rób co chcesz, nie zakazuję. Nie możesz mnie jedynie ograniczać i pokochać. I nie próbuj za bardzo wnikać w moje życie, nie lubię dzielić się sekretami. I tak już wiesz za dużo. A reszta mi nie przeszkadza. - nachylił się nad jego karkiem, składając na nim zimny pocałunek.
- Zrozumiałem. - szepnął, a po jego licu spłynęła pojedyncza łza. Każde jego słowo przepełnione było bólem, dlaczego zmuszał się do czegoś takiego, skoro przez to cierpi? Jakim cudem może mu zależeć aż tak bardzo? Uparty jak osioł. 
- Tae. - odsunął go do siebie i scałował słoną ciecz z jego policzka. - Do niczego cię nie zmuszam, to twoja decyzja. Nie zachowuj się w ten sposób. - na koniec musnął go w oba oczka. 
- Już nie będę. - pociągnął nosem i wymusił na sobie uśmiech. 
- Jesteś naprawdę śliczny, więc nie płacz, łzy są bez sensu. - zmierzwił dłonią jego włosy. Blondyn tylko skinął głową i położył się, kładąc głowę na poduszce. Popatrzył błagalnie na Sugę. 
- Yoongi. - wyciągnął do niego ręce. - Przytulisz mnie? - zapytał z miną zbitego psa. Chłopak ułożył się obok i rozłożył ręce, robiąc mu miejsce.
- Chodź. - zachęcił go skinięciem. Tae objął gmocno ręką w pasie i mimowolnie się uśmiechnął, zaciskając powieki.
- Tak mi dziwnie. Jakoś... Nie mogę się przyzwyczaić do takich... czułości. - wyszeptał we włosy młodszego i przytulił go z wahaniem do siebie.
- Ja też nie, ale z tobą mi dobrze. - wymruczał i pogłaskał go po torsie. Yoongi nic mu na to nie odpowiedział, więc oboje delektowali się przyjemną ciszą przez dłuższy czas.
Mieli się uczyć, a po zaledwie godzinie przy książkach wzięło im się na emocjonalne gadki, wskutek czego wylądowali leżąc obok siebie pod kocykiem. Ta cała sytuacja jest naprawdę zdrowo popieprzona. 



