Czemu mi tak na nim zależy?
Sam nie wiem do końca. Po prostu... Jestem mu wdzięczny, że mnie nie zostawił wtedy. Nie poradziłbym sobie samemu. Poza tym on jest... dużym wyzwaniem. Ciężko będzie go zdobyć. Czuję, że jest wart zachodu. Musi być. Nie wątpię w to. Myślę sobie, że ,,może wyjdzie z tego coś wartościowego". I denerwuje mnie to, że trzeba będzie o niego walczyć. Dlatego to zrobię. Meh, no lubię tę wredotę. Po prostu.
*
Dzisiaj znowu śnił mu się ten pocałunek. Drugi pocałunek. I drugi raz mu się śnił. Najpierw, gdy nie mógł spać drugiego dnia na wycieczce i teraz, po powrocie. Jakie to irytujące. Yoongi perfidnie wykorzystywał jego słabości. I nic. No nie.
Z trudem zwlekł się z łóżka i wskoczył w jakieś pierwsze lepsze ciuchy z brzegu. Był zbyt zmęczony, a na domiar złego musiał iść do szkoły. Jakie to kłopotliwe. Pocieszała go jedynie myśl, że po zajęciach miał zamiar wpaść do szkolnej salki muzycznej i trochę sobie pograć.
- Min Yoongi, poczekaj. - powiedziała ,,najukochańsza'' nauczycielka Sugi, pani Choi, gdy uczniowie zaczęli wychodzić z sali. Chłopak westchnął i z niechęcią pokiwał głową. Zatrzymał się i poczekał, aż wszyscy opuszczą klasę.
- Słucham? - spytał.
- Masz mało czasu do egzaminów, jesteś w beznadziejnej sytuacji z biologii. Jak ty chcesz zdać? Co roku się ślizgasz, tym razem nie będę taka miła. - założyła ręce na siebie i zmierzyła go wzrokiem.
- Wiem o tym, poprawię to. - powiedział zupełnie nieprzejęty.
- Nie dopuszczę cię, jak się nie zepniesz. Czy jest ktoś, kto mógłby ci pomóc w nauce? Może Hoseok?
- Sam sobie poradzę. - rzekł stanowczo. - Nie chcę jego pomocy, błagam panią... - rozłożył ręce bezradnie.
- Nie poradzisz. - zaczęła wertować jakieś dokumenty kartka po kartce, przeglądając nazwiska. - Jak nie chcesz Hoseoka, to ktoś inny cię pouczy. A teraz wybacz, ale muszę iść. - zakończyła i wyszła z pomieszczenia.
Po skończonych zajęciach Yoongi leniwie udał się do swojej szafki po kurtkę. Zarzucił ją na siebie i zaciągnął kaptur na głowę, bo znowu padało. Wychodząc ze szkoły natknął się na opartego o jej ścianę Taehyunga.
- Co tutaj robisz? - spojrzał na niego.
- Czekałem na ciebie. - uniósł wzrok do góry wyciągając ręce z kieszeni.
- Ta uciążliwa kobieta cię nasłała?
- Tak pół na pół, bardziej sam chciałem ci pomóc. - uśmiechnął się ciepło.
- Echh. - westchnął. - Więc nie mam nic do gadania, ta? - zapytał retorycznie.
- Dokładnie, hyung. - zaśmiał się melodyjnie.
- Wiesz jakie to wkurwiające, że ma mnie uczyć ktoś dwa lata młodszy? No szlag mnie trafia... - zacisnął pięści, ale za chwilę je rozluźnił.
- Wiesz, że jestem z materiałem o jakieś trzy lata do przodu...
- Nie ważne, jakoś to przeżyję. Ale po co tutaj sterczysz już teraz?
- No bo... zaczynamy dzisiaj... - zaczął raz po raz kąsać swoje wargi. - Specjalnie nie poszedłem grać, żeby tu przyjść! - krzyknął. Czarnowłosy stanął bliżej i zasłonił mu usta dłonią.
- Nie drzyj się, błagam. Lubię ciszę. - zabrał rękę. Taehyung był już czerwony jak dorodny pomidor.
- Musisz się tak dziwnie zachowywać? - warknął nadymając policzki.
- Nie marudź, tylko chodźmy już. Rozumiem, że uczymy się u ciebie? - spytał i ruszył przed siebie, za moment Tae szybciutko go dogonił.
- Taak...
- Świetnie, nie lubię zapraszać ludzi do domu. - wzruszył ramionami.
- Jesteś głupi! - wydarł się na niego, na co starszy odpowiedział śmiechem. Blondyn wyciągnął parasolkę z torby i rozłożył ją, chowając pod jej daszkiem i siebie, i Sugę. O dziwo zbytnio mu to nie przeszkadzało, nawet tego nie skomentował.