- Taehyung, chodź do mnie. - usłyszał wołający go głos z kuchni. Opornie podniósł się sprzed telewizora w salonie i ruszył w stronę ojca. Gdy go ujrzał, nie wyglądał na zbyt... szczęśliwego. Siedział przy stole przeglądając jakiegoś szmatławca i co rusz poprawiał okulary na nosie z kamienną twarzą.
- Tak, tato? - zapytał opierając się o stół i ściągając skórkę z banana. 
- Ten chłopak, który koło dwudziestej wyszedł od nas... Przyjaźnicie się? - zmierzył go zimnym spojrzeniem. 
- Nie. Znaczy tak. W sumie to nie wiem jak to nazwać, nie do końca... - zaplątał się we własnej niewiedzy i wzruszył ramionami. 
- Nie będziesz się z nim więcej widywał. Zrozumiałeś? - oznajmił srogo.
- Słucham? Tato, nie chce mi się żartować, jestem zmęczony. - zaśmiał się i ugryzł kawałek owocu. 
- Ale ja nie żartuję, synu. - odparował z powagą. Bez krzty żartowania. Blondyn uniósł brwi do góry i przybrał skwaszoną minę.
- O co ci chodzi? - wyrzucił skórkę do kosza i podszedł do zlewu, opłukując ręce. 
- Chodzicie do jednej szkoły, tak? - zignorował pytanie swojego dziecka, bez przerwy patrząc w gazetę. 
- Tak. I co z tego? 
- Więcej się z nim nie spotkasz. - odkleił wzrok od liter i wbił go w Tae. - Pytam ponownie. Czy... zrozumiałeś? 
- Niby dlaczego, o co ci do cholery chodzi?! - krzyknął, nie mogąc dłużej powstrzymywać emocji. Mężczyzna wstał, stanął naprzeciw chłopaka i wymierzył mu siarczysty cios w prawy policzek. Miał naprawdę ciężką rękę. Na jego twarzy nie było żadnych uczuć. Jak on mógł? Młody przyłożył dłoń do uderzonego miejsca i rozchylił wargi ze zdziwienia. 
- Nie podnoś głosu na swojego ojca. To po pierwsze. Po drugie, to nie twój interes. Powiedziałem, że masz już nigdy nie mieć z nim do czynienia i masz tak zrobić. - wziął głęboki oddech. - Zawiodłem się na tobie. 
- Chyba kpisz... Nie będziesz wybierał mi znajomych, nigdy w życiu na to nie pozwolę! - nawrzeszczał mu prosto w twarz, nadal trzymając się za policzek. 
- Za słaby ból czy co, że dalej nie rozumiesz? - pokiwał głową na boki. - Czy czegoś ci brak? Masz pieniądze, wszystko czego chcesz, możesz imprezować. Mieszkasz w jednej z najpiękniejszych willi w stolicy, masz cenionych i znanych rodziców. Opłacamy wszystkie twoje zajęcia dodatkowe i wydatki. Niczego ci nie brakuje. Za mało ci dajemy?! - wrzasnął, na co młody aż podskoczył ze strachu. 
- Mam to gdzieś, nie potrzebuję tego wszystkiego! Daj mi żyć! - pospiesznie wyszedł z kuchni i zatrzasnął za sobą drzwi. 
- Jak nie zerwiesz z nim kontaktu, to zmienię ci szkołę! Poza tym masz szlaban, zero szacunku dla rodzica! - wybiegł za synem i krzyknął w jego stronę. 
Taehyung pokracznie pobiegł schodami do swojego pokoju i zamknął się w nim na klucz. Był roztrzęsiony, sięgnął po telefon i wyszukał numer telefonu Yoongiego. Przecież dopiero co się do siebie zbliżyli! Może i w dość niezdrowy sposób, ale tak czy owak! Ten stary dupek nie może zabraniać mu takich rzeczy do kurwy nędzy! 
Trzęsącą dłonią wybrał jego numer i zadzwonił. Pierwszy sygnał, drugi, piąty, dziesiąty... Głucho. Zadzwonił drugi raz. I trzeci. I czwarty. Nie odbierał. Czemu?! Wysłał mu kilka smsów i rzucił komórką o ścianę.
- Kurwa!!! - rozryczał się histerycznie i wytargał z szafy kurtkę, od razu zakładając ją na siebie. Zszedł na dół i ubrał buty. Chciał wyjść, ale w drzwiach stanął jego tata. 
- Nigdzie nie wychodzisz. 
- Nie będziesz mi mówił co mam robić, pierdolę to. - wysyczał przez spazm. Do mieszkania weszła jego matka obładowana zakupami, jak zwykle z tym radosnym uśmiechem. 
- Oo moi mężczyźni, pomoglibyście słabej... - przerwała wypowiedź widząc zapłakanego Tae. - Matko boska, co się tutaj wyprawia? - szybko odłożyła zakupy błądząc wzrokiem od jednego do drugiego. 
- Zapytaj go sama. Sprzeciwia mi się. - odpowiedział nad wyraz spokojny ojciec.
- On mnie uderzył, widzisz?! - wskazał na czerwony ślad na swojej twarzy, ciągając nosem. - Wychodzę. Cześć. - wytarł spływające łzy i wyminął rodziców, wychodząc z domu. Słyszał jeszcze krzyki ojca i matki za sobą, ale miał to zupełnie głęboko w poważaniu. Zaciągnął kaptur na głowę i pobiegł cholera wie gdzie.


- Może powinienem do niego zadzwonić? Cały dzień się nie odzywa... - mówił do siebie Hoseok, chodząc podenerwowany w kółko po pokoju. - Może Yoongi coś wie? Echh. - walnął się na łóżko, gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Spojrzał na zegarek i przyłożył otwartą ręką w czoło. - Kto przychodzi o dziesiątej wieczorem w odwiedziny? To na pewno ten pesymistyczny głupek... - podniósł się i założył kapcie na stopy. Skocznie zszedł na dół i stanął w korytarzu. 
- Kto to skarbie? - zapytała mama Hobiego z sąsiedniego pokoju. 
- Pewnie Yoon, idę sprawdzić. - otworzył drzwi i serce niemal mu pękło. Takiego widoku się nie spodziewał. Na zewnątrz stał Tae w tragicznym stanie, cały zapłakany, trząsł się i nadal cicho szlochał. 
- Kurwa, Tae... - szepnął i wciągnął go do środka, przekręcając za nim zamek. - Jak ty wyglądasz, co ci się stało? - złapał go za ramiona i potrząsnął, ale ten nie reagował. Nie chciał nawet na niego spojrzeć, stał w miejscu jak słup. 
- I kto przyszedł? - wychyliła się przemiła kobitka z pokoju, ale mina od razu jej zrzedła. - Matko święta, co się stało Taehyungowi? - ponowiła pytanie własnego syna. 
- Nie wiem mamo, zostaw nas, zajmę się nim. - poprosił Hobi, na co kobieta skinęła głową, nie do końca przekonana i wróciła do wcześniejszej czynności. - Chodź. - powiedział do blondyna i złapał go za rękę, ostrożnie prowadząc do swojego spokojnego zacisza. 



Miał być kilka godzin wcześniej, ale się zasiedziałam i dopiero go skończyłam... Dobrej nocy miśki <3

piątek, 15 stycznia 2016

You're too mean. VI: Idę z Tobą


Na wpół śpiący, z nadal zamkniętymi oczami, czuł się wyjątkowo... wygodnie. Jego głowa idealnie pasowała do ramienia, na którym była oparta. Czuł na sobie jakiś materiał, więc ciepła mu nie brakowało. Jako że było mu tak dobrze, nawet nie fatygował się by otworzyć oczy i zdać sobie sprawę, skąd pod nim wzięła się taka komfortowa ,,poduszka''. Ręka, którą silnie obejmował coś w pasie również nie była skora do rozluźnienia uścisku. Do czasu gdy w całym autokarze nie zapaliły się rażące światła, przebijające się nawet przez mocno zaciśnięte powieki. 
- Aish. - wymamrotał zdenerwowany i niechętnie dał nieznośnym światłom dostęp djednego oka. A potem do drugiego, jeszcze ziewnął przeciągle i ścisnął ręką c. Zawsze gdy się budził i ziewał, mocno łapał dłonią to, co w niej miał. O ile w ogóle coś miał. Zazwyczaj była to kołdra lub poduszka. Albo pluszak, własna noga, kapeć, czy coś... Tym razem ściskał czyjąś bluzę. A poza tym, że on sam coś trzymał, to jeszcze i na jego ręce spoczywała inna dłoń. Podniósł głowę i zobaczył drzemiącego w najlepsze Sugę. Przyglądał mu się tak przez dłuższą chwilę, oczywiście ani trochę nie zmieniając pozycji, w jakiej się znajdowali.  
- Halo! Jesteśmy na miejscu. - wówczas rozbrzmiał donośny głos nauczycielki. - Bierzcie swoje rzeczy i wysiadamy. Już po dwudziestej trzeciej, szybko zmykajcie do swoich pokoi i cisza. O ósmej rano śniadanie. W hotelu powiedzą wam z kim i w jakim pokoju jesteście. Jutro będzie długi dzień.
- Za głośno... - wysyczał z pretensją czarnowłosy i poruszył się lekko w fotelu. 
- Yoongi... - powiedział cicho Taehyung. - Obudź się. - ten otworzył oczy i spojrzał na niego jak na idiotę. I tak patrzyli na siebie jak głupek na głupka nic nie mówiąc. 
- Puścisz mnie wreszcie? - zapytał retorycznie i ściągnął brwi. 
- Nie. - odpowiedział od razu, zerkając na niego z dołu. - Ty musisz puścić pierwszy moją rękę. - dokończył. Suga najwyraźniej nie zauważył, że sam go trzyma. Momentalnie zabrał dłoń i ponownie zapytał, bo nie wyglądało, jakby Tae się o tym zorientował.
- Jesteś nienormalny? 
- Czemu? - spytał jak gdyby nigdy nic. 
- Puściłem cię, ślepy jesteś? - skrzywił się. 
- Ach, no tak. - odsunął się od niego i wyciągnął ręce do góry znowu ziewając. 
- Idiota. Zawsze w trakcie snu rzucasz się na kogoś i ściskasz tak mocno, że ledwo da się oddychać? 
- Nie wiem, nie sypiam z nikim. Ale najwyraźniej tak. - wzruszył ramionami i wyszczerzył się głupkowato, a Suga walnął otwartą dłonią w czoło.