- Mamo, przyszedł do mnie przyjaciel, będziemy uczyć się biologii. - wykrzyczał na samym wejściu do domu. - Wchodź. - zaprosił Yoongiego do środka. Oboje ściągnęli buty i odwiesili kurtki na wieszak.
- Taehyung, mogłeś dać znać, że będziemy mieć go... - w korytarzu stanął ojciec Tae i na widok jego znajomego momentalnie się zaciął. Oczy prawie wyszły mu z orbit, a równawagę utrzymał z ledwością, zapewniam.
- Tato? - zapytał blondyn nie rozumiejąc o co chodzi.
- Dobrze was widzieć. - uśmiechnął się sztucznie i poszedł do swojego gabinetu. Kim spojrzał na stojącego obok chłopaka z pytającym wyrazem twarzy i machnął ręką.
- Zignoruj to, hyung. On bywa dziwny. Przepracowuje się. - zaśmiał się cicho i wszedł w głąb mieszkania. Za nim nieco niepewnie podążył Yoon. No, w końcu nie zjawiał się w takich luksusowych i burżuazyjnych miejscach, a miejsce zamieszkania tego dzieciaka z pewnością się do takich zaliczało. W zasadzie czuł się jak w jakimś pięciogwiazdkowym apartamencie, takim dwupiętrowym. Wszystko utrzymane w stonowanych barwach, ciemno i jasnobrązowe ściany w przeróżne, abstrakcyjne wzory. Żyrandole najwyższej półki, założę się, że wykładane prawdziwym srebrem. Dookoła ekskluzywne meble, skórzane kanapy, prawdziwie drewniane szafy, a telewizor w salonie miał chyba z dwa metry szerokości... Okna były naprawdę ogromne! Jeszcze nigdy nie widział, by ktoś miał tak wielkie okna gdziekolwiek, na dodatek przykryte ciężkimi, grubymi zasłonami. Cały wystrój był bajeczny. W gruncie rzeczy jest u niego już drugi raz, ale wcześniej nie miał okazji przyjrzeć się wszystkiemu dokładniej.
- Mamo, to jest Min Yoongi, chodzimy razem do jednej szkoły. - siłą zaciągnął go do salonu, który jako tako zdążył już ujrzeć. Przedstawił matce, której reakcja, w porównaniu do ojca, była całkowicie normalna. Podeszła do gościa i ścisnęła go mocno za rękę.
- Dzień dobry, nazywam się Min Yoongi...
- Miło mi cię poznać chłopcze. Cieszę się, że przyszliście, Taehyung nigdy nie przyprowadza znajomych do domu... Już się bałam, że nie ma w ogóle przyjaciół! - zaśmiała się.
- Mamo! - Tae zrobił naburmuszoną minę.
- Oj, cicho kochanie. Yoongi powiedz mi, chcesz się czegoś napić? Może jesteś głodny? - dopytywała matka. Suga jedynie pokiwał nerwowo głową na boki i wykrzywił usta w szczerym uśmiechu.
- Nie, nie, niczego nie potrzebuję. Dziękuję. - ukłonił się.
- Jak coś to mnie wołajcie, dzieci. - poklepała obojgu po ramionach. - Swoją drogą, wiesz, gdzie zniknął tata? - zwróciła się do syna.
- Zachowywał się trochę dziwnie, poszedł do swojego gabinetu. Pewnie ma sporo pracy.
- Tak, masz rację. - przytaknęła kobieta. - Lećcie do pokoju, już wam nie przeszkadzam. - dokończyła i ponownie obdarowała Yoongiego najcieplejszym uśmiechem, jaki tylko miała do zaoferowania.
Starszy czuł się naprawdę komfortowo, niespotykane. To na pewno dlatego, że matka Tae cholernie przypominała mu matkę Hobiego. Obie - przemiłe kobiety z klasą, otwarte, wiecznie uśmiechnięte. Potraktowała go, jakby znali się od dawna i to było takie... naturalne. W każdym razie w momencie jej poznania wszystkie negatywne emocje z niego wyparowały i poczuł jakby ulgę.
Wdrapali się na drugie piętro i weszli do pokoju Tae. Tutaj już nie było tak klasycznie. Ciemnofioletowe ściany pokryte wieloma napisami, coś w podobie motywujących zdanek, teksty piosenek, cytaty i inne takie... Oczywiście nabazgrolone jak kura pazurem, blondyn pisał tragicznie, jak nie jeszcze gorzej. Okno szczelnie zasłonięte czarną roletą, coby za dużo światła nie wbijało się do środka. Mnóstwo porozwieszanych zdjęć i kilka obrazów. Suga widząc duże, niemalże małżeńskie łoże z masą poduszek, koców i kołder, ze szczęścia o mało nie zszedł na zawał. Bez wahania podszedł bliżej i położył się na nim jak gdyby nigdy nic.
- Jak wygodnie... - pogrążył się we własnych myślach rozkładając ręce.
- Przecież już tutaj spałeś. - zaśmiał się Tae. - Chyba nie zamierzasz znowu mi tu odlecieć, co? - zapytał z lekką złośliwością.
- Nie zamierzam. - podniósł się do pozycji siedzącej. - Dobra, przyszliśmy tutaj w jakimś celu, możemy zacząć? - znowuż przybrał ten chłodny wyraz.
- Tak... - westchnął. - Z czym masz konkretnie problem?
- Tylko genetyka, resztę ogarniam. - wzruszył ramionami.
- Okej, łatwizna. - podszedł do biurka i zaczął szperać w szufladzie. Po chwili wyciągnął z niej wielką książkę, jakieś vademecum podsumowujące z biologii i usiadł po turecku na ziemi. - Chodź tutaj. - Suga posłusznie wykonał polecenie, siadając naprzeciw, i oparł się łokciem o własne kolano.
- To... - Tae otworzył pierwszą stronę. - Zacznijmy od podstaw. Wiesz, allele, genotypy i takie tam...
- Mhm. - mruknął Yoongi i uważnie lustrował wzrokiem poczynania chłopaka.
Powtarzali podstawowy materiał z pół godziny, gładko poszło. Później przyszła pora na dziedziczność, RNA, DNA et cetera. Plusem był fakt, że starszy bardzo szybko pochłaniał wiedzę, więc nie było problemem czegokolwiek go nauczyć.
- Naprawdę jesteś kujonem... - powiedział cicho, nadal zapatrzony w młodszego.
- Ty też mógłbyś nim być, ale jesteś leniwą bułą. - odparował przegryzając co chwilę długopis. Na twarzy czarnowłosego pojawiła się wyraźna irytacja.
- Jak ty mnie nazwałeś? - ściągnął brwi.
- Co? Nie, nic... Żartowałem tylko hyung. - zachichotał głupio, układając usta w ten charakterystyczny, kwadratowy kształt.
- Echh, działasz mi na nerwy. - westchnął. - Zróbmy przerwę. - wstał i z powrotem ułożył się na łóżku.
- Dobrze. - zgodził się i odłożył książkę na bok. Podniósł się i zajął miejsce obok Sugi. - Właściwie chciałem z tobą porozmawiać... - rozpoczął, lekko się jąkając.
- O czym? - odwrócił twarz w jego stronę.
- Bo ostatnio... - zwilżył wargi językiem.
- Chcesz gadać o mojej rodzinie czy o tym, że cię pocałowałem?
- O pocałunku. - palnął. - Znaczy, o rodzinie. Aish, chcę pogadać o wszystkim! - speszył się przyciągając nogi do siebie. - Nic nie rozumiem! I czemu ty musisz być taki bezpośredni? - Yoongi uniósł kąciki ust w górę i poczochrał mu włosy.
- Bo lubię. Przeszkadza ci to? - nakręcił kłębek jego włosów na swój palec, przyglądając się swoim własnym ruchom.
- N-nie, nie przeszkadza... - wzrok Tae ponownie utkwił w ustach starszego, przez co potrząsnął głową, odpychając wszystkie denerwujące myśli z głowy.
- Co chcesz wiedzieć? - wyplątał swojego palca i wbił spojrzenie w jego czekoladowe oczęta. Nosz do cholery, czemu on się tak na niego patrzy?! Przecież Tae to niewinny i naiwny chłopczyk, zaraz znowu się cały zaczerwieni!
- Mieszkasz sam? - zapytał, starając się unikać jego wzroku.
- Tak.
- A co z twoim tatą?
- Ojczym nie żyje, a co z ojcem, nie wiem. Wyprzedzę twoje pytanie odnośnie tego, z czego się utrzymuję... Zabezpieczył moją mamę na trochę kasy, a ona przepisała to na mnie, więc po śmierci wszystko trafiło na moje konto. Nie wydaję dużo, więc spokojnie mogę przeżyć jeszcze za to kilka lat, do tego czasu znajdę pracę, więc się tym nie martwię.
- Musi być ci ciężko bez nich...
- Przywykłem. Ojczym był frajerem, a ojca nienawidzę i nie chcę go znać. Zostawił nas. Szkoda tylko Areum, była cudowną kobietą.
- Ty... nie masz nikogo, prawda? - zapytał z troską w głosie. Znowu był smutny. Jezu.