- Z jakiej racji mieszają klasy? Czemu muszę być z pierwszakiem w pokoju? - w kółko narzekał Suga stojąc przy oknie
- Weź się ucisz, Jimin jest fajny. Lepiej tak nie gadaj przy nim jak wróci z łazienki. Bo ci serio nakopię. Ty się ciesz, że ja tu jestem, a nie któryś z naszych klasowych debili. - Hobi szturchnął go w ramię. - Śpię na górze! - wydarł się z uśmiechem i wrzucił torbę na górne łóżko. 
- Właśnie ty jesteś jednym z tych klasowych debili. - westchnął i położył się na dole na swoim miejscu. 
- Kiedyś za mną zapłaczesz!!! - wykrzyczał Hope, zrzucając na niego butelkę wody.
- I ty też zapłaczesz! Ale z bólu! - odparował i przykrył się kołdrą. 
- Wy tak cały czas? - zapytał brunet wychodząc w samym ręczniku z łazienki. - Napijcie się melisy czy coś. - dodał i podłączył suszarkę do kontaktu. 
- Kolejny cymbał. - Yoongi odkrył się i spiorunował go wzrokiem. 
- Park Jimin, miło mi cię poznać. - odpowiedział obojętnie i zaczął suszyć włosy.
- Zabijcie mnie. - wyszeptał i zakrył głowę poduszką. Tymczasem Hope jak zwykle miał ze wszystkiego niezły ubaw. 

*

Sobota rozpoczęła się całkiem w porządku. Przynajmniej jej pierwsze pół godziny po przebudzeniu się trzech chłopaków, bo po tym czasie Hope znowu sprzeczał się z Sugą.
- Co ja ci poradzę na to, że jesteś niewyspany, też bym chętnie pospał jeszcze! - wydarł się rudowłosy. 
- A czy ja mówię, że masz mi coś na to poradzić? Po prostu nie denerwuj mnie z rana, wiesz, że wszystko mnie wkurwia jak muszę wcześnie wstawać! - odparował zakładając buty i bluzę.
- Zamknijcie się wreszcie, bo złość piękności szkodzi! I w tym przypadku mojej, a na to nie pozwolę! - wtrącił się wściekły Jimin, usilnie próbujący ułożyć swoje włosy.
- Czemu otaczają mnie sami idioci! - wykrzyczał Yoongi i wyszedł z pokoju z trzaskiem drzwi. Oparł się o ścianę i zaczął głęboko oddychać. Zza rogu wyszedł Taehyung w luźnej, pociętej bluzce, dżinsach i jeszcze wilgotnych włosach. Jak to możliwe, że pomimo konieczności wstania tak wcześnie, on i tak wyglądał idealnie, jak anioł? 
- Jeszcze ciebie mi tu brakowało. - wywrócił oczami odsuwając się od ściany. 
- Cześć hyung, co ty taki zbulwersowany od samego rana? - zapytał ciepło.
- A bo, nic. Chodź po prostu na śniadanie i mnie nie wkurzaj. - wyminął go i poszedł na stołówkę, a za nim ruszył blondyn. Weszli do środka, nałożyli płatki śniadaniowe do miski i poszli usiąść przy stole. Chwilkę później dosiedli się Jimin i Hope. 
- Już ci przeszło śpiąca królewno? - zapytał sarkastycznie Hoseok i pociągnął go za policzki. 
- Taa. - wymusił na sobie uśmiech. 
- To świetnie. 
Spędzili tam jakieś dwadzieścia minut, Taehyung na zmianę zagadywał z Hobim i Jiminem, parę razy nawet udało mu się wplątać Sugę do rozmowy. Pomińmy fakt, że wydusił z siebie tylko kilka słów. 