- Przestań się tak nad tym rozczulać, przyzwyczaiłem się. - Suga oparł głowę o poduszkę i spojrzał w sufit. - Czegoś jeszcze chciałeś się dowiedzieć? - ponownie przeszył go spojrzeniem.
- To by było na tyle... - wyprostował nogi i przełknął głośniej ślinę, opierając się nieśmiało o ramię starszego.
- Echh, Tae... To się źle skończy. - powiedział bezsilnie i dotknął dłonią jego włosów, przymykając powieki. Blondyn powoli położył swoją rękę na jego, delikatnie muskając po niej opuszkami.
- Nienawidziłeś mnie jeszcze jakiś czas temu. Prawda? - spytał smutno.
- Boże, nie wracajmy do tego. Nie nienawidzę cię, po prostu nie lubię się angażować. - odpowiedział spokojnie, a Kim nieznacznie się uśmiechnął.
- Czemu miałoby się źle skończyć? - młodszy zaczął wplątywać kolejno palce w te jego, czule głaszcząc zewnętrzną stronę jego dłoni. Min podniósł się lekko i złapał go za nadgarstek, wbijając wzrok w jego piękne oczy.
- A ty czemu kusisz los? - po całym ciele Tae przeszły dreszcze.
- Nie patrz na mnie tak... - obrócił twarz w bok.
- Ale jak? - zaśmiał się.
- Właśnie tak, sprawiasz, że nie umiem nawet na ciebie spojrzeć, bo umieram ze wstydu. - nadął policzki. Suga puścił jego nadgarstek i złapał go za brodę. Po chwili milczenia wreszcie coś powiedział, nie spuszczając z niego oczu.
- Pocałuj mnie. - rozkazał.
- C-co?
- Wtedy odpowiem ci na pytanie.
- Ale...
- Przestań non stop uciekać przed moim spojrzeniem.
- Zawstydzasz mnie...
- Nie robię tego celowo. W takim razie, sam cię pocałuję. - oznajmił i zaczął przybliżać się do jego ust.
- Yoongi, czy ty się mną bawisz? - zapytał, odsuwając twarz od niego i w końcu racząc na niego spojrzeć. Czarnowłosy zaśmiał się sarkastycznie i puścił jego podbródek, spuszczając wzrok.
- Masz odpowiedź. To albo się nie zacznie, albo nie wyjdzie, albo szybko lub źle się skończy. Słuchaj, nie jestem taki jak ci się wydaje. Naprawdę nie jestem dla ciebie. Ty za bardzo się roztkliwiasz nad wszystkim. To się nie uda. Nie ma opcji. - powędrował oczami na młodego i napomknął palcami na jego rozchylone wargi. - Zacząłeś na mnie trochę działać, to nie wróży nic dobrego. Trzymaj się ode mnie na dystans w pewnych kwestiach, wbrew pozorom nie chcę cię zranić. Jak nie będziesz uważny, to cię zniszczę, tak jak niszczę siebie. - zakończył.
- Yoongi...
- Jeśli chcesz dalej się ze mną spotykać to musisz wbić sobie do głowy, że nic z tego nie będzie. Jesteś nieodpowiedni dla mnie. Nie mam czasu na niańczenie dzieci, jakkolwiek źle to nie zabrzmiało.
- Nie mogę nawet być przy tobie i dostać trochę czułości? Nawet gdybym powiedział, że nie będę tego brać na poważnie? - zapytał, z już zaszklonymi oczami.
- Taehyung. To twoja sprawa tylko i wyłącznie. Jak ci to nie przeszkadza, to nie mam nic przeciwko. Ale tobie będzie to przeszkadzać, prędzej czy później... - westchnął głęboko kilkukrotnie.
- Nie będzie, przynajmniej nie w najbliższym czasie. Dam radę. Mogę? Potrzebuję cię... - wyszeptał, odruchowo wtulając się w chude ciało Sugi i chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Musnął po niej nosem, za chwilę zaciągając się jego subtelnym zapachem.
- Nie rozumiem, czemu akurat na mnie się uwziąłeś... - wymamrotał, zamykając go w swoich objęciach.
- Nie pytaj, lubię cię po prostu i naprawdę jestem wdzięczny, mimo że traktowałeś mnie jak śmiecia... Zjawiłeś się wtedy i to wiele dla mnie znaczy. Sam nie rozumiem. To nieistotne w każdym razie, pozwól mi się tobą cieszyć. - ocierał się ustami o jego obojczyki, co poskutkowało nieznacznym wzdrygnięciem się ze strony starszego.
- Kurwa mać, wkurza mnie to... Znowu na mnie podziałałeś. - ciarki przeszyły go od stóp do głowy. - To tylko przyjemność, ale i tak działa mi na nerwy. - odchylił nieco głowę w tył pod wpływem dotyku młodszego.
- Hyung, to kim my jesteśmy teraz dla siebie? - wymruczał w jego grdykę.
- Nazywaj to jak chcesz. Po prostu nie mieszaj w to uczuć. - powiedział oddychając pospiesznie.
- Ale mogę cię całować? Dotykać? Przytulać i mówić miłe rzeczy? - zasypał go pytaniami, przy okazji kreśląc paznokciem bliżej nieokreślone wzory na jego łopatkach.
- Rób co chcesz, nie zakazuję. Nie możesz mnie jedynie ograniczać i pokochać. I nie próbuj za bardzo wnikać w moje życie, nie lubię dzielić się sekretami. I tak już wiesz za dużo. A reszta mi nie przeszkadza. - nachylił się nad jego karkiem, składając na nim zimny pocałunek.
- Zrozumiałem. - szepnął, a po jego licu spłynęła pojedyncza łza. Każde jego słowo przepełnione było bólem, dlaczego zmuszał się do czegoś takiego, skoro przez to cierpi? Jakim cudem może mu zależeć aż tak bardzo? Uparty jak osioł.
- Tae. - odsunął go do siebie i scałował słoną ciecz z jego policzka. - Do niczego cię nie zmuszam, to twoja decyzja. Nie zachowuj się w ten sposób. - na koniec musnął go w oba oczka.
- Już nie będę. - pociągnął nosem i wymusił na sobie uśmiech.
- Jesteś naprawdę śliczny, więc nie płacz, łzy są bez sensu. - zmierzwił dłonią jego włosy. Blondyn tylko skinął głową i położył się, kładąc głowę na poduszce. Popatrzył błagalnie na Sugę.
- Yoongi. - wyciągnął do niego ręce. - Przytulisz mnie? - zapytał z miną zbitego psa. Chłopak ułożył się obok i rozłożył ręce, robiąc mu miejsce.
- Chodź. - zachęcił go skinięciem. Tae objął go mocno ręką w pasie i mimowolnie się uśmiechnął, zaciskając powieki.
- Tak mi dziwnie. Jakoś... Nie mogę się przyzwyczaić do takich... czułości. - wyszeptał we włosy młodszego i przytulił go z wahaniem do siebie.
- Ja też nie, ale z tobą mi dobrze. - wymruczał i pogłaskał go po torsie. Yoongi nic mu na to nie odpowiedział, więc oboje delektowali się przyjemną ciszą przez dłuższy czas.
Mieli się uczyć, a po zaledwie godzinie przy książkach wzięło im się na emocjonalne gadki, wskutek czego wylądowali leżąc obok siebie pod kocykiem. Ta cała sytuacja jest naprawdę zdrowo popieprzona.
- Taehyung, chodź do mnie. - usłyszał wołający go głos z kuchni. Opornie podniósł się sprzed telewizora w salonie i ruszył w stronę ojca. Gdy go ujrzał, nie wyglądał na zbyt... szczęśliwego. Siedział przy stole przeglądając jakiegoś szmatławca i co rusz poprawiał okulary na nosie z kamienną twarzą.
- Tak, tato? - zapytał opierając się o stół i ściągając skórkę z banana.
- Ten chłopak, który koło dwudziestej wyszedł od nas... Przyjaźnicie się? - zmierzył go zimnym spojrzeniem.
- Nie. Znaczy tak. W sumie to nie wiem jak to nazwać, nie do końca... - zaplątał się we własnej niewiedzy i wzruszył ramionami.
- Nie będziesz się z nim więcej widywał. Zrozumiałeś? - oznajmił srogo.
- Słucham? Tato, nie chce mi się żartować, jestem zmęczony. - zaśmiał się i ugryzł kawałek owocu.
- Ale ja nie żartuję, synu. - odparował z powagą. Bez krzty żartowania. Blondyn uniósł brwi do góry i przybrał skwaszoną minę.
- O co ci chodzi? - wyrzucił skórkę do kosza i podszedł do zlewu, opłukując ręce.
- Chodzicie do jednej szkoły, tak? - zignorował pytanie swojego dziecka, bez przerwy patrząc w gazetę.
- Tak. I co z tego?
- Więcej się z nim nie spotkasz. - odkleił wzrok od liter i wbił go w Tae. - Pytam ponownie. Czy... zrozumiałeś?
- Niby dlaczego, o co ci do cholery chodzi?! - krzyknął, nie mogąc dłużej powstrzymywać emocji. Mężczyzna wstał, stanął naprzeciw chłopaka i wymierzył mu siarczysty cios w prawy policzek. Miał naprawdę ciężką rękę. Na jego twarzy nie było żadnych uczuć. Jak on mógł? Młody przyłożył dłoń do uderzonego miejsca i rozchylił wargi ze zdziwienia.