Dzisiaj w planach było obejrzenie całego Dalseong Park, największego parku w Daegu. Nie było tam nic nadzwyczajnego w zasadzie, jednak samo miejsce miało już trochę lat za sobą, niezwykle urodziwy wizerunek i bardzo przyjemnie spędzało się tam czas. No tak, pewnie dlatego pojechali akurat tam, znając życie pani profesor będzie męczyć głupimi referatami na temat fauny i flory w owym parku. 
Dotarli na miejsce około dziesiątej rano, mieli gościć jakieś trzy godziny plus należyty czas wolny. 
Suga, jak przez mgłę, ale pamiętał ten park, gdy był jeszcze małym dzieciakiem i w ich rodzinnym życiu nie było aż takiej tragedii, czasem mama zabierała go na spacery. Grali w piłkę, biegali z latawcem, jedli lody i inne takie pierdoły... Szedł totalnie pogrążony w myślach z resztą grupy i z sentymentem rozglądał się dookoła, ani trochę nie słuchając paplaniny nauczycielki.
- Dawno tutaj nie byłem... - z rozmyślań wyrwał go znajomy głos. Czarnowłosy odwrócił twarz w stronę, z której dochodził i spojrzał niezrozumiale na Taehyunga. 
- Czemu miałbyś tutaj być kiedykolwiek? - zapytał. 
- Urodziłem się w Daegu, do Seulu przenieśliśmy się, bo tata został szefem tamtejszej firmy. - wytłumaczył.
- Co za zbieg okoliczności... - uśmiechnął się delikatnie. - Ja też się tutaj urodziłem. Ale niestety nie przeniosłem się z takiego cudownego powodu. - schował ręce w kieszenie i spojrzał w niebo.
- Naprawdę się tutaj urodziłeś? A więc jesteśmy z jednego miasta... Ale super! - Tae zacisnął dłonie w pięści i zaczął się szczerzyć. - W takim razie czemu? 
Suga parsknął cichym śmiechem.
- Nic takiego, problemy rodzinne. Mama musiała zmienić pracę, bo nie starczyło kasy i tyle. - wzruszył ramionami. 
- Ach, rozumiem... - blondyn zachichotał nerwowo i ugryzł się w wargę. - Ale teraz jest już lepiej, prawda? 
- Och, tak... Dużo lepiej. - wypuścił powietrze z ust. - Nie zamartwiaj się i nie gadajmy o mnie. - poczochrał jego włosy. - Kiedy ostatni raz tutaj byłeś? 
- Jesteś jakiś dziwny... - zerknął na niego podejrzliwie. 
- Po prostu się sentymentalnie rozczuliłem, korzystaj, póki możesz. - odpowiedział. Mimo wszystko jego głos nadal był zimny, oschły.
- Dawno temu, nie pamiętam już. Znaczy do Daegu jeździmy kilka razy w roku, w odwiedzinach rodziny... Ale tutaj byłem bardzo dawno. 
- Może byłeś jednym z tych dzieciaków, które zawsze zabierały mi latawce i musiałem je gonić, żeby je odzyskać. Pamiętam, że jakiemuś nawet odstąpiłem jeden z dobrego serca.
- Co? - Tae wyszły rumieńce.
- Boże nic, żartuję tylko. - standardowo wywrócił oczami. - Spokojnie, wymyśliłem to na poczekaniu, nie znaliśmy się wcześniej. 
- Przecież nic nie mówię... - nadymał policzki.
Yoongi zaśmiał się ponownie i wyprzedził młodszego. 


Po trzech godzinach bezsensownego łażenia w końcu nadszedł czas wolny. Znaczy, miał nadejść. Bo ukochana pani profesor wymyśliła sobie, że najpierw obiad, potem teatr. No i jak postanowiła, tak też się stało. Na zewnątrz się powoli ściemniało, ale na szczęście dzisiaj nie padał deszcz. A to dziwne, tutaj jesienią pada prawie zawsze. W każdym razie sztuka się skończyła, a uczniowie dostali pozwolenie na kilkugodzinną samowolkę. 
- Yoongi, idziesz z nami do pubu? - zapytał Hobi, obok niego stał Jimin i Taehyung. 
- Właśnie, chodź z nami hyung. - uśmiechnął się blondyn przekręcając śmiesznie głowę w bok. 
- Sorki, ale chciałem jeszcze gdzieś pójść. Idźcie sami. - pomachał im ręką i gdy już chciał się odwrócić wtrącił się Tae.
- Mogę iść z tobą? - zapytał. 
- Yyy... Liczyłem na samotny wypad... - mina Yoongiego przybrała nieco kwaśny wyraz. 
- No proszę. - domagał się młodszy. 
- Dobra cicho, chodź. - westchnął i ruszył w tylko sobie znanym kierunku. Kim tylko uśmiechnął się przepełniony radością i poleciał za hyungiem, przedtem szybko przepraszając Hobiego i Jimina. 
- Gdzie idziemy? - zapytał dotrzymując mu kroku.
- Niedaleko. 