- Nie podnoś głosu na swojego ojca. To po pierwsze. Po drugie, to nie twój interes. Powiedziałem, że masz już nigdy nie mieć z nim do czynienia i masz tak zrobić. - wziął głęboki oddech. - Zawiodłem się na tobie.
- Chyba kpisz... Nie będziesz wybierał mi znajomych, nigdy w życiu na to nie pozwolę! - nawrzeszczał mu prosto w twarz, nadal trzymając się za policzek.
- Za słaby ból czy co, że dalej nie rozumiesz? - pokiwał głową na boki. - Czy czegoś ci brak? Masz pieniądze, wszystko czego chcesz, możesz imprezować. Mieszkasz w jednej z najpiękniejszych willi w stolicy, masz cenionych i znanych rodziców. Opłacamy wszystkie twoje zajęcia dodatkowe i wydatki. Niczego ci nie brakuje. Za mało ci dajemy?! - wrzasnął, na co młody aż podskoczył ze strachu.
- Mam to gdzieś, nie potrzebuję tego wszystkiego! Daj mi żyć! - pospiesznie wyszedł z kuchni i zatrzasnął za sobą drzwi.
- Jak nie zerwiesz z nim kontaktu, to zmienię ci szkołę! Poza tym masz szlaban, zero szacunku dla rodzica! - wybiegł za synem i krzyknął w jego stronę.
Taehyung pokracznie pobiegł schodami do swojego pokoju i zamknął się w nim na klucz. Był roztrzęsiony, sięgnął po telefon i wyszukał numer telefonu Yoongiego. Przecież dopiero co się do siebie zbliżyli! Może i w dość niezdrowy sposób, ale tak czy owak! Ten stary dupek nie może zabraniać mu takich rzeczy do kurwy nędzy!
Trzęsącą dłonią wybrał jego numer i zadzwonił. Pierwszy sygnał, drugi, piąty, dziesiąty... Głucho. Zadzwonił drugi raz. I trzeci. I czwarty. Nie odbierał. Czemu?! Wysłał mu kilka smsów i rzucił komórką o ścianę.
- Kurwa!!! - rozryczał się histerycznie i wytargał z szafy kurtkę, od razu zakładając ją na siebie. Zszedł na dół i ubrał buty. Chciał wyjść, ale w drzwiach stanął jego tata.
- Nigdzie nie wychodzisz.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić, pierdolę to. - wysyczał przez spazm. Do mieszkania weszła jego matka obładowana zakupami, jak zwykle z tym radosnym uśmiechem.
- Oo moi mężczyźni, pomoglibyście słabej... - przerwała wypowiedź widząc zapłakanego Tae. - Matko boska, co się tutaj wyprawia? - szybko odłożyła zakupy błądząc wzrokiem od jednego do drugiego.
- Zapytaj go sama. Sprzeciwia mi się. - odpowiedział nad wyraz spokojny ojciec.
- On mnie uderzył, widzisz?! - wskazał na czerwony ślad na swojej twarzy, ciągając nosem. - Wychodzę. Cześć. - wytarł spływające łzy i wyminął rodziców, wychodząc z domu. Słyszał jeszcze krzyki ojca i matki za sobą, ale miał to zupełnie głęboko w poważaniu. Zaciągnął kaptur na głowę i pobiegł cholera wie gdzie.
- Może powinienem do niego zadzwonić? Cały dzień się nie odzywa... - mówił do siebie Hoseok, chodząc podenerwowany w kółko po pokoju. - Może Yoongi coś wie? Echh. - walnął się na łóżko, gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Spojrzał na zegarek i przyłożył otwartą ręką w czoło. - Kto przychodzi o dziesiątej wieczorem w odwiedziny? To na pewno ten pesymistyczny głupek... - podniósł się i założył kapcie na stopy. Skocznie zszedł na dół i stanął w korytarzu.
- Kto to skarbie? - zapytała mama Hobiego z sąsiedniego pokoju.
- Pewnie Yoon, idę sprawdzić. - otworzył drzwi i serce niemal mu pękło. Takiego widoku się nie spodziewał. Na zewnątrz stał Tae w tragicznym stanie, cały zapłakany, trząsł się i nadal cicho szlochał.
- Kurwa, Tae... - szepnął i wciągnął go do środka, przekręcając za nim zamek. - Jak ty wyglądasz, co ci się stało? - złapał go za ramiona i potrząsnął, ale ten nie reagował. Nie chciał nawet na niego spojrzeć, stał w miejscu jak słup.
- I kto przyszedł? - wychyliła się przemiła kobitka z pokoju, ale mina od razu jej zrzedła. - Matko święta, co się stało Taehyungowi? - ponowiła pytanie własnego syna.