Szli jakimiś dziwnymi uliczkami, mimo że Min wcześniej tutaj nie był, wyglądał na bardzo pewnego siebie. Teraz było już naprawdę ciemno, całe miasto na szczęście rozświetlały liczne lampy, napisy, billboardy i tak dalej. Nagle Suga zaczął przeciskać się przez jakieś chaszcze. 
- Co ty robisz? - spytał Tae. 
- Tędy będzie szybciej, chodź. 
Blondyn przepchał się za nim z grymasem na twarzy, średnio podobało mu się spacerowanie w krzakach, w dodatku o tej godzinie. Za chwilę znowu znaleźli się na przypadkowej uliczce. 
- Szliśmy taką drogą po to, by znowu wyjść na chodnik? - młody był wyraźnie niezadowolony. 
- Cicho bądź, nikt nie kazał ci tutaj przychodzić. - warknął gorzko i zatrzymał się przed jakąś kamienicą. - Idziesz czy czekasz na zaproszenie? - odwrócił się w jego stronę. 
Chłopak nic nie odpowiedział, tylko posłusznie wszedł razem ze starszym do środka. Wspięli się schodami na drugie, a zarazem ostatnie piętro i stanęli przed drzwiami. Yoongi wyciągnął klucz z kieszeni i wsunął go w dziurkę jednocześnie go przekręcając. Od razu przekroczyli próg domu. W środku unosił się zapach starości i tak jakby... niebytu. W końcu nikt tutaj od dawna nie był, nie sprzątał, nie otwierał okien, nie robił nic. 
- Czemu tutaj jest tak ciemno, zrób coś hyung... - wymamrotał młody, potykając się o własne nogi w tych ciemnościach. 
- Poczekaj chwilę tutaj. - odrzekł i zniknął mu sprzed oczu. Taehyung prawie wyzionął ducha, nienawidził zostawać sam w takich miejscach. Jak go tylko zobaczy, to mu łeb urwie! Na szczęście momentalnie w całym mieszkaniu zrobiło się jasno i Yoongi wrócił na pole widzenia, więc blondyn odetchnął z ulgą, trzymając dłoń na klatce piersiowej.
- Mógłbyś mnie tak ni z tego ni z owego nie zostawiać? - zapytał pretensjonalnie.
- Ktoś musiał włączyć korki, mózgu. I otworzyć okna, chyba, że chciałbyś się udusić.
- Wiem przecież, ale tak nagle... Ech, nieważne. - westchnął. - To twój dawny dom, prawda? 
- Brawo, ciężko było zgadnąć, nie? - uśmiechnął się kpiąco. 
- Jesteś wredny. 
- Ktoś musi. - zbył go i wszedł do salonu. 
W nim znajdowała się kanapa, telewizor, przy oknie stał piękny, czarny fortepian... Ogromna, drewniana szafa i pewnie już niesprawny kominek. A wszystko przykryte grubą warstwą kurzu. Naprawdę wystrój był ładny i miał swój klimat, gdyby tu posprzątać i odnowić, to nawet przytulnie by się tutaj żyło. 
- Ale piękny! Marnuje się tutaj tak stojąc... - Taehyung podszedł do instrumentu i przejechał opuszką po jego klawiszach, zbierając szary kurz. - Czemu nie zabierzesz go do domu? 
- Bo moja mama na nim grała. - odpowiedział bez zastanowienia, stając obok chłopaka i wykonując tą samą czynność, co przed chwilą blondyn. 
- I co z tego? Moglibyście grać razem. - młody nie rozumiał toku myślenia czarnowłosego, który westchnął i oparł się o fortepian.
- Ona nie żyje. - zgasił go. 
Ale jak to nie żyje? Co? 
Taehyungowi aż zrobiło się słabo.
- N...nie? Przepraszam... Przykro mi... - atmosfera od razu stała się gęsta, a Tae raz po raz ściskał w dłoniach skrawek swojej kurtki. Yoongi wzruszył ramionami. 
- Ten fortepian był dla niej jak drugie dziecko. - zaczął. - Nie mogę na nim grać. Ona jedynie mnie uczyła, ale to był jej instrument. Tylko jej i niech tak zostanie. 
- Nie wiedziałem... - gadał od rzeczy wyższy. 
- Skąd miałbyś wiedzieć? Wrzuć na luz, to przeszłość. Taka kolej rzeczy. Zluzuj, serio. - obdarował go wyjątkowo ciepłym uśmiechem. 
- Okej... - wydusił z siebie niechętny uśmiech i spuścił głowę na dół. 
Suga poszedł do swojego starego pokoju, łazienki, kuchni... Wszystko wyglądało tak jak to mniej więcej zapamiętał. Przeszedł całe mieszkanie, by przypomnieć sobie jak najwięcej z dzieciństwa. Może i nie było ono zbyt kolorowe, ale on chyba właśnie tego potrzebował. W końcu i tak chciał tutaj kiedyś wrócić, prawda? Stanął w drzwiach salonu, a przy pianinie nadal siedział Taehyung z opuszczoną głową i załzawionymi oczami. 
- Rety, jesteś taki kłopotliwy. - wziął głęboki oddech i pokiwał głową na boki z rezygnacji. - Gdybym wiedział, że będziesz tak przeżywać, to za nic bym się nie zgodził, byś tu ze mną przyszedł. - podszedł do niego stając naprzeciwko. - Nie przejmuj się tak bekso. Co mam zrobić, byś znowu miał ten głupi wyraz twarzy? - zapytał. 
- Nic... - odpowiedział obojętnie. Czarnowłosy przewrócił oczami.
- Chyba wiem co mogłoby ci poprawić humor. - nachylił się nad nim i ujął jego mokre policzki w swoje zimne dłonie, ścierając z nich łzy i zmuszając ich oczy jednocześnie do spotkania, a twarz do podniesienia. - Przestań ryczeć. - wyszeptał, przeszywając go wzrokiem. Taehyung lekko zadrżał pod wpływem jego słów i spojrzenia, próbując swoim jak najdalej uciec od czarnych oczu starszego, i tak był już wystarczająco rozpalony. Tymczasem Suga ani trochę nie zwiększył dzielącego ich dystansu, wręcz przeciwnie. Przysunął się jeszcze bliżej i z nieopisaną czułością wpił się w jego słone wargi, co Tae, tym razem nieco chętniej niż za pierwszym razem, odwzajemnił. Ułożył swoją dłoń na tej, która spoczywała na jego policzku, kurczowo wplatając w nią palce. Całowali się dłuższą chwilę, delikatnie łapiąc wzajemnie swoje wargi. Nie za mocno, nie za lekko, w zgranym, leniwym tempie, aż młodemu zabrakło powietrza w płucach. Na co oczywiście Yoongi nie mógł się powstrzymać i musiał się zaśmiać w usta blondyna, widząc jego nieporadność i niewinność.
- Już? Nie tego chciałeś? - zapytał przyciszonym tonem, nie spuszczając z niego wzroku. - Teraz było lepiej niż poprzednim razem. - palnął.
- Pamiętałeś? - spojrzał na niego szeroko rozwartymi oczyma.
- Taa. - mruknął i wypuścił jego twarz ze swoich rąk.
- Nie zabieraj jeszcze... - szepnął, łapiąc go intensywnie za dłoń i z powrotem przysuwając do swojego policzka. Zamknął powieki i tkliwie się w nią wtulił. Suga był lekko zdziwiony jego reakcją i kucnął, opierając się łokciem wolnej ręki o jego kolana. Równocześnie oparł się twarzą o tę rękę. Westchnął kilkukrotnie i najzwyczajniej w świecie nic nie robił. 
Czemu ten dzieciak przeżywał to bardziej niż sam Yoongi? Znowu doprowadził go do płaczu, choć tym razem serio nie zamierzał. Go naprawdę trzeba bez przerwy trzymać za rączkę i obchodzić się jak z jajkiem. 
On chciał tylko poprawić mu humor, a ten jeszcze bardziej się rozczulił. Niedobrze. Czemu zachowuje się, jakby nigdy nie dostał ani grama czułości i nad wszystkim się tak roztkliwia? Nad każdym, najmniejszym ruchem?
Kurwa.


Późnym wieczorem wrócili do hotelu i poszli do swoich pokoi. Nie, Tae wcale przez całą drogę nie odezwał się ani słowem, wcale nawet raz na niego nie spojrzał. Wcale, a wcale. Rety, żeby jeszcze bardziej zjebać sytuację. Co za przewrażliwiony dzieciak.
Jimin znowu pierwszy zajął łazienkę, więc dwoje przyjaciół miało czas na chwilę lenistwa w swoich łóżkach. 
- Ej, Hope. - powiedział Suga. Cisza. - Hope, nie śpij! - podniósł głos, a rudowłosy szybksię zerwał i wystawił głowę na dół, by zobaczyć kumpla. 
- Co chcesz? - spojrzał na niego. 
- Wyglądasz jak idiota jak tak zwisasz nade mną. 
- To chciałeś mi powiedzieć? To nara. 
- Czekaj młotku! Ech. - przewrócił oczami i położył rękę pod swoją głowę. 
- No co jest?
- Pocałowałem Taehyunga. - rzucił, patrząc na niego bez emocji. Hoseok przez kilka sekund milczał.
- Znowu? 
- Musiałem jakoś mu poprawić humor, a skoro mu się podobam czy coś, to pomyślałem, że w ten sposób się uda. 
- Po co chciałeś mu poprawiać humor, what the fuck? Coś mu zrobił? - zapytał załamany.
- Byliśmy w moim starym mieszkaniu i jak mu powiedziałem, że moja matka nie żyje, to przez godzinę siedział jakby miał umrzeć... Echhh, ciężko mi się z nim porozumieć, jest zbyt wrażliwy. - położył przedramię na czole. - Chciałem też coś sprawdzić. 
- Co niby? 
- Czy coś poczuję. 
- Poczułeś? 
- Właśnie nic wielkiego... Nie wiem. - wymamrotał głośno oddychając. - Kurwa, jebać to. 
- Co jebać? - wtrącił się Park, który znowu postanowił paradować wpółnago po pokoju. 
- Gówno. - Suga wychylił się w jego stronę. - Ubierz się i się nie interesuj. 
- Jak wolisz. - brunet zupełnie miał go gdzieś, więc zajął się sobą. Hobi jedynie posłał mu spojrzenie mówiące nie przejmuj się, on tak ma