- Nie wiem mamo, zostaw nas, zajmę się nim. - poprosił Hobi, na co kobieta skinęła głową, nie do końca przekonana i wróciła do wcześniejszej czynności. - Chodź. - powiedział do blondyna i złapał go za rękę, ostrożnie prowadząc do swojego spokojnego zacisza.
Mieli się uczyć, a po zaledwie godzinie przy książkach wzięło im się na emocjonalne gadki, wskutek czego wylądowali leżąc obok siebie pod kocykiem. Ta cała sytuacja jest naprawdę zdrowo popieprzona.
- Taehyung, chodź do mnie. - usłyszał wołający go głos z kuchni. Opornie podniósł się sprzed telewizora w salonie i ruszył w stronę ojca. Gdy go ujrzał, nie wyglądał na zbyt... szczęśliwego. Siedział przy stole przeglądając jakiegoś szmatławca i co rusz poprawiał okulary na nosie z kamienną twarzą.
- Tak, tato? - zapytał opierając się o stół i ściągając skórkę z banana.
- Ten chłopak, który koło dwudziestej wyszedł od nas... Przyjaźnicie się? - zmierzył go zimnym spojrzeniem.
- Nie. Znaczy tak. W sumie to nie wiem jak to nazwać, nie do końca... - zaplątał się we własnej niewiedzy i wzruszył ramionami.
- Nie będziesz się z nim więcej widywał. Zrozumiałeś? - oznajmił srogo.
- Słucham? Tato, nie chce mi się żartować, jestem zmęczony. - zaśmiał się i ugryzł kawałek owocu.
- Ale ja nie żartuję, synu. - odparował z powagą. Bez krzty żartowania. Blondyn uniósł brwi do góry i przybrał skwaszoną minę.
- O co ci chodzi? - wyrzucił skórkę do kosza i podszedł do zlewu, opłukując ręce.
- Chodzicie do jednej szkoły, tak? - zignorował pytanie swojego dziecka, bez przerwy patrząc w gazetę.
- Tak. I co z tego?
- Więcej się z nim nie spotkasz. - odkleił wzrok od liter i wbił go w Tae. - Pytam ponownie. Czy... zrozumiałeś?
- Niby dlaczego, o co ci do cholery chodzi?! - krzyknął, nie mogąc dłużej powstrzymywać emocji. Mężczyzna wstał, stanął naprzeciw chłopaka i wymierzył mu siarczysty cios w prawy policzek. Miał naprawdę ciężką rękę. Na jego twarzy nie było żadnych uczuć. Jak on mógł? Młody przyłożył dłoń do uderzonego miejsca i rozchylił wargi ze zdziwienia.
- Nie podnoś głosu na swojego ojca. To po pierwsze. Po drugie, to nie twój interes. Powiedziałem, że masz już nigdy nie mieć z nim do czynienia i masz tak zrobić. - wziął głęboki oddech. - Zawiodłem się na tobie.
- Chyba kpisz... Nie będziesz wybierał mi znajomych, nigdy w życiu na to nie pozwolę! - nawrzeszczał mu prosto w twarz, nadal trzymając się za policzek.
- Za słaby ból czy co, że dalej nie rozumiesz? - pokiwał głową na boki. - Czy czegoś ci brak? Masz pieniądze, wszystko czego chcesz, możesz imprezować. Mieszkasz w jednej z najpiękniejszych willi w stolicy, masz cenionych i znanych rodziców. Opłacamy wszystkie twoje zajęcia dodatkowe i wydatki. Niczego ci nie brakuje. Za mało ci dajemy?! - wrzasnął, na co młody aż podskoczył ze strachu.
- Mam to gdzieś, nie potrzebuję tego wszystkiego! Daj mi żyć! - pospiesznie wyszedł z kuchni i zatrzasnął za sobą drzwi.
- Jak nie zerwiesz z nim kontaktu, to zmienię ci szkołę! Poza tym masz szlaban, zero szacunku dla rodzica! - wybiegł za synem i krzyknął w jego stronę.
Taehyung pokracznie pobiegł schodami do swojego pokoju i zamknął się w nim na klucz. Był roztrzęsiony, sięgnął po telefon i wyszukał numer telefonu Yoongiego. Przecież dopiero co się do siebie zbliżyli! Może i w dość niezdrowy sposób, ale tak czy owak! Ten stary dupek nie może zabraniać mu takich rzeczy do kurwy nędzy!
Trzęsącą dłonią wybrał jego numer i zadzwonił. Pierwszy sygnał, drugi, piąty, dziesiąty... Głucho. Zadzwonił drugi raz. I trzeci. I czwarty. Nie odbierał. Czemu?! Wysłał mu kilka smsów i rzucił komórką o ścianę.
- Kurwa!!! - rozryczał się histerycznie i wytargał z szafy kurtkę, od razu zakładając ją na siebie. Zszedł na dół i ubrał buty. Chciał wyjść, ale w drzwiach stanął jego tata.
- Nigdzie nie wychodzisz.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić, pierdolę to. - wysyczał przez spazm. Do mieszkania weszła jego matka obładowana zakupami, jak zwykle z tym radosnym uśmiechem.
- Oo moi mężczyźni, pomoglibyście słabej... - przerwała wypowiedź widząc zapłakanego Tae. - Matko boska, co się tutaj wyprawia? - szybko odłożyła zakupy błądząc wzrokiem od jednego do drugiego.
- Zapytaj go sama. Sprzeciwia mi się. - odpowiedział nad wyraz spokojny ojciec.
- On mnie uderzył, widzisz?! - wskazał na czerwony ślad na swojej twarzy, ciągając nosem. - Wychodzę. Cześć. - wytarł spływające łzy i wyminął rodziców, wychodząc z domu. Słyszał jeszcze krzyki ojca i matki za sobą, ale miał to zupełnie głęboko w poważaniu. Zaciągnął kaptur na głowę i pobiegł cholera wie gdzie.
- Może powinienem do niego zadzwonić? Cały dzień się nie odzywa... - mówił do siebie Hoseok, chodząc podenerwowany w kółko po pokoju. - Może Yoongi coś wie? Echh. - walnął się na łóżko, gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Spojrzał na zegarek i przyłożył otwartą ręką w czoło. - Kto przychodzi o dziesiątej wieczorem w odwiedziny? To na pewno ten pesymistyczny głupek... - podniósł się i założył kapcie na stopy. Skocznie zszedł na dół i stanął w korytarzu.
- Kto to skarbie? - zapytała mama Hobiego z sąsiedniego pokoju.
- Pewnie Yoon, idę sprawdzić. - otworzył drzwi i serce niemal mu pękło. Takiego widoku się nie spodziewał. Na zewnątrz stał Tae w tragicznym stanie, cały zapłakany, trząsł się i nadal cicho szlochał.
- Kurwa, Tae... - szepnął i wciągnął go do środka, przekręcając za nim zamek. - Jak ty wyglądasz, co ci się stało? - złapał go za ramiona i potrząsnął, ale ten nie reagował. Nie chciał nawet na niego spojrzeć, stał w miejscu jak słup.
- I kto przyszedł? - wychyliła się przemiła kobitka z pokoju, ale mina od razu jej zrzedła. - Matko święta, co się stało Taehyungowi? - ponowiła pytanie własnego syna.
- Nie wiem mamo, zostaw nas, zajmę się nim. - poprosił Hobi, na co kobieta skinęła głową, nie do końca przekonana i wróciła do wcześniejszej czynności. - Chodź. - powiedział do blondyna i złapał go za rękę, ostrożnie prowadząc do swojego spokojnego zacisza.
Miał być kilka godzin wcześniej, ale się zasiedziałam i dopiero go skończyłam... Dobrej nocy miśki <3
Rozdział zajebisty *0* biedny tae :( ach boze
OdpowiedzUsuńJeśli się okaże, ze Yoongi i Tae są rodzeństwem to umrę. Oni muszą być razem!
OdpowiedzUsuńWeny~
W razie czego nie biorę odpowiedzialności... Hahahahah
UsuńDziękuję ♥
Moje ulubione opowiadanie :3 świetny rozdział~ Ta sprawa z ojcem Tae i w ogóle biedny Tae tak cierpi :( Jesteś genialna kochana <3 czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuń:3
Może, to dziwne, ale piszę ten komentarz siedząc na WC i feelsując od wczoraj, bo dopiero wczoraj przeczytałam ten rozdział. Kobieto kocham cię, wracaj z Poznania i pisz rozdział, bo usycham. A ja teraz udam się do wanny z małym Taetae.
OdpowiedzUsuńIF you know what I mean.
Twoja wierna fanka, przyszła dziewczyna, narzeczona, żona i matka dzieci Taehyunga.��
Jeny, świetny rozdział! I w ogóle, uwielbiam to czytać! Czekam nie cierpliwie na następny rozdział! <3 Bardzo sie w to wciągnęłam! Pozdrawiam! ✌��️��
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać i skończyłam w takim momencie :')
OdpowiedzUsuńOni na pewno są braćmi, nie wytrzymam tego! T^T
Cudownie piszesz, na pewno będę tu wpadać! ❤❤❤
Dodałam już kolejny haha zapraszam
Usuń