Druga w nocy, a Yoongiego ze snu wyciąga irytujący dźwięk smsa. 

2:00 Od: nieznany

Śpisz już?

2:01 Do: nieznany

Obudziłeś mnie..................

2:03 Od: nieznany

Ja nie mogę zasnąć.

Zapisz kontakt > Nazwa: Taehyung > OK

2:06 Do: Taehyung

I dlatego budzisz mnie w środku nocy? 

2:07 Od: Taehyung

Tak, bo to Twoja wina hyung. 

2:13 Do: Taehyung

Idź spać, o dziesiątej musisz wstać

2:14 Od: Taehyung

Czemu nie trafiliśmy razem do jednego pokoju?
Jestem z największymi debilami z mojej klasy...

2:17 Do: Taehyung

Tae, idź spać... 

2:18

Nie wiem jak ty, ale ja idę spać, tobie radzę to samo
Dobranoc

2:19 Od: Taehyung

Nie lubię Cię. Do jutra♡~


Wycisz dźwięk

- Ej Yoongi, wyłącz ten telefon, bo mi świeci w oczy! - krzyknął Jimin i obrócił się do ściany znowu zasypiając.
Już Suga chciał na niego burknąć, ale jak się okazało Hope wychodził z toalety, więc w ostatniej chwili odciągnął go od tego pomysłu zakrywając mu usta ręką. 
- Nie myśl o tym. - szepnął Hoseok i z powrotem wszedł na górę pod kołdrę. 


Miał być wcześniej, ale no nie mogłam się zebrać i w sumie średnio wyszedł... ;____; Ale szybko napiszę następny.
Zapraszam!